Jesienią 1918 roku polscy mieszkańcy Pomorza i Kujaw czuli nadchodzącą niepodległość, ale też obawiali się połączenia z resztą ziem ojczystych, postrzeganych jako obszar wielkiej biedy i zacofania.
<!** Image 2 align=right alt="Image 101510" sub="Uroczysty pochód delegatów na Sejm Dzielnicowy w centrum Poznania w dniu rozpoczęcia obrad, tj.
3 grudnia 1918 roku.
/ Fot. Archiwum ">Zarówno w Bydgoszczy, będącej w 1918 roku skrajem Wielkopolski, jak i w Toruniu, utożsamianym z Pomorzem Nadwiślańskim, zdawano sobie doskonale sprawę z odrębności tych regionów w porównaniu z resztą ziem traktowanych jako polskie. Długoletnia przynależność do zaboru pruskiego, a tym samym stojący na wyższym poziomie rozwój cywilizacyjny, wywoływały obawy przed skutkami połączenia z resztą kraju, postrzeganą przez mieszkańców naszych terenów jako obszar biedy i zacofania.
Nic zatem dziwnego, że w okresie kształtowania się państwa polskiego pojawiały się w naszym regionie głosy dotyczące odrębności. Wśród postulatów zgłaszanych na lokalnych wiecach nie było co prawda, poza nielicznymi sygnałami, nawoływań do utworzenia odrębnego, niezależnego państwa, ale nie brakowało apeli o autonomię regionu.
Gorączka pierwszych dni
Jesienią 1918 roku na Kujawach i Pomorzu przyszła państwowość była jeszcze nieokreślona. Zgodnie z postanowieniami rozejmu, Niemcy mieli wycofać się na granice z 1914 roku. Czekano na decyzje konferencji pokojowej w Wersalu.
<!** reklama>11 listopada mieszkańcy większych miast naszego dzisiejszego regionu żyli w niepewności i chaosie, wywołanych buntem żołnierzy niemieckich w miejscowych garnizonach. W odpowiedzi na wiadomości docierające ze środkowej Polski rozpoczęło się aktywizowanie sił polskich. Zrazu poprzez wiece, następnie poprzez powoływanie organizacji lokalnych.
Nie próżnowali także i Niemcy. Widząc realne zagrożenie dla przynależności państwowej Pomorza, próbowali wykorzystać wciąż posiadaną władzę administracyjną. Na przykład burmistrz Brodnicy zgromadził licznych w tym mieście mistrzów cechowych i zażądał od nich podpisania odezwy domagającej się przyłączenia Brodnicy z okolicami do przyszłego państwa pruskiego.
Pierwszy polski wiec na Kujawach i Pomorzu odbył się już 11 listopada w Toruniu. Zwołali go znani działacze narodowi, Władysław Szuman i Antoni Brejski. W kolejnych dniach dochodziły wieści o zgromadzeniach w Chełmży, Szubinie, Żninie, Wtelnie. Wszędzie tam powoływano tymczasowe rady ludowe dla ochrony polskich interesów.
<!** Image 3 align=left alt="Image 101510" sub="Polski Komitet Narodowy w Paryżu reprezentowany był
w większości przez działaczy Narodowej Demokracji / Fot. Archiwum">Jak relacjonowała ówczesna pomorska prasa, odbywało się to w atmosferze spokoju. „Chciano wmówić, że my gwałtem od Prus się oderwać zamierzamy, nawet powstanie szykujemy. To nieprawda. Chcemy pokoju i rozwagi. Bądźmy cierpliwi, co kongres pokojowy postanowi”.
Przy okazji informowano o agresywnych poczynaniach żołnierzy niemieckich. Na przykład podczas wiecu w Turznie wpadli oni na zebranie Polaków i oddali około 50 strzałów w powietrze, by rozpędzić uczestników.
Tego burmistrza już nie chcemy
Wiatr historii sprawił, że postulaty polskie były realizowane coraz łatwiej i częściej. Z końcem listopada rejencja bydgoska wydała na przykład nakaz, by nauka religii odbywała się w języku polskim we wszystkich oddziałach szkół ludowych. Wprowadzano również do szkół naukę języka polskiego.
W miejscowościach, w których Polacy stanowili większość, np. w Strzelnie i Szubinie, uchwałami polskich rad usuwano niemieckich burmistrzów, stanowiska te przejmowali Polacy. W dalszej kolejności wymieniano nawet kierowników szkół. W Szubinie trwało to jednak krótko. „Stary” burmistrz wezwał na pomoc wojsko, które z bronią w ręku umożliwiło mu powrót do gabinetu.
