Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po tragedii w Łodzi wiele się mówi o kompetencjach ochroniarzy - nie tylko w sądach

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Superbramkarz przy superbramce w bydgoskich sądach
Superbramkarz przy superbramce w bydgoskich sądach Tomasz Czachorowski
Tragedia w łódzkim sądzie, do którego oskarżony wniósł słoik z kwasem siarkowym i oblał nim kobietę wcześniej przez niego prześladowaną, wywołała ostrą dyskusję.

Jej temat to jakość ochrony: w szczególności sądów, a szerzej - wszelkich budynków użyteczności publicznej. Media też oczywiście nie odwracają głowy. By zdobyć dowody na poparcie swej argumentacji, zuchwali reporterzy postanowili ruszyć zadki zza biurek i odkurzyć rzadką ostatnio metodę działania - prowokację dziennikarską.

Ślepy traf zrządził, że na ten sam pomysł tego samego dnia wpadły redakcje „Expressu Bydgoskiego” i „Faktu”. Bulwarówka wykorzystała ogólnopolski potencjał i wysłała ludzi aż do 12 budynków sądów w różnych miastach. Prowokatorzy przemycali do nich pojemniczki z wodą imitującą kwas, a nawet noże. „Ochrona w sądach to fikcja” - brzmiała konkluzja wybita ogromną czcionką w tytule. Ze zbrodniczymi akcesoriami prowokatorom nie udało się wejść ponoć tylko do trzech sądów - w Krakowie, Poznaniu i Gdańsku.

„Express” zadziałał na swoim podwórku. Nasz prowokator miał w plecaku buteleczkę po perfumach wypełnioną „dziwną” substancję i usiłował sforsować bramkę i dwóch bramkarzy przy wejściu do bydgoskich sądów na Wałach Jagiellońskich. Na próżno. Buteleczka została wykryta i zarekwirowana. Następnego dnia nasz tytuł był równie kategoryczny jak „Faktu”, ale formułował przeciwną konkluzję: „Kwasu ani noża do sądu nie wniesiesz”.

Nasze rozpoznanie na pewno przypadnie do gustu pracownikom i klientom bydgoskiego sądu, a także lokalnym patriotom, jak kania dżdżu wyczekującym zestawień i porównań, które pokazują Bydgoszcz w roli krajowego lidera. Rozum podpowiada z kolei, że na podstawie jednej próby nie sposób wyciągnąć żadnych ogólnych wniosków. Być może bydgoski sąd zatrudnił wyjątkowo profesjonalną ochronę, a być może nasz prowokator trafił na najlepszą parę ochroniarzy albo zdradzał oznaki zaniepokojenia, albo wreszcie tamtejsza ochrona rutynowo dokładniej sprawdza co dziesiątego wchodzącego i akurat trafiło na naszego człowieka.

Ważniejsza od tych spekulacji wydaje się odpowiedź na inne pytanie. „Fakt” formułuje je tak: „Czy strażnicy, w większości emeryci i renciści, zatrudniani na minimalną stawkę godzinową, to gwarancja ochrony sądów?”.

Dodałbym do nich rzeszę ochroniarzy oraz portierów i recepcjonistów w urzędach, biurach i dużych firmach, do których przychodzi wielu interesantów. Przekonałem się nieraz, że zdarzają się wśród nich ludzie przemili, lecz kompletnie pozbawieni cech dobrego agenta ochrony. Pracują za głodowe stawki, bo nie mają innego sposobu, by dorobić do głodowej emerytury. Dlaczego są zatrudniani?

Dlatego, że pracodawca nie znalazłby innych chętnych do pracy za takie wynagrodzenie. Dzięki temu firma ochroniarska może potem złożyć najtańszą ofertę na przetargach ogłaszanych przez firmy potrzebujące ochrony. Wygrywa taki przetarg i za chwile kompania dobrych wojaków Szwejków, w uniformach lub bez uniformów, obejmuje senną wartę przy bramach, bramkach, w portierniach i recepcjach.

Warto by zadać sobie jeszcze jedno rozsądne pytanie: dlaczego ochraniana instytucja nie reaguje, gdy widzi, że zaczęła jej strzec niby-ochrona?

Myślę, że z powodu asekuracji. Wybór jakościowo lepszej oferty, ale droższej, to ryzykowna decyzja - zwłaszcza w firmach państwowych i samorządowych. Więc się nie wychylą…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!