Para z Nakła zniszczyła wynajmowane mieszkanie i je zadłużyła. Właściciel wstawił ich foto do internetu

Mężczyzna dał ogłoszenie o mieszkaniu na wynajem w Nakle. Zgłosił się młody mężczyzna. Strony spisały umowę. Wkrótce do lokatora dołączyła jego partnerka. Właściciel się zgodził. Sęk w tym, że wynajmujący przestali płacić.
- Pan tłumaczył, że stracił pracę - opowiada właściciel mieszkania. - Potem informował, że znalazł nową, w Warszawie. Prosili, żebym poczekał na pieniądze. Czekałem. Nie miałbym serca kazać wyprowadzić się młodej rodzinie, tym bardziej z malutkim dzieckiem.

Zadłużenie rosło, chociaż mężczyzna upominał kobietę i jej partnera. - W ciągu roku zapłacili dwa razy, nie licząc kaucji, przekazanej przy przeprowadzce - podkreśla. - Nie regulowali też rachunków za media. Łącznie byli winni mi ponad 10 tysięcy złotych.

Straty właściciela lokalu były większe. Okazało się bowiem, że najemcy zdewastowali mieszkanie. Upaskudzone ściany, śmieci, popielniczki pełne petów, wykręcone klamki od okien i brudne pampersy rozrzucone na podłodze - nie tylko takie „pamiątki” zostawili. - Widać też wgniecenia, które powstały przez uderzenie pięścią w drzwi i ściany - kontynuuje czytelnik.
Lokatorzy opuścili lokal. - Kilka miesięcy przed zakończeniem okresu najmu zapowiedziałem im, że pod koniec wakacji będą musieli się wyprowadzić, jeżeli nie zapłacą. Nie zapłacili. Nawet osobiście nie oddali mi kluczy. Wrzucili do skrzynki pocztowej.

Minął ponad miesiąc. - Wciąż pozostają nieuchwytni dla mnie - dodaje nasz rozmówca. - Zaczynam własnymi siłami robić remont. Lokatorom nie podaruję.

Mężczyzna ostrzega innych właścicieli przed wynajmem mieszkań tej parze.

- Wstawiłem post na Facebooka i zamieściłem zdjęcie moich dawnych już lokatorów. Tak, działałem z premedytacją. I wiem, że wstawianie fotek, na których widać innych ludzi, ale bez ich zgody, jest niezgodne z przepisami o ochronie danych osobowych.

Miał jednak cel: - Skoro unikający mnie pani i pan poszliby na policję zgłosić, że pokazałem ich zdjęcie, to daliby się złapać. Na pewno dzięki sile internetu wiedzą, że zrobiło się o nich głośno. Do mnie natomiast nie odezwali się.

Właściciel zniszczonego mieszkania chciał, aby policja zajęła się sprawą. - Funkcjonariusze stwierdzili, żebym sam próbował ją rozwiązać. Tyle że nie znam nowego adresu moich dawnych wynajmujących, więc nie mogę im wysłać np. wezwania do zapłaty. Wystąpię też na drogę sądową. Wcześniej też wynajmowali mieszkanie i podobnie postąpili.
Zrzeszenie Właścicieli i Zarządców Domów w Bydgoszczy zna podobne przypadki. - Nie należą do rzadkości - zaznaczają. - Najemcy niekiedy zostawiają zdewastowane, kompletnie zdemolowane mieszkania. To podobnie, jak długi. Nasz rekordzista zalegał 100 tys. zł.

Podobne przypadki się zdarzają w województwie kujawsko-pomorskim. Mieszkanka Torunia opisywała: - Myślałam, że skoro wynajmuję mieszkanie studentowi, to dobrze trafiłam. Myliłam się. Urządził melinę. O libacjach alkoholowych powiedzieli mi sąsiedzi. Złożyłam niezapowiedzianą wizytę. W kuchni naliczyłam 36 butelek po piwie. Wypowiedziałam lokatorowi umowę. Przy okazji wyszło na jaw, że nie studiował. Ale ponoć zamierzał.

Zgodnie z przepisami cywilnymi, ten, kto umyślnie wyrządził szkodę, jest zobowiązany ją naprawić. Ta zasada obejmuje także nadmierne niedbalstwo, w wyniku którego doszło do zniszczenia.
Właściciel mieszkania w Nakle kończy: - Pierwszy raz je wynająłem. Wygląda na to, że zarazem ostatni.