Tu można przynieść jedzenie, którego ma się za dużo i zostawić je dla tych, którym go brakuje. Ci mogą sobie wziąć to, co jest im potrzebne. Co ważne, zrobią to całkowicie anonimowo. Nikt tu nie będzie pytał ani o powody, ani o imię. Nikt nie będzie też sprawdzał, ile czego ktoś zabiera.
Karmnik - bo tak nazywa się jadłodzielnia otwarta wczoraj w południe na terenie kampusu Wyższej Szkoły Gospodarki - jest pierwszym tego typu miejscem w mieście. - Nasza uczelnia od lata angażuje się w inicjatywy społeczne, a w związku z tym, że idea foodsharingu jest nam bardzo bliska, jadłodzielnia to kolejna z takich inicjatyw - mówi Marta Sikora, socjolog z WSG.
- Pomysł sprawdził się na świecie i w wielu miastach w Polsce, jestem przekonana, że i tu nie zabraknie osób, które zechcą podzielić się z innymi tym, co mają.
Jak chronić się przed superbakterią?
A mogą to zrobić w niewielkim pawilonie, widocznym od strony ul. Królowej Jadwigi 14. W środku są regały i lodówka wypełnione tym, co już zostało do Karmnika przyniesione. Znajdziemy tam produkty suche, jak: kasze, makarony, ryż, mąka, a także słoiki z przetworami, sery, konserwy, owoce i warzywa.
- Przynosić można wszystko, czego mamy w nadmiarze, wykluczone jest jednak surowe mięso, dania zawierające surowe jaja oraz takie produkty, które są przeterminowane - tłumaczy Sikora. - Jadłodzielnia będzie czynna w godzinach działania kampusu - od 8.00 do 20.00.
W pomoc w jej funkcjonowaniu zaangażowały się osoby prywatne, studenci, ale także m.in. słuchaczki Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy WSG.
- To doskonała inicjatywa, tym bardziej że ludzi, którzy potrzebują wsparcia, nie brakuje - mówi Barbara Baran. - Mieszkam w okolicy i wiem, jak wiele osób z najbliższych dzielnic, czyli Bocianowa, Śródmieścia czy Okola jest w potrzebie. Wiem też, jakie ilości jedzenia często są wyrzucane. Takie miejsce jak jadłodzielnie pomogą przynajmniej częściowo rozwiązać te problemy.
Zobacz też: Bydgoszczanie rozdają żywność w antyrządowym proteście [WIDEO]
Idea dzielenia się jedzeniem w Polsce jest stosunkowo nowa. - Zaczęło się w zeszłym roku w Warszawie i nagle jadłodzielnie zaczęły wyrastać w Polsce jak grzyby po deszczu - opowiada Sabina Stankiewicz z WSG.
- Kolejne otwierają się w Lublinie, Szczecinie, Wrocławiu itd. Cieszę się, że i Bydgoszcz ma wreszcie swoją. Chcemy, by działała prężnie. Teraz będziemy szukali tzw. ratowników żywności, czyli wolontariuszy, którzy będą mogli odbierać żywność z umówionych miejsc i przywozić ją tutaj.
W naszym regionie jadłodzielnia na WSG jest już piątą. Trzy działają w Toruniu, jedna w Grudziądzu. Karmnik nie będzie jednak jedyną w Bydgoszczy. Z końcem marca jadłodzielnia zacznie działać przy ul. Gdańskiej 79. W najbliższym czasie jedna pojawi się też w Starym Fordonie.