W poniedziałek do łódzkiego sądu rejonowego 50-latek przemycił buteleczkę z kwasem siarkowym. Przed wejściem na salę rozpraw oblał żrącą substancją 39-latkę, która oskarżała go o stalking i miała złożyć tego dnia zeznania. Kobieta z poparzeniami twarzy, szyi i ramion trafiła do szpitala. Jej oprawca trafił w ręce policji, w momencie ataku miał pół promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Sąd tłumaczył, że mężczyźnie udało się wnieść kwas do sądu, ponieważ „standardowa kontrola przy wejściu jest ukierunkowana na wykrywanie metali”. Minister sprawiedliwości w związku z tym incydentem poprosił o wzmocnienie ochrony osób przebywających na terenie sądów i dokładniejszą kontrolę przedmiotów wnoszonych do sądowych budynków.
- Nasza ochrona jest liczna i szczelna, także nie ma powodów, aby stosować jakieś nadzwyczajne środki ostrożności - zapewniał nas we wtorek sędzia Włodzimierz Hilla, rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.
Sprawdziliśmy, czy tak jest w istocie. O tym jak wypadła nasza prowokacja dziennikarska przeczytasz w środowym wydaniu Expressu Bydgoskiego.