W sondażu - firmowanym przez Janusza Golinowskiego, profesora UKW, wygrał co prawda Rafał Bruski z 38 procentami głosów, ale tuż za nim uplasował się Konstanty Dombrowicz (ponad 31 proc. głosów), trzecie miejsce zajął Marek Gralik (14 procent głosów).
[break]
Tymczasem okazało się, że różnica w wynikach wyborów między 2 a 3 miejscem wyniosła niewiele ponad 200 głosów na niekorzyść Marka Gralika. Najbardziej faktem opublikowania sondażu oburzona wydaje się być Platforma Obywatelska.
- To sytuacja bez precedensu, kupowanie ogłoszeń w mediach z własnym sondażem wyborczym w piątek, tuż przed głosowaniem. W politycznej historii Bydgoszczy taka rzecz nigdy nie miała miejsca. Rodzi to pytanie, czy ktoś sondażami nie chce wpływać na wolę wyborców i sugerować im decyzji przy urnie wyborczej. Doszło do sytuacji, w której użyty został autorytet Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego. Nie stawiamy takiej tezy, stawiamy pytanie - podkreślał na wczorajszej konferencji Michał Sztybel, radny PO. - Dziś złożymy wniosek o udostępnienie informacji publicznej do UKW w sprawie umowy między komitetem wyborczym Konstantego Dombrowicza a uczelnią, bo sam komitet zapewniał, że zlecił uczelni przeprowadzenie sondażu. Jeśli jednak był to sondaż badawczy studentów, prowadzony w ramach ich zajęć, to wszystkie komitety powinny mieć do niego równy dostęp podobnie jak i do ankiet, przeprowadzonych na długo przed opublikowaniem sondażu. Jeśli to nie było zajęcie badawcze, chcemy zobaczyć umowę i wiedzieć, czy nie naruszono dobrego imienia uniwersytetu jako uczelni bezstronnej.
- Wątpliwość budzi fakt, że profesor występuje w dwóch rolach. Jako Kierownik Zakładu Socjologii Polityki i Komunikowania Społecznego UKW (tak podpisał się pod sondażem profesor), a z drugiej pełnomocnik wyborczy KWW Porozumienie Dombrowicza. W związku z tym chcemy skierować tę sprawę do Komisji Etyki UKW na ręce prof. Dariusza Łukasiewicza. Problemem jest to, że być może zachodzi konflikt interesów. Chcemy, by komisja etyki na ten temat się wypowiedziała - mówi Lech Zagłoba-Zygler z PO.
Od badań profesora odcina się zdecydowanie UKW. - Sondaż został przeprowadzony przez profesora, który jest pełnomocnikiem komitetu wyborczego - podkreśla Małgorzata Jendryczka, rzecznik UKW. - Badanie to wykonywał profesor z własnej inicjatywy, a nie z inicjatywy uczelni. Ankieterzy nie byli studentami naszej uczelni, tylko wolontariuszami komitetu wyborczego.
Rzecznik jednak wątpi, czy sens ma składanie wniosku o wyjaśnienie sprawy do uczelnianej komisji etyki. - Jeśli wpłynie oficjalny wniosek w tej sprawie, zostanie oczywiście przeanalizowany. Zwykle jednak wnioski do komisji etyki wpływały ze strony środowiska naukowego i dotyczyły raczej ewentualnych podejrzeń o plagiat - wyjaśnia Małgorzata Jendryczka.
Kwestię sondaży publikowanych przed wyborami chciało ustawowo rozwiązać Polskie Stronnictwo Ludowe, które już dwa lata temu zbierało większość pod projektem, zakazującym publikowania sondaży na dwa tygodnie przed terminem głosowania. - Niektórzy proponowali, żeby zakazać publikacji sondaży przez cały okres trwania kampanii. Te dwa tygodnie to okres kompromisowy - mówił wtedy poseł PSL Eugeniusz Kłopotek.
Partia może wrócić do tego pomysłu. Kilka dni temu wicepremier Janusz Piechociński nie krył wzburzenia sondażem, w którym pytano Polaków, na kogo oddaliby głos w wyborach parlamentarnych (tymczasem wyborcy wybierali władze samorządowe, w których startuje szereg komitetów lokalnych, których w sondażach parlamentarnych po prostu nie ma). Janusz Piechociński uznał to za manipulację.