https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Poczytaj mi, gwiazdo!

Mariusz Załuski
Ładnych parę lat temu udałem się na rozmowę z gwiazdą niszową. Gwiazdą był aktor Leszek Teleszyński, niegdyś swoim talentem przekonujący rodaków o wyjątkowej wredocie rodziny Radziwiłłów w czasach Potopu, a potem robiący za Bonda RWPG. W latach 90. zjechał jednak do naszego regionu jako heros książki czytanej - rzeczywiście uwielbiany przez jej fanów. Tyle, że tych fanów było niewielu, a książka czytana kojarzyła się głównie z bibliotekami dla osób niewidomych. Musiała minąć dekada, zanim książka czytana awansowała do dostojnego miana „audiobooka”.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Ładnych parę lat temu udałem się na rozmowę z gwiazdą niszową. Gwiazdą był aktor Leszek Teleszyński, niegdyś swoim talentem przekonujący rodaków o wyjątkowej wredocie rodziny Radziwiłłów w czasach Potopu, a potem robiący za Bonda RWPG. W latach 90. zjechał jednak do naszego regionu jako heros książki czytanej - rzeczywiście uwielbiany przez jej fanów. Tyle, że tych fanów było niewielu, a książka czytana kojarzyła się głównie z bibliotekami dla osób niewidomych. Musiała minąć dekada, zanim książka czytana awansowała do dostojnego miana „audiobooka”.

Bo też książki do słuchania wejście na polski rynek miały ciężkie - choć, bądźmy szczerzy, „normalnym” książkom również lekko u nas nie jest. Rewolucję wywołało parę czynników, m.in. upowszechnienie się formatu mp3, umożliwiające kilkukrotne zbicie ceny płyty, i zmiany na polskim rynku pracy, związane choćby ze zwiększeniem się liczby osób tracących życie na dojazdy i przejazdy samochodem (ot, wystarczy pooglądać karawany poranno-wieczorne, kursujące na drodze Toruń-Bydgoszcz). Wybór rozrywek w samochodzie jest niewielki - dlaczego więc nie książki? No, trzeba by jeszcze wspomnieć o pokoleniu audiowizualnym, czyli dziatwie szkolnej. Dzisiaj nie czyta się już „Krzyżaków”, tylko słucha wydania za dychę z hakiem z hipermarketu.

<!** reklama>Wydawcy też zwietrzyli biznes. A co właściwie wydaje się na audiobookach? Wszystko. Masę literackiej klasyki, thrillery, prozę kobiecą, ba, dzieła własne autorów wybitnych i wybitnych niespecjalnie. Audiobook to jednak dzieło zbiorowe - obok literatury mamy jeszcze interpretatora, czyli czytacza. I tu dopiero zaczyna się zabawa.

Czytaczy mamy bowiem trzy rodzaje. Pierwszy, topowy, to wybitni aktorzy - wbrew pozorom nieodwalający chałtury, ale z reguły przykładający się do roboty. Grupa druga to autorzy, sami odczytujący swoje dzieła. I tu bywa już różnie, bo o ile Michał Witkowski do „Lubiewa” pasował idealnie, to już Marek Krajewski i Mariusz Czubaj swojej „Alei samobójców” specjalnie się nie przysłużyli. No i trzecia grupa, czyli aktorzy bez nazwisk, czyli na dorobku, czyli tani. Kiedyś, gdy kupowałem jakiś sprzęt audio, naiwnie spytałem sprzedawcę, czemu machina na półce jest znacznie tańsza od tej, którą mi wciska. Odpowiedział filozoficznie: bo tak gra, jak kosztuje. I niestety, dotyczy to też trzeciej kategorii czytaczy. Moją faworytką jest pewna pani, która niebywale mięciutkim głosikiem czyta krwiste kryminały.

Przebić ją mogą tylko celebryci, którzy pewnie też zaczną czytać, kiedy rynek jeszcze trochę utyje. Już widzę te tytuły: Jola Rutowicz, czyli nowa interpretacja „Kariery Nikodema Dyzmy”!

A sam top? Wciąż nie do pobicia jest dla mnie dzieło „Moskwa - Pietuszki”, odczytywane, a tak naprawdę grane, przez Romana Wilhelmiego. I szkoda, że pan Roman tak niewiele audiobooków nam zostawił.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski