Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Wojciechowski: Stać mnie na wysokie skoki [wywiad]

Redakcja
Paweł Wojciechowski wraz ze swoim trenerem Wiesławem Czapiewskim
Paweł Wojciechowski wraz ze swoim trenerem Wiesławem Czapiewskim Dariusz Bloch
- Jestem w gazie - mówi 10 dni przed startem w mistrzostwa świata w Pekinie Paweł Wojciechowski. - Tylko wyniki powyżej 5,90 gwarantują medale.

[break]
W ciszy i spokoju do startu w Chinach na własnych obiektach na Zawiszy szykuje się mistrz świata (2011) i wicemistrz Europy (2014). Czy nie brakuje Panu zainteresowania mediów i presji wyniku?
Absolutnie nie. Jestem szczęśliwy, bo spokojnie realizujemy przygotowania z trenerem Wiesławem Czapiewskim.
Po udanym sezonie w ubiegłym roku na stadionie zakończonym srebrnym medalem w Zurychu, w trakcie tegorocznego halowego miał Pan problemy zdrowotne.
Sezon halowy dobrze się zapowiadał, ale na przeszkodzie stanęła kontuzja. Z powodu problemów związanych z budową prawej dłoni zacząłem odczuwać silne bóle podczas skakania. Miałem do wyboru albo poddać się zabiegowi chirurgicznemu albo zmienić technikę założenia rąk na tyczce. Czasu miałem bardzo mało. Wybrałem zmianę techniki.
Na czym w dużym uproszczeniu polegają zmiany?
Prawą ręką trzymałem tyczkę podczas skoku opartą na otwartym kciuku. Teraz trzymam tyczkę obiema zaciśniętymi dłońmi, inaczej układam je podczas odbicia. Brakowało mi pewności siebie, czy zmiany wyjdą mi na dobre i zagwarantują wynik. Podczas pierwszego startu na stadionie w Sopocie w deszczu i złych warunkach uzyskałem 5,40. Uwierzyłem w siebie i swoje siły. Dosyć szybko uzyskałem minimum na mistrzostwa świata, a w lipcu ustabilizowałem formę.
Trzy wyniki powyżej 5,80, w tym dwa uzyskane podczas Diamentowej Ligi, pierwszy tytuł mistrza Polski to świetny prognostyk przed mistrzostwami świata.
Analizując średnią moich wyników w sezonie ten jest moim najlepszym w karierze. Miałem już 16 startów i ze wszystkich jestem zadowolony.
Czego mogą się spodziewać kibice po Pana starcie w Pekinie?
Jestem w gazie i gotowy na wysokie skakanie.
Poziom w tym roku skoku o tyczce jest bardzo wysoki. Aż dwunastu zawodników skoczyło już w tym roku 5,80 i wyżej. Nie martwi Pana tak duża liczba kandydatów do medali?
Statystyki i rywale mnie nie interesują. Podczas konkursu walczę przede wszystkim ze sobą. Zdaje sobie jednak sprawę, że medale będą dzielone na wysokości powyżej 5,90. Jestem gotowy na tak wysokie skakanie. Faworytami do podium są mistrz i wicemistrz olimpijski Francuz Renaud Lavillenie i Niemiec Raphael Holzdeppe.
Czy na treningach skoczył Pan już kiedyś 6 metrów?
Nie wiem ile skaczę na treningach, bo gumową linkę mamy zawieszoną na stojakach na stałej wysokości 5,50. Nie jestem zawodnikiem treningowym, a stadionowym. Cieszę się z ustabilizowania wyniku i formy oraz z faktu, że na coraz wyższych wysokościach rozpoczynam udział w konkursach.
Już kilkakrotnie atakował Pan własny rekord Polski, ale bezskutecznie. Czego brakuje?
Rekordów nie bije się na zawołanie. Wykorzystując nową technikę oswajam się z wysokościami. Najbliżej poprawienia rekordu Polski byłem w Bydgoszczy podczas festiwalu lekkoatletycznego. Jestem jednak spokojny.
Od tego sezonu wspólpracuje Pan z psychologiem. Pomysł się chyba sprawdził?
Współpracuję z panem Zdzisławem Sybilskim z UKW. W okresie kiedy trenowałem na miejscu spotykaliśmy się jeden-dwa razy w tygodniu. Mój psycholog interesuje się moimi startami. Mało rozmawiamy o sporcie, bardziej o przygotowaniu mentalnym.
Zapewnia Pan, że jest w gazie, ale w ostatnim starcie na Memoriale Janusza Kusocińskiego w niedzielę w Szczecinie skoczył Pan tylko 5,45.
Konkurs został przeniesiony przed główną trybuną. Zawodnicy nie biegali po tartanie, tylko podeście. Dla mnie był on 1,5 metra za krótki, po drugie przy rozbiegu „nie oddawał” on prędkości.
Reprezentacja wylatuje jutro na aklimatyzaję do Japonii, skąd trzy dni przed startem przeniesie się do Pekinu. Pan ma jednak inne plany.
Zrezygnowaliśmy z obozu w Japonii, bo okazało się, że tam latają krótkie samoloty i mielibyśmy problem z przewiezieniem mierzących ponad 5 metrów tyczek. Dlatego z trenerem klubowym Wiesławem Czapiewskim lecimy 16 sierpnia prosto do Chin. 22 sierpnia mam kwalifikacje, a 24 sierpnia finał.
Azja jest dla Pana szczęśliwym kontynentem. Cztery lata temu z Korei wrócił Pan jako mistrz świata. Jak porównałby Pan oba występy?
Teraz startuje z bagażem doświaczeń. Wiem co czuję, na co zwracać uwagę. Mam zdecydowanie lepsze czucie tyczek i skoku. To duży kapitał.

Wiesław Czapiewski, trener klubowy Pawła
Zmiana techniki po sezonie halowym opóźniła przygotowania do startów na stadionie. Wysoki poziom na świecie męskiej tyczki sprawia, że z pokorą przystępujemy do mistrzostw świata. Nasz pierwszy cel to awans do finału. Miejsce w najlepszej dwunastce daje pełne szkolenie olimpijskie do igrzysk w Rio de Janeiro. Paweł będzie walczył o wysoką lokatę w Pekinie, ale to tylko przystanek do olimpiady.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!