W okręgu bydgoskim wielkiej różnicy by nie było. PiS tak samo wprowadziłby na Wiejską pięciu posłów, Lewica dwóch, a PSL jednego. Jedno miejsce natomiast straciłaby Koalicja Obywatelska i to miejsce przypadłoby bydgoskiej „jedynce” Konfederacji - Marcinowi Sypniewskiemu. To on jest najbardziej poszkodowany przez metodę d’Hondta. 17 876 głosów oddanych na Sypniewskiego dało mu szósty wynik w stawce, ale koniec końców miejsca wśród 12 posłów, których w wybieramy w okręgu bydgoskim, dla niego zabrakło.
Co też ciekawe, o dwa oczka wyżej niż Sypniewski znalazł się człowiek Wiosny z Wołomina - Krzysztof Gawkowski. Łatka „spadochroniarza” w tym wypadku nie przeszkodziła w zdobyciu mandatu.
Wybory parlamentarne 2019. Jak głosowano w powiecie bydgoski...
