Stanowi o tym art. 162 Kodeksu karnego, którego paragraf 1 brzmi tak: „Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
Przytaczam ten przepis, mając w pamięci zdarzenie, do którego doszło w bloku na bydgoskich Bartodziejach. Jedną z klatek schodowych w tym bloku wybrał na nocleg ranny bezdomny. Rano mieszkańcy zobaczyli na ścianach w klatce, podłogach i wycieraczkach pokaźne, rozmazane ślady krwi. Nie wiadomo, co się stało dzikiemu lokatorowi i w jakim stanie opuścił blok na Bartodziejach.
Sam nie wiem, jakbym zachował się, gdyby zaniedbany i pokrwawiony człowiek nocą zapukał do mojego mieszkania albo gdybym słysząc hałasy, zobaczył go przez uchylone drzwi czy wizjer. Warto jednak mieć świadomość, że chowanie głowy w piasek naszej sytuacji prawnej nie zmienia. Jeśli można nam dowieść, że wiedzieliśmy o zagrożeniu życia, a nie zrobiliśmy nic, by pomóc, to grożą nam nie tylko wyrzuty sumienia, ale także proces i więzienie. Z odpowiedzialności zwalniają okoliczności, które wskazano w paragrafie 2 tego samego artykułu Kodeksu karnego:
„Nie popełnia przestępstwa, kto nie udziela pomocy, do której jest konieczne poddanie się zabiegowi lekarskiemu albo w warunkach, w których możliwa jest niezwłoczna pomoc ze strony instytucji lub osoby do tego powołanej”.
Wynika z tego, że trzeba szybko wezwać pogotowie i modlić się, by przybyło niezwłocznie.
