https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pościg za honorem

Jarosław Reszka
Jak każdy dobry Polak cieszę się, że policja uwinęła się szparko i dzięki temu „Arbeit macht frei” powróci na swoje miejsce w obozowym muzeum. Dla ludzi z naszego regionu dodatkowa ulga wynika z tego, że Kujawsko-Pomorskie w powszechnej świadomości funkcjonuje już nie tylko jako region, z którego wywodzą się złodzieje łajdacy, lecz także jako dom ofiarnych i sprawnych policjantów, którzy łajdaków ujęli

<!** Image 2 align=right alt="Image 140836" sub="Patriotyczna pocztówka
z życzeniami, wydana w 1908 roku. Narysował ją P. Gardzielewski / Fot. Ze zbioru Wiesława Dreasa">Jak każdy dobry Polak cieszę się, że policja uwinęła się szparko i dzięki temu „Arbeit macht frei” powróci na swoje miejsce w obozowym muzeum. Dla ludzi z naszego regionu dodatkowa ulga wynika z tego, że Kujawsko-Pomorskie w powszechnej świadomości funkcjonuje już nie tylko jako region, z którego wywodzą się złodzieje łajdacy, lecz także jako dom ofiarnych i sprawnych policjantów, którzy łajdaków ujęli. Dobrze, że happy end nastąpił przed Bożym Narodzeniem, choć powiem szczerze, że nawet gdyby złoczyńcy nie zostali złapani, specjalnie nie zepsułoby mi to radości z nadchodzących świąt. Uważam, że narodowy balon, który nadmuchano po kradzieży w Oświęcimiu, napęczniał do karykaturalnych rozmiarów. Prasa bulwarowa od razu uderzyła w wysokie „c”, nazywając kradzież hańbą, plamą na polskim honorze. Nic w tym dziwnego - bulwarówki kochają się w afektowanym tonie. Jednak stał się to ton obowiązujący we wszelkich publicznych wypowiedziach na temat kradzieży. Premier, dziękując czternastu bystrym policjantom z grupy pracującej nad tą sprawą, powiedział, że uratowali reputację naszego kraju. Honor, hańba, plama, reputacja państwa - pomyślałby kto, że zaglądała nam w oczy wojna.

<!** reklama>Szkoda, że w podobnym tonie nie komentuje się ustaleń śledztwa wokół kradzieży w Auschwitz. Na jaw wyszło już, że nie została ona przeprowadzona ze szczególną finezją. Złodzieje bardziej przypominali bohaterów „Gangu Olsena” niż „Ocean’s Eleven”. Wspinali się do napisu po ogrodzeniu, bo nie mieli drabiny. Po narzędzia musieli zawrócić, bo najpierw nie poradzili sobie z odkręceniem tablicy. Dziwne? Gdzież tam, normalne. Zabytki, nie wyłączając bardzo cennych, są u nas niemal wszędzie chronione starym zamkiem i paciorkiem. Giną, gdy okazja uczyni złodzieja z niebieskich ptaszków, najczęściej nieznających, nawet w przybliżeniu, wartości łupu. I to często okazuje się najgorsze dla skarbów, bezmyślnie ciętych na kawałki lub przetapianych na złom. Złodzieje w Auschwitz czuli się na tyle pewnie, że najpierw obejrzeli napis, prawdopodobnie trochę się z nim pomocowali, po czym poszli po narzędzia, ponownie weszli na ogrodzenie, odkręcili napis i wynieśli. Analizując te z natury rzeczy hałaśliwe, czasochłonne i widoczne z daleka czynności, można się zastanawiać, czy oświęcimskie muzeum w ogóle ma jakąś ochronę. A może następnym razem jakiemuś makabrycznemu kolekcjonerowi zamarzy się piec z krematorium albo obozowa szubienica? I tej beztroski tak naprawdę trzeba się wstydzić przed światem, w duchu dziękując Bogu, że asy policji miały przeciwko sobie tylko gang Olsena.

Zuchy, które ujęły złodziei napisu, dostały ponoć po 3,5 tysiąca premii. Czyli w rzeczy samej jak za złapanie gangu Olsena, a nie jak za uratowanie „reputacji Polski”. Tego samego dnia, gdy premier Tusk gratulował tym policjantom, inni, pod Aleksandrowem Kujawskim, zatrzymali do kontroli renault. Traf chciał, że w aucie, poza dwoma mężczyznami, znajdowała się torba z pięcioma kilogramami amfetaminy. Policjantom za przymknięcie oka na biały proszek zaproponowano, bagatela, sto tysięcy łapówki. Nie wzięli. Czyż nie warto o tym trąbić na cały kontynent? Zwłaszcza gdy mieszka się w kraju, który w tegorocznym badaniu wskaźnika CPI, czyli postrzegania korupcji, prowadzonym regularnie przez organizację Transparency International, znalazł się na 22 miejscu spośród 30 ocenianych państw Europy. We wtorek w Szczecinie jakaś kobieta przyniosła na komendę znalezione 30 tysięcy złotych. I to się nadaje do prasy - jak powtarzał Wiesław Drzewicz w „Czterdziestolatku”. Zwłaszcza przed Bożym Narodzeniem. Wesołych Świąt!

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski