- Łabędzie i kaczki, które przebywają na bydgoskim „Balatonie” są głodne i zaniedbane – alarmują „Express” Czytelnicy z Bartodziejów.
Martwią się, że mogą nie doczekać wiosny, bo ich stan wskazuje, że są wyczerpane zimą. - Kiedyś dokarmiali je ludzie z Myślęcinka, a teraz są pozostawione same. Do tego stwarzają zagrożenie, bo w poszukiwaniu jedzenia wychodzą na ulicę Marii Skłodowskiej-Curie prosto pod samochody – słyszymy.
<!** reklama>- Powiedzmy sobie otwarcie, tych ptaków w ogóle nie powinno być w tym miejscu. W normalnych warunkach odlatują przecież do cieplejszych krajów. Zostały u nas, bo były dokarmiane – uważa Janusz Bordewicz, zastępca dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM. - Naturze nie trzeba przeszkadzać. Wiemy to doskonale, bo zleciliśmy stosowną analizę u naukowców z Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego. Doktor Indykiewicz stwierdził, że dokarmianie szkodzi ptakom, jest wbrew ich interesom. Jeśli będą głodne, same odlecą na przykład nad Wisłę, gdzie będzie im łatwiej zdobyć pożywienie. To nie jest jednak tak, że się nimi nie opiekujemy. Jeśli tylko temperatura spadnie mocno poniżej zera, jesteśmy przygotowani na ich dokarmienie, będą to robić właśnie pracownicy LPKiW.
Urzędnicy zwracają uwagę, że lepiej, aby ptaki bytowały w innym niż środek miasta miejscu. To właśnie nad „Balatonem” stwierdzono jedne z pierwszych zachorowań na ptasią grypę. - Dlatego, jeśli będziemy dokarmiać zwierzęta, na pewno nie w tym miejscu, tylko z dala od ludzi – zapowiada urzędnik. - Z tym bieganiem ptaków po ulicy to jakieś bajanie. Sam mieszkam na Bartodziejach i nigdy tego nie zaobserwowałem. Potwierdza to Straż Miejska w Bydgoszczy. - Żadnych zgłoszeń, żadnych interwencji – jej działania w tym rejonie opisuje Arkadiusz Bereszyński, rzecznik municypalnych.
