Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podwójne święta rodziny z Ukrainy

Redakcja
Bydgoszcz była pierwszym miastem, które odpowiedziało na apel minister Teresy Piotrowskiej, i udzieliło pomocy uchodźcom polskiego pochodzenia ze Wschodu. Mieszkają u nas trzy rodziny. Na zdjęciu panie Jerochow
Bydgoszcz była pierwszym miastem, które odpowiedziało na apel minister Teresy Piotrowskiej, i udzieliło pomocy uchodźcom polskiego pochodzenia ze Wschodu. Mieszkają u nas trzy rodziny. Na zdjęciu panie Jerochow Tomasz Czachorowski
Ma bardzo zdolne dzieci, solidne medyczne doświadczenie i serce rozdarte na pół. Tatiana Jerochowa uciekła z Donbasu, żeby w Polsce budować nowe życie. Chce znów być lekarzem.

Gdy z panią Tatianą rozmawialiśmy w czerwcu, pracowała w Szpitalu Miejskim jako sekretarka medyczna. Tylko tyle, i aż tyle była jej w stanie zaoferować lecznica, bez nostryfikowania (czyli uznania na terenie innego kraju) ukraińskiego dyplomu z medycyny.

Pani Tatiana jest znakomitym ginekologiem położnikiem z 15-letnim stażem. W donieckim szpitalu słynęła także z wyjątkowej charyzmy i serdeczności. To się zresztą czuje i słyszy nawet w krótkiej rozmowie. - Bo ja te moje kobiety w ciąży kocham - podkreślała w wywiadach udzielonych już po ucieczce z Ukrainy. Do poradni chodziła nawet wtedy, gdy już nie wypłacano pensji, a pacjentek było coraz mniej. W styczniu 2014 opiekowała się ok. 200 ciężarnymi, później przyszłe matki zaczęły uciekać z miasta ze strachu przed wojną, zostało ich kilkanaście, kilka...

Lekarzem być

Wieść o tym, że Polska przyjmie uchodźców z Donbasu, była dla pani Tatiany, coraz bardziej zagrożonej w swojej ojczyźnie, jak wybawienie. Teraz w zasadzie całe życie czteroosobowej rodziny toczy się na Kapuściskach. - Można powiedzieć, że zaaklimatyzowaliśmy się w 80 procentach. Wiadomo, że zawsze są jakieś sprawy do załatwienia, jakieś emocje, wspomnienia - mówi pani Tatiana. Podkreśla, że ma duże szczęście. Dostała duże wsparcie od ludzi. Radzi sobie. Dzięki nostryfikacji dyplomu w marcu przestała być sekretarką medyczną, a zaczęła w staż lekarski, który potrwa rok.

- Na koniec będzie egzamin ogólny, niełatwe zadanie, bo będę musiała przypominać sobie całą wiedzę medyczną, nie tylko wiadomości z mojej specjalizacji - wyjaśnia pani doktor.

Co z resztą rodziny? Jej ponadtrzyletni Nikifor chodzi do osiedlowego Przedszkola nr 28. - Maluch radzi sobie dobrze, ale, wbrew temu, ile się mówi o adaptacji lingwistycznej dzieci, nie jest mu łatwo wejść płynnie w język polski. Stale przeplata go ukraińskim - zauważa mama. Córka Aleksandra dwa lata studiowała medycynę w Doniecku. W czerwcu, tuż po osiedleniu się nad Brdą, wcale nie było pewne, czy dziewczyna dostanie się na Collegium Medicum. Dostała się. Jest na drugim roku, a przy okazji pracuje jako salowa na Izbie Przyjęć w Szpitalu Miejskim. Syn Paweł chodzi do Liceum Ogólnokształcącego nr 5. Kolejne życzenie mamy się spełniło. Jest jeszcze jedno, równie ważne.

Przyjedź mamo...

Na Ukrainie poza mieszkaniem i cennym zbiorem medycznych książek, zostali ważni ludzie: mąż, który jednak nie zdecydował się na wyjazd do Polski i ukochana mama.

- Bardzo bym chciała, żeby mama do nas przyjechał na stałe, bo w odwiedzinach już była i pomagała mi podczas nauki do nostryfikacji dyplomu - mówi pani Tatiana. Wie, że namówienie seniorki na tak poważny krok, nie będzie łatwo. Starsza pani jeszcze się w Polsce nie osiedliła, a już tęskni za domem...

- Musi mi zaufać, że tu będzie dobrze. Mam nadzieję, że zostanie i koniec - jest pewna nasza rozmówczyni. O swoim powrocie do domu zbyt wiele nie mówi. - Nadzieja jest zawsze, ale na razie to wciąż jest niemożliwe. Ten dramat już zbyt długo trwa. Ludziom się wcale nie polepsza. Owszem, jest spokojniej, działania wojenne ustały, ale ci, którzy z mojego kraju nie wyjechali, widząc poczynania nowej władzy są zdania, że szykuje się powtórka ze Związku Radzieckiego.

Święta, święta

Tymczasem u nas, w Polsce, trwają ostatnie przygotowania do Wielkanocy. Co prawda rodzina pani Tatiany, wyznawcy prawosławia, świętują później niż katolicy ( w tym roku 1 maja), ale... - Będziemy mieli święta podwójne za sprawą naszych wspaniałych sąsiadów, którzy nas do siebie zaprosili na świąteczne śniadanie. Dzisiaj idziemy poświęcić potrawy w kościele katolickim, chcę, żeby syn uczył się waszej tradycji. Poświęcimy koszyk także w cerkwi. Podobnie jak w tradycji polskiej, też malujemy pisanki, obchodzimy też liturgicznie obrzędy. Pościmy, mamy tzw. czysty czwartek, czyli dzień kąpieli, dokładnego sprzątania, czyszczenia domu. Wielki Piątek to dzień żałoby, modlimy się podczas całonocnego czuwania w cerkwi. Później jest święta sobota i niedziela.

Na świątecznym stole u pani Tatiany będzie pascha, czyli rodzaj sernika, sałatka jarzynowa, ale z mięsem i oczywiście jajka - pisanki. Śmigus-dyngus to tradycja nieznana - jeszcze...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!