<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/goralski_krystian.jpg" >Dążenie do upragnionego celu w sporcie w sposób niezgodny z zasadami sportowej rywalizacji nie zawsze popłaca. Przekonało się o tym już ponad sto osób oskarżonych w tak zwanej „aferze korupcyjnej” w piłce nożnej. Od 2004 roku prokuratury mają pełne ręce roboty. W całość zaangażowane są kluby, działacze, piłkarze, sędziowie i obserwatorzy. Skala problemu jest ogromna. Zapadły już wyroki, część postępowań jest nadal w toku.
Wydawałoby się, że problem ten dotyczy tylko futbolu. Tymczasem okazało się, że podobny przypadek zdarzył się również w żużlu. Dyscyplinie, w której pieniądze odgrywają ogromną rolę i presja na wynik jest bez wątpienia olbrzymia. Padło na osoby związane z pierwszoligowym Intarem Ostrów Wielkopolski. Cztery osoby zostały oskarżone o próbę „ustawienia” meczu żużlowego między Stalą Gorzów a Intarem. Obie te drużyny w minionym sezonie walczyły o awans do ekstraligi.
Czterej oskarżeni, były trener Klubu Motorowego Ostrów Lech K., były prezes Jan Ł. oraz jeden ze sponsorów Jan G. i jego syn Marcin, za pomocą łapówek chcieli przekonać do słabszej postawy jednego z zawodników Stali Gorzów. Ten jednak nie przystał na propozycję i zgłosił sprawę policji. Ta decyzja może sprawić, że był to pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz, gdy udało się złapać kogoś na próbie przekupstwa. Wątpię, aby po tej aferze ktoś zdecydował się jeszcze na taki krok. Uczciwość żużlowca sprawi bowiem, że ludzie będą bali się w ten sposób załatwiać sprawy.