Drewniana dzwonnica przy inowrocławskiej farze mogła zostać podpalona. Zniszczenia są tak duże, że prawdopodobnie trzeba będzie ją rozebrać.
Strażacy otrzymali zgłoszenie o gęstym dymie wydobywającym się z obiektu tuż przed godziną 15. Na miejscu pojawiło się sześć zastępów. Akcja gaszenia trwała około godziny. Później odbywało się dogaszanie i szacowanie strat oraz próby ustalania przyczyny.
- Przy jednej ze ścian dzwonnicy znaleziono materiał, który mógł być przyczyną pożaru - informuje kapitan Artur Kiestrzyn z inowrocławskiej straży pożarnej. Więcej na razie mówić nie chce ponad to, że raczej niemożliwe było powstanie ognia wewnątrz zamkniętego obiektu, bowiem był on odcięty od wszelkich mediów, więc coś takiego jak np. zwarcie instalacji elektrycznej nie wchodziło w grę.
Te tajemnicze słowa nabierają znaczenia po rozmowie z proboszczem kościoła św. Mikołaja, Romuladem Drążkowskim.
- W okolicach dzwonnicy kręciło się zawsze dużo ludzi - dzieci, młodzież i dorośli. Kilka desek było już tak nadpalonych, że trzeba było je wymieniać - przyznaje.
Proboszcz ocenia ze smutkiem, że zabytkowa dzwonnica znajduje się w takim stanie, że prawdopodobnie trzeba będzie ją rozebrać. Uszkodzony został też co najmniej jeden z zabytkowych dzwonów w niej się znajdujących. Z relacji duchownego wynika, że pękł, gdy spadał z płonącej konstrukcji.
Drewniany obiekt został postawiony w 1922 roku. Jak relacjonują mieszkańcy, jego okolice stanowiły miejsce alkoholowych libacji. W budowli znajdowały się w trzy zabytkowe dzwony: ważący 204 kilogramy późnogotycki z XV wieku, ważący blisko tonę barokowy z wizerunkiem Matki Boskiej z Dzieciątkiem i św. Mikołaja oraz słowacki, pochodzący z 1928 roku.
