Kiedy to ja byłem pierwszy raz w bydgoskim parku przemysłowym? Mam kłopoty, żeby sobie to przypomnieć, bo tyle lat minęło. Pamiętam tylko tyle, że chodziłem po krzakach, a ówczesny prezes mówił, że jest wdzięczny prezydentowi miasta, że załatwił mu tę robotę. I plany były niezłe.
Potem z którymś z kolejnych prezesów jeździłem tymi parkowymi, poniemieckimi drogami. Były takie dziury, że prezes podskakiwał na fotelu i prawie uderzał głową w sufit auta. Też miał plany, o których dużo opowiadał. Z obecnym prezesem również jeździłem po parku. Zdaje się, że toyotą rav, ale mogę się mylić, bo bardziej patrzyłem na nowe drogi niż na auto. No i też słuchałem. To było w ubiegłym roku.
<!** reklama>
To nie jest tak, że coś zaczyna działać od razu. Ale dziesięć lat na rozbieg to przesada. Jeden z radnych powiedział mi wczoraj, że nasz park przemysłowy jest tak duży jak parki w Solcu czy Barcinie. Trochę to ujma na bydgoskim honorze, że inni, mniejsi, mogą tyle samo co my.
Oczywiście wiadomo - park ma kłopoty. A to prezydentowi ucieka inwestor, bo ma za daleko do autostrady, a to zabrakło pieniędzy na zrobienie wszystkich dróg i trzeba dołożyć z własnej kasy, a to znowu problem z badaniami gruntu, na które trzeba wydać prawie milion złotych, bo przedsiębiorcy chcą mieć pewność, że jest bezpiecznie. I tak dalej. Bo inwestora to tu nie ma. A miały cuda być, łącznie z produkcją skrzyń biegów do toyoty.
Dzięki Bogu Neupak wiedział, czego chciał - kupił teren i się buduje. Sukces. I drugi będzie - też szybki. Po parku już jeździ autobus miejski, a na początku przyszłego roku ma jeździć kolejny. Będzie dowoził ludzi do pracy.
Był las, potem dziurawe drogi. Teraz człowiek jeździ po tym parku i patrzy na puste łachy piachu i się zastanawia - po co komu drogi do piachu?