https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pół tysiąca za szkodliwy dym

Wojciech Mąka
Ulice Kormoranów, Kolbego, stare domy w Śródmieściu czy na Szwederowie - kłęby śmierdzącego dymu, zwłaszcza wieczorami albo nad ranem, nie dają spokoju wielu bydgoszczanom.

<!** Image 3 align=none alt="Image 203510" sub="Jesienią i zimą nawet nad centrum Bydgoszczy unoszą się trujące dymy i na razie nie ma na to rady. Fot.: Dariusz Bloch">

Ulice Kormoranów, Kolbego, stare domy w Śródmieściu czy na Szwederowie - kłęby śmierdzącego dymu, zwłaszcza wieczorami albo nad ranem, nie dają spokoju wielu bydgoszczanom.

- To się dzieje wieczorami, chyba żeby nikt niczego nie widział i nie czuł - mówi mieszkanka Osowej Góry. - Siwy śmierdzący dym z niektórych domków jednorodzinnych to zimą norma. I nic w ciągu ostatnich lat się nie zmienia. Wygląda tak, jakby ludzie palili tam jakieś toksyczne śmieci...

<!** reklama>

Podobne obserwacje mają mieszkańcy podbydgoskich gmin. - Nawet na działkach w Tuszynach czasami tak jest - słyszymy. - Kiedyś ktoś spalił tu w kominku plastikowe ogrodowe krzesełko, bo nie miał drewna...

Smród kilka razy w tygodniu

Do Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego kilka razy w tygodniu spływają prośby mieszkańców Śródmieścia, Szwederowa i starego Fordonu o zajęcie się właścicielami domków, którzy nie wiadomo czym palą w piecach. Sygnały trafiają do straży miejskiej.

- Każdorazowo po otrzymaniu takiego sygnału przeprowadzamy kontrolę - mówi Arkadiusz Bereszyński ze Straży Miejskiej w Bydgoszczy. - To tzw. kontrole porządkowe posesji. Wchodzimy na jej teren i sprawdzamy najpierw, czy jest odpowiedni pojemnik na odpady, umowy na ich wywóz itd. Jeśli wszystko jest w porządku, to pytamy właściciela, czy jest możliwość zajrzenia w palenisko pieca grzewczego. Kłopotów raczej z tym nie ma.

Arkadiusz Bereszyński podkreśla jednak, że kontrolę zawartości paleniska strażnicy przeprowadzają tylko organoleptycznie. Nie pobierają próbek. - Nie mamy takich uprawnień. Wymagałoby to, m.in., przeszkolenia strażników z przepisów BHP - mówi. - Próbek nie mielibyśmy także dokąd oddać na badania... Ale podczas normalnej kontroli może się okazać, że w palenisku strażnik rozpozna na przykład plastikową butelkę. Wtedy mamy podstawy do ukarania właściciela...

Każdy dym jest inny

Problem polega na tym, że części pieców ze względów technologicznych nie można otworzyć podczas pracy. Druga sprawa to to, że jeśli nawet ktoś spala plastikowe śmieci, to głównie po to, żeby spowodować zapłon właściwego paliwa. - Wtedy po rzeczach niedozwolonych nie będzie śladu. Ile czasu trwa spalenie butelki czy kawałka papy? Kilka minut... - mówią strażnicy.

Dlatego właśnie wieczorne czy poranne rozruchy instalacji grzewczych powodują czasami wydzielanie się gryzącego, według wielu mieszkańców, dymu.

Smrodzącego sąsiada można zawsze zgłosić strażnikom miejskim albo pracownikom Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego.

Arkadiusz Bereszyński mówi: - Kiedyś w straży istniał referat ochrony środowiska. Z naszych ówczesnych doświadczeń wynika, że barwa i zapach dymu z pieców nie zależy wyłącznie od tego, co się w nich pali. Spaliny inaczej wyglądają w zależności od wilgotności powietrza, stopnia nagrzania instalacji, itd. Trudno więc bez specjalistycznych badań określić, czy powstały wskutek spalania śmieci.

W ubiegłym roku bydgoscy strażnicy wlepili dwa mandaty za takie wykroczenia.

Rewolucja po bydgosku

Wygląda na to, że ratusz szykuje rewolucję w kontrolach domowych instalacji.

Jak potwierdziła Hanna Pawlikowska, dyrektorka Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta, trwają prace nad rozwiązaniem, które pozwoliłoby urzędnikom wchodzić do domów w asyście strażników i pobierać próbki z palenisk.

Trzy lata temu takie rozwiązanie wprowadzono w jednym z najbardziej zadymionych polskich miast - w Krakowie. Tamtejszy ratusz podpisał umowę z Politechniką Krakowską na przeprowadzanie analiz chemicznych składu popiołu. Tamtejsi municypalni przeszkolili w pobieraniu próbek 40 swoich funkcjonariuszy.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Pół tysiąca za szkodliwy dym
m
maja
Wszędzie na osiedlach domków jednorodzinnych jest tak samo, nie tylko na Osowej Górze,ale i Miedzyń , Jary itp ,po prostu ludzi nie stać na ogrzewanie gazowe bo jest bardzo drogo, ja też z powrotem przeszłam na ogrzewanie węglowe. Miasto by musiało podłączyć wszystkie domki do sieci miejskiej, ale takie rozwiązanie nie jest możliwe na wszystkie dzielnice.
w
wybe
Chyba najgorzej jest na Osowej Górze, gdzie "domki" trują nowe osiedle blokowe. Ludzie kupili tam mieszkania z dala od Centrum z myślą o świeżym powietrzu. Czy spalaczy nie można tropić z urzędu za zatruwanie środowiska? Co to za kara 500zł?
Śmieszne to wszystko!
r
rootek
pytanie kto za ich czynności zapłaci, przyłapany na paleniu śmiecia? nie sądzę bo skoro pali czym się da to znaczy, że go już nie stać na opał..., po za tym smog wytwarza również przy spalaniu węgla, więc miasto nie odetchnie dzięki wizytom "kolędników" z ratusza w naszych domach, zamiast karać można by pomyśleć o tym by przynajmniej kamienice w śródmieściu podłączyć na preferencyjnych warunkach do sytemu miejskiej sieci ciepłowniczej, ba można by się nawet na wystarać o dotację z UE na ten cel, tylko po co się wysilać skoro można na łamach prasy udowadniać, że problem czystości powietrza w mieście to wina tych którzy pala odpadami...
p
palacz
A może by tak promować "lepsze" palenie w tradycyjnych kotłach CO, czyli rozpalać od góry. To nic nie kosztuje a daje efekty ekologiczne i oszczędności opału. Dotyczy to palenia węglem.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski