Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policja sprawdzi nagranie z monitoringu stacji benzynowej oraz odciski palców na ulotkach

Grażyna Ostropolska
Jacek Smarz
Efektem brutalnej kampanii wyborczej w Białych Błotach są trzy doniesienia na policję o podejrzeniu popełnienia przestępstwa oraz protest wyborczy, złożony w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy.

- Mój partner życiowy nie miał nic wspólnego z kolportażem skserowanego wyroku Marleny Witkowskiej-Rypiny. On został napadnięty przez dwóch mężczyzn na stacji benzynowej, gdy siedział w samochodzie swojego kolegi. Ci panowie rozbili lusterko, przedni reflektor i uszkodzili maskę auta - twierdzi Anna Rywak, a pan Sławek, jej konkubent, potwierdza to.

Według niego zdarzenie na stacji benzynowej w Chmielnikach wyglądało tak: - Kolega poszedł na stację po żarówkę do auta, wrócił i w tym momencie przyjechało złote volvo, które zablokowało nam wyjazd. Wysiadło z niego dwóch panów, jeden trzymał pokaźny klucz do przykręcania kół.

Zaczęli kołysać autem, urwali nam lusterko, po czym jeden wskoczył na maskę i zaczął szarpać wóz, no to kolega ruszył i on zeskoczył, a ten drugi zaczął okładać auto kluczem i zbił reflektor. Udało się nam uciec. Krążyliśmy po bocznych drogach, tak by nie doprowadzić ich do domu, bo nie wiedzieliśmy o co tym mężczyznom chodzi...

Inna wersja wydarzeń

Pan Bogdan, mąż Marleny Witkowskiej-Rypiny opisuje to inaczej: - Mamy świadka. Mieliśmy też na bieżąco kontakt z policją i krótko po tym, jak panowie w białym golfie na żnińskich rejestracjach nam uciekli, na stacji pojawili się funkcjonariusze z radiowozu, tego który nam wcześniej towarzyszył w pościgu i zabezpieczyli nagranie z monitoringu - mówi. Informuje, że kierowca golfa, który staranował jego auto, będzie odpowiadał za narażenie pasażerów na utratę zdrowia lub życia.

Mąż Rypiny twierdzi, że próbował doprowadzić do zatrzymania obywatelskiego, złapanych na gorącym uczynku kolporterów paszkwili, ale były z tym problemy...

Pytamy pana Sławka, dlaczego nie powiadomił policji o domniemanym napadzie. Mówi, że miał to zgłosić następnego dnia.

Odnaleźć i ukarać winnych

Marlena Witkowska-Rypina chce, by ci, którzy skserowali jej zatarty wyrok, zostali ukarani za celowe, bezpodstawne pomówienia oraz bezprawne ujawnienie jej danych osobowych.

- Poza doniesieniem na policję, napisałam skargi do rzecznika praw obywatelskich i generalnego inspektora danych osobowych, wnoszę też protest wyborczy do sądu, bo nie mam najmniejszych wątpliwości, że ta brudna zagrywka zaważyła na mojej przegranej w wyborach na wójta Białych Błot oraz do gminnej rady - twierdzi.

Rypina jest przekonana, że ten, kto kserował wyrok uzyskał go z gminy, bo... - Kiedy w czerwcu 2012 r. zostałam radną w wyborach uzupełniających, pani wójt sięgnęła po ten wyrok, by mnie zdyskredytować - mówi.

- Zapewniam, że ani ja, ani Anna Rywak, sekretarz gminy Białe Błota, nie mamy nic wspólnego z rozpowszechnianiem tego wyroku - zapewnia Katarzyna Kirstein-Piotrowska, wójt Białych Błot i dodaje: - Ten wyrok był powszechnie dostępny w urzędzie, bo miała go komisja rewizyjna, która rozpatrywała, czy pani Rypina może być radną.

- Policja kryminalna ma ksera ulotek i wierzę, że uda się zidentyfikować zostawione na nich linie papilarne - mówi pan Bogdan, mąż Marleny Witkowskiej-Rypiny, zaś ona sama zapowiada: - Ja tej sprawy nie odpuszczę, ponieważ te kserówki mogą mi zaszkodzić, bo nie wiadomo, kto i w jakim celu je wykorzysta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!