Konflikt narodowościowy zaogniał się jeszcze bardziej na tle stanowiska wobec zachodzących w Niemczech przeobrażeń rewolucyjnych. Polacy nie chcieli w nich brać udziału. Bardziej zajmowała ich sprawa niepodległości niż socjalizmu. Wśród Niemców natomiast hasła rewolucyjne brały górę. Podkreślano potrzebę jedności robotniczej bez podziałów na narodowość. Przewodniczący Rady Robotniczo-Żołnierskiej w Bydgoszczy Stroessel ostro odcinał się od kontaktów z Polską Radą Ludową, bowiem „należą do niej właściciele ziemscy, księża i szlachta, a ja z takimi gadać nie zamierzam”.
Obie strony obwiniały się o zaniedbania. Niemcy zarzucali polskim kolejarzom, że w złych warunkach transportowani są żołnierze wracający ze wschodniego frontu. „Gazeta Toruńska” z kolei donosiła o przyjazdach tysięcy jeńców z frontu zachodniego i robotników sezonowych z Niemiec, którzy w mrozie nocują w Toruniu pod gołym niebem.
Na terenie zaboru pruskiego szerzono pod koniec 1918 roku przekonanie o wyższości Wielkopolski nad innymi polskimi dzielnicami. Powszechnie zaczęto zadawać pytanie: „Kto do kogo ma się przyłączyć, my do Warszawy, czy Warszawa do nas?”
18-19 listopada delegacja poznańska przebywała w Warszawie w celu stworzenia wspólnego rządu, reprezentującego siły polityczne trzech zaborów. Do ugody jednak nie doszło. Na zwołanym w pierwszych dniach grudnia Sejmie Dzielnicowym dla ziem całego zaboru pruskiego odcięto się od współpracy z Warszawą. Szukano pomocy i opieki w Polskim Komitecie Narodowym w Paryżu.
Tendencje separatystyczne nasilały się. Prasa poznańska tak to ujmowała: „Ze względu na to, że to kraj znacznie wyższej kultury niż reszta Polski - potrzebuje autonomii. Tylko tak można uniknąć katastrofy”.
Siła Wielkopolski
W Warszawie poznański Sejm był postrzegany jako „machinacja żywiołów reakcyjnych, aby zabór pruski odosobnić i przeciwstawić rządowi ludowemu”. Działaczy Narodowej Demokracji z Wielkopolski oskarżano o chęć utworzenia Republiki Poznańskiej.
Były istotne powody do takiego postrzegania sytuacji. Wielkopolska miała bowiem własną armię, która nie składała przysięgi rządowi Rzeczypospolitej, ale Komisariatowi Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu. Tenże komisariat na własną rękę zaopatrywał się w broń za granicą, a także... nawiązał stosunki dyplomatyczne z Finlandią!
Wojciech Korfanty, znany działacz endecji wywodzący się z Górnego Śląska, należał do największych zwolenników separatyzmu. Proponował ustanowienie w ramach Polski trzech autonomicznych regionów: województw górnośląskiego, wielkopolskiego i pruskiego z własnymi sejmami.
Skrajni działacze poznańscy szli jeszcze dalej: rozważali w przypadku niepowodzenia prób uzyskania znaczących wpływów w Warszawie utworzenie odrębnego państwa, złożonego z wymienionych wyżej trzech regionów. Mimo to propozycja pozostania w składzie państwa pruskiego, gdzie szanse na autonomię były dużo większe, nie zyskała prawie żadnego poparcia.
Do zgody doszło wiosną 1919 roku, tendencje separatystyczne odzywały się jednak, głównie w Poznaniu, przez całą dekadę lat 20.
Warto wiedzieć
Sejm Poznański
14 listopada 1918 roku tymczasowy Komisariat Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu wydał odezwę w sprawie przeprowadzenia wyborów delegatów do Polskiego Sejmu Dzielnicowego.
Wybory te odbyły się w niezwykłym pośpiechu od 16 listopada do 1 grudnia 1918 roku. Przeprowadzono je na ogół na wiecach.
Do Sejmu, który obradował 3-5 grudnia 1918 roku, wybrano 1399 delegatów, w tym 526 z Wielkopolski, 431 ze Śląska, 262 z Prus Królewskich, 133 ze skupisk ludności polskiej w Niemczech oraz 47 z Warmii i Mazur.