Argumenty w apelach i przestrogach padały różne. Niektóre odwoływały się do wiedzy, inne do miłosierdzia – a nawet do gróźb. Łącznie z tymi najcięższego kalibru: jeśli dowiem się, że odpalałeś fajerwerki, wyrzucę cię z grona znajomych na Facebooku.
Efekt? Powiedziałbym: zróżnicowany. Zacznę od wsi, której mam przyjemność być reprezentantem. Wieś w oczach miastowych i w odniesieniu do zwierząt uchodzi na bastion ciemnoty. Gdzie w mieście zobaczysz jeszcze psa uwiązanego przy budzie na łańcuchu? Chyba nigdzie. A na wsiach to ponoć dość częsty obrazek.
Guzik prawda! Może tak jest na jakichś wsiach zabitych dechami, ale nie na wsiach pod Bydgoszczą. W mojej okolicy zauważam tylko dwa duże i mocno owłosione psy, które cały rok spędzają na dworze. Jednak żaden z nich nie biega po obejściu z łańcuchem na szyi, a budy mają porządne.
Jeśli zaś chodzi o sztuczne ognie i petardy, to tego sylwestra mogłem nie brać sobie do serca apelu dyrektorki bydgoskiego schroniska dla zwierząt, proszącej, by ostatni spacer zrobić z psiakiem o godzinie 20.30 i później już nie wychylać nosa z domu. Ja z moim Omarem wyszedłem pół godziny po północy, po czym spokojnie przeszliśmy ponad kilometr, tylko gdzieś z oddali słysząc nieliczne puknięcia. Omar wcale się nimi nie przejął.
A w mieście? Sądząc po reakcjach w mediach internetowych i na podstawie noworocznych pogaduszek przez telefon przy składaniu życzeń, mało się zmieniło. Blokowiska trzęsły się od wystrzałów, zaś niebo nad nimi płonęło. W tej sytuacji odwołanie miejskiego sylwestra wraz z pokazem sztucznych ogni, m.in. z argumentacją ochrony dobrostanu zwierząt, tyle dobrego w praktyce przyniosło, że paru staruszków zamieszkałych w okolicy Starego Rynku mogło wcześniej uderzyć w kimono. A i to, jak widać na zdjęciu, nie jest pewne. Oczywiście liczy się również dobry przykład, który popłynął z ratuszu. Tyle że do blokowisk przykład ten najwyraźniej nie dotarł.
Jaki może być kolejny, bardziej skuteczny krok miejskiej władzy w celu ukrócenia fajerwerkowego rozpasania? Trudna sprawa. Całkowity zakaz strzelania w sylwestra i Nowy Rok pachnie ograniczaniem swobód obywatelskich. Co jeszcze ważniejsze, byłby praktycznie niemożliwy do wyegzekwowania. Może zatem, na podobieństwo stref na wodzie, w których można używać skuterów i motorówek, spróbować wyznaczyć strefy w mieście, w których tylko i wyłącznie można będzie pobawić się pirotechniką? Na przykład na którymś ze stadionów. Upadłby wtedy argument zabierania praw obywatelskich, ale niestety pozostałby kłopot z egzekucją przepisu.
Na zakończenie o kotach. Coś, co niezręcznie komentować. Wyczytałem, że Stowarzyszenie Stukot w Bydgoszczy, które w zasadzie pomaga kotom, postanowiło wyjątkowo pomóc jednej z ich właścicielek. Pani ma 15 zwierzątek pod swych dachem i za ich sprawą popada w coraz większe długi. Z samej lecznicy weterynaryjnej rachunek za rok 2023 wyniósł… 140 tys. zł! Stukot organizuje w Internecie zrzutkę na pomoc dla nieszczęśniczki. Czy aby tylko za rok, jeśli zrzutka się powiedzie, miłująca koty pani nie będzie ich miała pod swym dachem trzydziestu i 280 tys. zł długu u weterynarza?
