Ostatnio posypały się ogłoszenia z ofertami odśnieżania dachów. Sprawdziliśmy, czy firmy oferujące takie specjalistyczne usługi są odpowiednio przygotowane do prac na wysokościach.
<!** Image 2 align=right alt="Image 143248" sub="„Fachowcy” na dachu bloku przy ul. Berlinga 4. Mężczyzna, który odśnieża, powinien być przymocowany do komina lub innego elementu stałego. Element niestały (drugi mężczyzna) ryzykuje upadek wraz ze swoim kolegą Fot. Miłosz Sałaciński">Zadzwoniliśmy pod kilka numerów z ogłoszeń. Postanowiliśmy sprawdzić, czy mamy do czynienia z profesjonalistami.
- Przyniesiemy ze sobą jakieś linki. Ale szczerze pani powiem, że to jest nasz sposób na dorobienie kilku groszy. Na co dzień jestem ogrodnikiem - z rozbrajającą szczerością odpowiada głos w słuchawce.
- Nasi pracownicy mają wszystkie pozwolenia, bo w sezonie letnim montujemy rusztowania - tłumaczy mężczyzna z innego ogłoszenia i zaczyna swój wywiad. - A jaki ma pani dach? Bo są porządne dachówki, na których można tańczyć discopolo i takie, co od razu pękają pod ciężarem.
Wydział Zarządzania Kryzysowego w bydgoskim ratuszu dysponuje listą 18 firm z regionu, którym - jak mówią urzędnicy - można zaufać. Zainteresowani odśnieżaniem dachu mieszkańcy mogą się po nią zgłosić. Specjaliści z Okręgowego Inspektoratu Pracy ostatnio szczególnie uważnie przyglądają się pracom na wysokościach. Ale mimo wszystko w branży pojawiło się sporo partyzantów - jak mówią o nich specjaliści - którzy wchodzą na dachy, nie mając pojęcia o fachu.
<!** reklama>- Kiedy zrobiło się głośno wokół interwencji na dachu bydgoskiego Tesco, z dnia na dzień namnożyło się chętnych do odśnieżania - mówi Piotr Błaszczyk z firmy P.W. Everest, która na rynku działa od 15 lat. - Zaczynają się tym zajmować firmy, którym w sezonie brakuje zleceń, a specjalizują się na przykład w remontach elewacji czy w malowaniu. Z buciorami wchodzą nam na dachy.
Zdarza się, że samozwańczy specjaliści są uzbrojeni tylko w łopaty. - Przyszli do mnie tacy jedni z tłumaczeniem, że są na polecenie Administracji Domów Miejskich. Nie wyglądali na profesjonalistów - mówi pan Krzysztof, mieszkaniec kamienicy przy ulicy Gdańskiej. - Stwierdzili, że muszą wejść na dach i poprosili o klucze na strych. Kiedy powiedziałem, że dach jest oblodzony i stromy, zrezygnowali.
Mało profesjonalnie wyglądali też panowie, którzy odśnieżali dach na 10 piętrze bloku przy ulicy Berlinga 4 w Fordonie (na zdjęciu). Co prawda jeden z nich nosił uprząż, ale linkę, wyglądającą na mocno wysłużoną, tylko trzymał pomocnik mężczyzny zgarniającego śnieg.
- Zatrudniamy kilka firm i każda z nich legitymuje się wymaganymi kwalifikacjami - twierdzi Andrzej Wyżgowski, wiceprezes Fordońskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która administruje budynkiem.
Jak rozpoznać na dachu fachowca?
- Osoby specjalizujące się w pracach na wysokościach mają na to pozwolenie i przechodzą badania lekarskie. Na ich wyposażeniu są, między innymi, uprząż, szelki, liny, karabińczyki. Przywiązują się do elementu stałego na dachu - do filaru, solidnego komina czy specjalnego punktu asekuracyjnego. Jeśli takowych brak, montują mocowania w murze.
- Specjalistyczny sprzęt musi posiadać atesty polskie i europejskie. Co pięć lat przechodzi kontrolę. Linę do prac na wysokościach można łatwo rozpoznać: na jej końcach powinny być laminowane etykiety z danymi.