Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera Netflix: "Czarny krab", czyli film o wojnie w czasach wojny prawdziwej [recenzja]

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Materiały prasowe Netflix
Film o realiach wojny w Europie za lat parę? Szwedzcy twórcy „Czarnego kraba” kręcili swoje dzieło jako dystopię – bardzo mocno wczepioną we współczesność, ale jednak dystopię… No ale kto mógł przypuszczać, że za naszego życia dojdzie do wojny tuż obok? Bardzo byłem więc ciekaw tej wojennej przypowieści - i wrażenia mam nieco zmieszane. Bo trudno nie patrzeć na ten film przez pryzmat scen, które oglądamy non stop w telewizorze – i tu „Czarny krab” trafia w punkt. Z drugiej strony mija się trochę z celem ze swoim ekstremalnie pacyfistycznym wydźwiękiem… Ale cóż, inwazja Rosjan zmieniła wszystko.

„Czarny krab” to produkcja Netfliksa, choć pewnie bardziej docenilibyśmy ją - za sprawą ciekawej formy -na wielkim ekranie. To kino wojenne i kino akcji, zmiksowane z antywojenną futurologią, ale nie odjeżdżającą w stronę science-fiction, tyko trzymającą się realiów wojny totalnej w kraju, w którym nikt nie oczekiwał, że spokojny świat nagle się zawali.

Tak więc przenosimy się do Szwecji, w której dochodzi do krwawych niepokojów. Dotykają one też Caroline – zwykłą matkę zwykłej nastolatki. Kiedy obie stoją w korku, grupa zamaskowanych „zielonych ludzików” zaczyna strzelać do cywilów, porywa też córkę Caroline. Po paru latach spotykamy kobietę znowu – jest już żołnierką upadającego kraju, który broni się resztkami sił. Jedyną szansą wydaje się samobójcza misja szóstki śmiałków, którzy po zamarzniętych wodach archipelagu mają na łyżwach przedostać się do innej bazy z tajemniczą przesyłką.

Film ma sporo plusów, ale najciekawszy jest jeden zabieg - do końca nie wiemy, kto z kim tu walczy. Są Szwedzi i jest napastnik – ale czy to wojna domowa, czy na przykład Szwecję najechali Rosjanie? Nie mamy pojęcia - i o to chodzi, bo zamiast politycznych dociekań wyciągnięto na wierzch samą istotę wojny dla cywilów i szeregowców, czyli tych, których najbardziej ona dotyka. Jako pasmo okrucieństwa, zezwierzęcenia, obozów dla uchodźców, głodu i bezsensownych ofiar. I pierwsza połowa filmu robi spore wrażenie. Też dzięki formie – i dźwiękowi, i montażowi, i zdjęciom, niezwykłym, bo nasz oddział śmiga przez lodową pustynię głównie nocą. Poczucie braku nadziei w świecie pozbawionym piękna jest tu dojmujące – choć sama forma fajnie też podkręca akcję.

Minus to z jednej strony duża typowość wędrówki oddziału herosów z niebywale trudną misją – od pułapki do pułapki, w których giną kolejni członkowie grupy. Trochę skrzyczy też bardzo pacyfistyczny wymiar filmu – dla „mięsa armatniego” z obu stron, stymulowanego propagandą, to identyczne piekło. A dowódcy z naszej strony potrafią być równie okrutni, jak z tamtej… W kontekście tego, co dzieje się na Ukrainie, takie pięknoduchowskie podejście w stylu „wszyscy jesteśmy ofiarami” jednak zgrzyta…„Czarny krab” traci też tempo w przewidywalnej końcówce.

Ale wróćmy do plusów – główną rolę gra Noomi Rapace, najbardziej znana dziś skandynawska aktorka. Myślałem, że nigdy nie wyzwoli się z roli Lizbeth Salander, a tu proszę, o Lizbeth już dawno zapomniałem.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Premiera Netflix: "Czarny krab", czyli film o wojnie w czasach wojny prawdziwej [recenzja] - Nowości Dziennik Toruński