Zalane piwnice i ulice, woda lejąca się na głowę i wiele innych nieszczęść przyniósł ze sobą padający od kilku dni nad Bydgoszczą deszcz.
Tym razem pogoda nie zaskoczyła nikogo, ale wyrządziła spore szkody.
- Mamy sygnały o zalanych ulicach. Przede wszystkim tam, gdzie nie ma studzienek. Najgorzej było na ulicy Spółdzielczej. W szczytowym momencie było tam prawie 40 centymetrów wody - mówi Bogumił Grenz, rzecznik ZDMiKP. - Usunęliśmy stamtąd pół miliona litrów wody, a prace wciąż trwają. Woda była również pod wiaduktem na Grunwaldzkiej oraz na ulicach Wierzbowej i Łowickiej.
<!** reklama left>Starszy kapitan Piotr Bełcinkowski ze straży pożarnej twierdzi, że aż tak groźnie nie było. - Podtopiło firmę w Przyłękach oraz zakład fryzjerski w Fordonie.
Inne zdanie na ten temat mają mieszkańcy zalewanych domów.
- Dachu nie remontowano od 20 lat, papę położono pięć lat temu - skarży się Grzegorz Kozłowski, mieszkaniec kamienicy przy ulicy Jagiellońskiej. - Przez wodę tynk odpada, tapety się odklejają i cieknie nawet z murów.
Rozczarowani byli ci, którzy wybrali się w rejs tramwajem wodnym. - Stan Brdy jest wysoki i nie mogliśmy wpłynąć do śluzy - mówi kapitan Hubert Schmidt. Ta sytuacja to jednak wynik zarastania Brdy, a nie rzęsistych opadów.
- Ostatnie deszcze nie spowodowały zagrożenia powodziowego - uspokaja Piotr Murawski z Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego.
Wczoraj rano awaria instalacji energetycznej pozbawiła na pół dnia prądu mieszkańców osiedla Leśnego i Bartodziejów.