Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żołnierz nie lubi bezczynności

Maria Warda
Ich życie mogłoby posłużyć za scenariusz niejednego filmu. Jan Młynarczyk, aby przeżyć nauczył się produkować bimber i robić... swetry na iglicach.

Ich życie mogłoby posłużyć za scenariusz niejednego filmu. Jan Młynarczyk, aby przeżyć nauczył się produkować bimber i robić... swetry na iglicach.<!** Image 2 align=none alt="Image 194494" sub="Mąż robił dla pani Gabrieli piękne swetry. Te, które mają na sobie, pan Jan wydziergał w ubiegłym roku / fot. Maria Warda">

Jeszcze niedawno w żnińskim kole Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej było sporo żołnierzy zwyczajnych, czyli takich, którzy walczyli w podziemnej armii. Dziś został tylko Pan z kolegą...

Tadeusz Motyka bardzo podupadł na zdrowiu, pamięć też go już zawodzi. Ja, Bogu dzięki, choć mam 91 lat, a w grudniu skończę 92, jakoś się trzymam. Byliśmy z żoną 1 sierpnia pod obeliskiem przy kościele św. Floriana uczcić pamięć powstańców warszawskich. Jesteśmy wdzięczni Franciszkowi Szafrańskiemu, że pamięta o tej tragicznej rocznicy i o nas.

Pochodzi Pan z Czewujewa pod Żninem. W naszym regionie w czasie okupacji raczej nie walczono z wrogiem. Jak trafił Pan do AK?

W 1940 roku Niemcy wywieźli nas w góry - do Nowego Targu. Pamiętam jak dziś te 19 wagonów z malutkimi przedziałami. W każdym po 6 osób. Po prostu dramat. Jakiś czas mieszkaliśmy w Nowym Targu, potem przesiedlili nas do wsi Pyzówka. Po dwóch latach udało nam się wyjechać do rodziny w Lubelskie. Ojciec miał tam brata. Tam wstąpiłem do AK.

Poddawano Pana weryfikacji?

Znali nas, bo jak już mówiłem, ojciec miał tam brata. Mój ród wywodzi się z Lubelskiego. Ponadto ufali nam, bo byliśmy wysiedleńcami. Byłem zwykłym szeregowym żołnierzem. Miałem pseudonim „Sęp”.

Dlaczego wstąpił Pan do AK, a nie do powstającej w 1942 roku Gwardii Ludowej?

Już wtedy wiedziałem, że Gwardia Ludowa, która później przemianowała się na Armię Ludową, trzyma z Sowietami, a więc są komunistami. Jako młody chłopak czytałem dużo. Wiedziałem, czym to pachną. Wymordowali przecież miliony Ukraińców, o innych narodach nie wspomnę.

Brał Pan udział w dużych akcjach?

Raz odbiliśmy 350 jeńców uwięzionych przez Niemców.

A później uciekaliście przed Armią Czerwoną?

Jak przyszli Rosjanie, to tych dowódców AK, którzy nie zdążyli przed nimi uciec, aresztowali, jednego nawet na Sybir wywieźli. Nam, zwykłym żołnierzom, nic nie robili, ale chcieli, aby iść z nimi na Berlin. Tak kombinowałem, aby nie iść. Wróciłem do Czewujewa.

Wróćmy jeszcze do czasów okupacji. Jak zdobywaliście pożywienie i inne niezbędne do życia rzeczy?

Było bardzo ciężko. Kiedy byliśmy w górach, pracowałem z ojcem przy budowie zakopianki. Za 10 godzin pracy mogliśmy kupić pół kilograma masła. Wszystko było na kartki. Nauczyłem się produkować bimber. Sprzedawaliśmy go i jakoś to było. Górale mieli owce i wełnę. Siostra nauczyła mnie robić na iglicach. Byłem bardzo zwinny, robiłem bardzo piękne swetry. To mi się nawet spodobało, tak że swetry i spódnice dla żony i córki robiłem jeszcze w ubiegłym roku. Wnuczce wydziergałem spódniczkę. Cieszyła się.

Wrócił Pan na gospodarstwo i został kułakiem?

Tak, w niby wolnej Polsce nazywano mnie kułakiem, ale to było trochę później, na początku lat 50. Zaraz po wojnie zabrano mnie na 6 miesięcy do odgruzowywania Warszawy. Pracowałem na Placu Zwycięstwa przy grobie Nieznanego Żołnierza. Biedna była ta nasza stolica. Tylko jeden hotel stał wśród gruzów. On do dziś stoi. Nie pamiętam jak się nazywa. Wróciłem do domu, aby pomagać ojcu. Byłem jedynakiem, a on miał bardzo zszargane zdrowie. Stracił je walcząc na froncie I wojny światowej. Do więzienia trafił w wolnej Polsce, bo nie chciał oddać ziemi do kołchozu. Zabrali go niby za nieodstawiony plan, chociaż zboże było jeszcze nieskoszone. Chcieli nas nastraszyć. Poszedłem do sądu w Żninie go bronić, bo bardzo pilnowałem, aby plany były oddane. Tam była pani prokurator, która miała nie więcej jak 20 lat. Na szczęście udało mi się zdobyć w gminie dokument i ojca wypuścili.<!** reklama>

Dzieci interesowały się Pana przeżyciami?

Nie tylko dzieci, ale i wnuki znają moją historię. Potrafią słuchać moich opowieści do północy i dłużej. Jak byłem w Warszawie i pokazywałem im miejsce, które odgruzowywałem, słuchali przez dwie godziny. Cieszę się, bo mam wspaniałą rodzinę. Z żoną Gabrielą przeżyliśmy w zgodzie 58 lat. Jednego co mi żal, to tego, że nie mogłem się uczyć. Kochałem książki.

  • Jan Młynarczyk, członek zwyczajny Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Koło w Żninie Mieszka w Żninie. Ma 91 lat. Kocha wieś. Wspólnie z żoną Gabrielą uprawia jeszcze małą działeczkę w Czewujewie. Małżonkowie wychowali 5 dzieci, doczekali się 12 wnuków i 3 wnuczek. Namiętnie ogląda relacje sportowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!