MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pięć minut na Marsie

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Kiedyś odwiedziliśmy starego aktora. Znanego, z serialowym dorobkiem i marką wesołka, co to każdego rozbawi. A raczej rozbawiał, bo rozśmieszał lud do łez w latach słusznie minionych. Aktor wywiadu udzielił nam całkiem ciekawego, tyle że co chwila upewniał się z zadziwieniem, czy aby na pewno przyjechaliśmy do samej stolicy specjalnie dla niego. W przeciwieństwie do wielu kolegów miał bowiem doskonałe poczucie swojej pozycji. I jednocześnie ochotę na to, żeby znów poczuć się idolem.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Kiedyś odwiedziliśmy starego aktora. Znanego, z serialowym dorobkiem i marką wesołka, co to każdego rozbawi. A raczej rozbawiał, bo rozśmieszał lud do łez w latach słusznie minionych. Aktor wywiadu udzielił nam całkiem ciekawego, tyle że co chwila upewniał się z zadziwieniem, czy aby na pewno przyjechaliśmy do samej stolicy specjalnie dla niego. W przeciwieństwie do wielu kolegów miał bowiem doskonałe poczucie swojej pozycji. I jednocześnie ochotę na to, żeby znów poczuć się idolem.

Tamten wywiad zawsze mi się przypomina, kiedy docierają do nas kolejne newsy o dawnych gwiazdach. Czasami są to dowcipasy, czasami historie o tym, jak zapomniane wylądowały w przytuliskach. Bo dzisiejsza pop kultura nie znosi starości, a z drugiej strony wymusza tak szybkie zmiany trendów, że gwiazdy starzeją się parę razy szybciej niż kiedyś.

Mój aktor przypomniał mi się też podczas medialnego serialu mijającego tygodnia - czyli ballady o tragedii Czesławy Cieślak, znanej jako Violetta Villas. Czytaliśmy więc o tym, jak trafiła do szpitala psychiatrycznego, roztrząsaliśmy, czy bardziej winien jest syn czy gosposia, zastanawialiśmy się, co dalej. Bo dalej może być gorzej - tłumek klakierów wokół gwiazdy topniał wraz z tym, jak kończyły się profity, jakie przynosiła. I wielka gwiazda jedyne, co dziś ma, to długi, opinię kompletnie zdziwaczałej „psiej mamy” i nadzieję, że syn zajmie się nią na całego. Tyle że on chyba też nie ma pojęcia, co zrobić.

<!** reklama right>Wiem, wiem - Violetta Villas zawsze traktowana była raczej jako antygwiazda, królowa kiczu, przy której Ich Troje to wzorzec smaku. Ale pani Violetta była naprawdę wielką heroiną, tyle że tej dziwacznej odmiany kultury masowej spod znaku Las Vegas, której w Polsce do końca nie czujemy. Kultury, która ma otumanić przepychem na granicy błazenady, sznytem kopii piramid, kasyn, wielkich gal bokserskich i śpiewających gwiazd w rodzaju Toma Jonesa. To kultura przynosząca krocie, w której z dziecięcą radością zanurzają się w USA też ludzie o zupełnie innych upodobaniach. Pani Violetta to jedyna Polka, która wdrapała się tam na sam szczyt. W czasach komuny to było trochę tak, jakby została gwiazdą na Marsie. W III RP było już inaczej - upiorne schronisko dla zwierząt, religijna egzaltacja, groteskowe zachowania. W końcu szpital.

Wielkie gwiazdy starzeją się różnie. Zdecydowanie lepiej od idoli pop przychodzi to gwiazdom tak zwanej kultury wysokiej - tu młodość nie gra takiej roli, za to dzieła tworzy się ponadczasowe. Cóż, jaka sztuka, taka starość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!