Wczoraj sędziwą jubilatkę odwiedziła w imieniu burmistrza Żnina Teresa Dytman, kierowniczka Urzędu Stanu Cywilnego. Goście życzyli pani Pelagii przeżycia wielu lat w zdrowiu i radości.
<!** Image 2 align=right alt="Image 96483" sub="Sędziwa jubilatka w otoczeniu rodziny - synów Feliksa i Józefa oraz bratanka Mieczysława. Fot. Maria Warda">Przyszła na świat w Kołaczkowie w gminie Szubin 22 września 1907 roku wspólnie z siostrą Jadwigą. Bliźniaczki cieszyły się dobrym zdrowiem, chociaż Jadwidze nie dane było przekroczyć setki. Żyła 98 lat, ale ich starsza o siedem lat siostra Zofia urodzona w 1900 roku, także powitała kolejny wiek i odeszła do wieczności mając 101 lat.
- To jedyna tak długowieczna rodzina w naszej gminie - mówi Teresa Dytman, kierowniczka Urzędu Stanu Cywilnego w Żninie. - Jednak w Bożejewiczkach, gdzie obecnie mieszka nasza jubilatka, mamy także panią Anielę Mazelę, która w ubiegłym roku ukończyła 102 lata.
<!** reklama>Pelagia Lubawa wychowała się w wielodzietnej rodzinie. Miała pięcioro braci i cztery siostry. Przeprowadziła się do Bożejewiczek, bo tutaj była praca w majątku państwa Bogusiewiczów. Tutaj poznała swego przyszłego męża Stanisława. Brała ślub w kościele św. Floriana w Żninie w 1933 roku. Później przeprowadzili się do Szubina. Tam przy ulicy Winnica pani Pelagia wychowywała dwóch synów: Feliksa i Józefa. Pracowała w ogrodzie hodując kwiaty i warzywa oraz zwierzęta domowe. Chodziła także na wykopki do gospodarzy.
<!** Image 3 align=right alt="Image 96483" sub="Teresa Dytman przywiozła drobny prezent i życzenia od burmistrza Leszka Jakubowskiego Fot. Maria Warda">- Była przodownicą - mówią z dumą jej synowie. - Praca była ciężka, bo wtedy ziemniaki wybierało się haczką. Bratanek, pan Mieczysław, nie kryje podziwu dla swej cioci.
- Ona była bardzo pracowita - mówi Mieczysław Lubawy. - Dbała o czystość aż do przesady. Bardzo smacznie gotowała. Słynęła z dobrej kuchni. Jej specjalność to ogórki i zrazy.
Pani Pelagia uśmiecha się do gości. Sama nie zabiera głosu, bo słabo słyszy. Nie ma też takiej siły jak przed laty. Przy ubieraniu pomaga jej sąsiadka Teresa. Po południu zaglądają do niej dzieci pani Teresy. Ciocią opiekuje się także pan Mieczysław, który dojeżdża z Szubina. Synowie bowiem mieszkają daleko, jeden w Szczecinie, drugi w Helu. Pani Pelagia nie chce się do nich wyprowadzić. W Bożejewiczkach jest jej dom. Osiadła tu na stałe pięć lat temu, aby... opiekować się siostrą. Miała wtedy 96 lat. Najbliżsi mówią, że lekarze nie znają ich mamy, bo nigdy nie chorowała.
Wie co się dzieje na świecie, bo ogląda dzienniki telewizyjne oraz słucha radia. Dużo się modli. Pani Pelagia do dziś przywiązuje wagę do schludnego wyglądu. Kiedy dostaje emeryturę, opiekunka musi kupować jej perfumy i... kredkę do oczu.