Zobacz wideo. Mecz 4 ligi Lider Włocławek - Legia Chełmża
Pan Janusz Białka z Bydgoszczy w pracy stracił przytomność. To było 2 stycznia. Wezwano pogotowie. Karetka zawiozła go do szpitala. Medycy uratowali życie 62-latkowi, ale na tym się nie skończyło. Prześwietlenie wykazało, że mężczyzna ma wrzody. Dwa były niegroźne, zaschnięte, ale trzeci stanowi niebezpieczeństwo dla życia pana Janusza. To nowotwór złośliwy żołądka. Już w zeszłym roku pobolewał brzuch, ale mężczyzna myślał, że to może z nerwów albo przepracowania.
Kierowca i sędzia
Świat się załamał po usłyszeniu diagnozy. Bydgoszczanin przez 40 lat pracował zawodowo, był kierowcą MZK. 20 lat był też sędzią piłkarskim (wcześniej grał też w piłkę). Sędziował mecze Okręgowego Związku Piłki Nożnej, m.in. w Bydgoszczy, Brzozie, Solcu Kujawskim.
- Mój rak to bardzo ciężki przeciwnik, cięższy niż najlepsza drużyna, z którą miałem styczność jako sędzia - podkreśla pan Janusz. - Będę jednak walczył z nowotworem tak zawzięcie, jak piłkarze walczą na boisku o najlepszy wynik.
Lekarze rozpisali etapy leczenia: trzy chemioterapie, operacja i znowu trzy chemioterapie. Operację miał w maju, a teraz czeka na ostatnią chemię.
Rehabilitacja i leki kosztują
Za leczenie płaci Narodowy Fundusz Zdrowia, lecz za rehabilitację oraz suplementy po leczeniu pacjent musi już sam zapłacić. Wstępnie rodzina potrzebuje 50 tysięcy złotych. Znajomi sportowcy pomagają zebrać kwotę. W ubiegłym tygodniu piłkarze zorganizowali m.in. mecz charytatywny z myślą o chorym 62-latku. To nadal za mało. Uruchomiono zbiórkę na portalu zrzutka.pl ZOBACZ. Z wymaganych 50 tys. zł dotychczas zebrano zaledwie 10 procent. Kto więc może, niech pomoże.
