https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polak - to brzmi różnie

Mariusz Załuski
Pewnie każdy woli, gdy to się dzieje gdzieś daleko. U innych. Gdy bestia wyłazi z Niemców, Serbów, talibów czy Rosjan. Ale nie z nas. Problem w tym, że zło w sprzyjających okolicznościach może wyleźć jak najbardziej i tutaj.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Pewnie każdy woli, gdy to się dzieje gdzieś daleko. U innych. Gdy bestia wyłazi z Niemców, Serbów, talibów czy Rosjan. Ale nie z nas. Problem w tym, że zło w sprzyjających okolicznościach może wyleźć jak najbardziej i tutaj.

I co wtedy? Jak się zachowamy? Jacek Kleyff śpiewał, że gdy tłum będzie gonił kogoś, w strzępach munduru ślepą drogą, to uchyli drzwi. Niestety, mieliśmy jako naród takie momenty, kiedy drzwi nie uchylił nikt, za to wszyscy pchali się do tłumu. I słowo „Polak” wcale nie brzmiało dumnie.<!** reklama>

„Pokłosie”, najgorętsza premiera ostatnich tygodni, dotyka dramatu, który dziesiątki lat temu wydarzył się w Jedwabnem. Choć tylko dotyka, bo przecież nie jest to opis dramatu, ale thriller rozgrywający się całkiem niedawno. Film w równym stopniu pyta o to, jak to się dzieje, że pozwalamy zwyciężyć złu, jak i o to, co dzieje się później. Jak sobie radzimy z pamięcią, a raczej jak sobie nie radzimy. Jak sami przed sobą usprawiedliwiamy zło, jak powolutku odczłowieczamy ofiarę. Jak przyklepujemy, przemilczamy, zakopujemy, wypieramy. Jak tworzymy świat bez wątpliwości. I nie da się ukryć, że tu „Pokłosie” potrafi zaboleć. I nie ma co sobie tłumaczyć, że ta przaśna Polska wschodnia małych miasteczek i zapyziałych wiosek za siedmioma górami to inny świat. Bo to, niestety, nasz świat.

Mam jednak z „Pokłosiem” problem. Trudno się bowiem oprzeć wrażeniu, że powstało za późno. Że gdyby Władysławowi Pasikowskiemu udało się nakręcić je te parę lat temu, kiedy powstał scenariusz, walnięcie nas w te polskie głowy byłoby znacznie silniejsze. Bo przez te parę lat, kiedy film dojrzewał w lodówce, trochę się wydarzyło. Przeczytaliśmy setki artykułów i parę książek, przebrnęliśmy przez wiele trudnych dyskusji. I po prostu sporo o tej sprawie wiemy, sporo emocji przetrawiliśmy. A to dla formuły thrillera jest zabójcze. Bo w thrillerze musi być tajemnica. Jeśli od początku wiemy, jak rozdzielone są role i o co chodzi, to nawet talent Pasikowskiego nie wystarczy. Może dlatego siła rażenia nie jest taka, jak można było oczekiwać.

A akcja filmu toczy się na początku naszego stulecia. Do swojej wioski wraca mężczyzna, który 20 lat temu wyjechał do Ameryki. Wraca, bo coś złego dzieje się podobno z jego bratem. Na miejscu okazuje się, że ów brat zaczął zbierać po wsi stare żydowskie macewy, wykorzystywane do utwardzania drogi czy wychodka. Przy okazji zaczął też pytać, co się stało z Żydami, którzy tu mieszkali. No i naruszył wioskowe tabu. Bo tym razem chodzi o zbrodnię, a nie o typowy - jak powiedział w jednym z wywiadów fantastyczny w tym filmie Maciej Stuhr - „głupi antysemityzm”. Głupi, bo irracjonalny, nie poparty niczym poza powtarzanym bezrefleksyjnie, wygodnym zaklęciem, że „żydki to złe są”.

Jedna sprawa jeszcze raduje mi serce. Władysław Pasikowski to dla mojego pokolenia twórca bardzo ważny. I bardzo się cieszę, że jest w formie takiej jak przy „Psach” czy serialu „Glina”, a nie w takiej jak przy „Operacji Samum” czy „Słodko-gorzkim” . Bo znowu czekam na jego kolejny film.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski