W powierzchnię Ziemi każdej doby uderza 8,5 mln piorunów. To aż 100 gromów na sekundę! Statystycznie 16 piorunów trafia w ciągu doby w powierzchnię równą 1 tys. km kwadratowych. Przeciętna burza wiosną lub latem wyzwala energię równą eksplozji 250 tys. ton trotylu. To kilkanaście razy więcej niż wyzwolił wybuch bomby atomowej w Hiroszimie.
<!** Image 2 align=none alt="Image 156488" sub="Piorun może mieć temperaturę wyższą niż powierzchnia Słońca, może być długi na kilkadziesiąt kilometrów i uderzyć w Ziemię dwukrotnie">Moc piorunów
Okazuje się jednak, że ta moc piorunów jest jeszcze większa, bo - według ustaleń badaczy - jeden piorun najczęściej uderza w powierzchnię Ziemi przynajmniej w dwóch miejscach.
<!** reklama>Moc piorunów przeanalizował zespół badawczy z Instytutu Fizyki Atmosfery na Uniwersytecie Arizony w Tucson, kierowany przez dr Williama C. Valine i dr. E. Philipa Kridera. Uczeni ci stwierdzili, że 35 proc. piorunów uderzało w Ziemię w dwóch, a nawet w większej liczbie miejsc, odległych od siebie o dziesiątki metrów. Eksperci nazwali te pioruny błyskawicami wielokrotnego kanału - od ich charakterystycznego rozwidlonego kształtu.
- Większość ludzi zakłada, że piorun uderza w jednym tylko punkcie - mówił dr E. Philip Krider. - Tymczasem ryzyko trafienia przez piorun jest około 45 procent wyższe niż liczba błyskawic, ponieważ na jeden piorun przebiegający z chmury do Ziemi, przypada średnio około 1,45 miejsc trafień.
Zaskakującym odkryciem jest też ustalenie, że gromy biją nie tylko z nieba. Analizy amerykańskiego zespołu badaczy, przeprowadzone podczas burzy tropikalnej u wybrzeży Puerto Rico, wykazały jednoznacznie, że kilkanaście proc. piorunów bije z Ziemi w niebo.
Wcześniej kilkakrotnie udało się naukowcom sfilmować tego rodzaju zjawisko, jednak uczeni zakładali, że pioruny uderzające z Ziemi to niezwykle rzadka anomalia. Podstawą dla takiego osądu był fakt, że pierwsze w historii zdjęcie pioruna kierującego się w górę wykonano dopiero 5 lipca 1989 roku. Kolejne takie zjawisko sfilmowano 14 września 2001 roku w obserwatorium astronomicznym w Arecibo. Ten materiał mógł szczegółowo przebadać zespół ekspertów pod kierownictwem dr. Victora Pasko z Penn State University. Analiza filmu wykazała wtedy, że bijący z Ziemi w niebo piorun miał aż 70 km długości.
Wszystkie te właściwości sprawiają, że ryzyko porażenia piorunem jest dużo większe niż zwyczajowo się zakłada. Odczuł to na własnej skórze 40-letni Japończyk, który jechał na rowerze przez jeden z parków w Tokio. Piorun trafił dokładnie w metalowe oprawki okularów mężczyzny, po czym energia gromu przeskoczyła na ramę roweru i przez nią przeszła do ziemi.
Z Ziemi w niebo?
Japończyk wyszedł z tej groźnej przygody niemal bez szwanku - skończyło się na nieznacznym poparzeniu. Co ważne, burza, która wtedy przetoczyła się nad stolicą Japonii, była tak potężna, że wyładowania zniszczyły kilka drzew w parku. Czy biły tam pioruny z Ziemi w niebo, tego nie wiadomo. Jednak, zdaniem japońskich uczonych, intensywność zjawiska wskazywała, że wiele piorunów uderzyło w park dwukrotnie.