- Pacjentów jest teraz dwukrotnie więcej niż w okresie ścisłego ograniczenia funkcjonowania szpitala, ale wciąż o około 1/3 mniej niż przed pandemią - mówi Marta Laska, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. Jurasza. - W czasie szczytu obostrzeń zgłaszało się do nas na SOR około 60 osób na dobę, obecnie blisko 110.
JAK DOBRZE ZNASZ BYDGOSZCZ? SPRAWDŹ SIĘ W TYM QUIZIE:
SOR-y, ale tu ratuje się życie
Jak podkreśla Marta Laska, część pacjentów nadal czuje obawę przed przyjściem do szpitala, co niestety, jest widoczne szczególnie w przypadku osób, które trafiają na SOR w stanie poważnego, długotrwałego zaniedbania chorobowego.
- Z naszych analiz wynika, że gdyby nie pandemia i strach nią powodowany, ci pacjenci trafiliby do nas we wcześniejszej fazie choroby - mówi Marta Laska. - Jest też spora grupa pacjentów z dolegliwościami, które nie zagrażają bezpośrednio ich życiu. Mam tu na myśli np. ból kręgosłupa trwający od miesiąca czy pieczenie przy oddawaniu moczu od 4 dni. To są dolegliwości, z którymi pacjent w pierwszej kolejności powinien zgłosić się do POZ.
W Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. Biziela też ruch na SOR większy. - Na przełomie marca i kwietnia pacjentów było mniej, bo wstrzymaliśmy też zabiegi planowe - mówi Kamila Wiecińska, rzeczniczka szpitala. - Takich osób, które zgłaszały się wtedy same na SOR mieliśmy od 30 do 60 na dobę. Pod koniec maja jest już ich 90-100, a razem z tymi na planowe zabiegi nawet 150. Część z nich mogłaby z powodzeniem pójść do przychodni, bo nie są to przypadki zagrażające życiu. Oczywiście, cały czas na SOR przyjmowani byli pacjenci z wypadków, z zawałami serca, udarami, złamaniami nóg i poważnymi skaleczeniami. Choć rząd luzuje obostrzenia, to szpital nadal działa w rygorze sanitarnym, np. nie może być tłumu w poczekalni, konieczna jest dezynfekcja.
Pełen reżim sanitarny - jest bezpiecznie
W szpitalu Jurasza zabiegi planowe wznowione zostały ponad miesiąc temu. - Od 20. kwietnia uruchomiliśmy pojedyncze przyjęcia do kliniki ortopedii - wyjaśnia Marta Laska. - W kolejnych dniach sukcesywnie otwieraliśmy kolejne kliniki i oddziały. Od 4. maja możliwe są wizyty w poradniach. Nie oznacza to jednak powrotu do funkcjonowania szpitala w pełnym zakresie - takim jak przed pandemią. Tak naprawdę dziś przygotowujemy się na funkcjonowanie szpitala w dobie koronawirusa w perspektywie kolejnych miesięcy, a nawet lat. Każda klinika, która przywraca przyjęcia planowe, posiada opracowane indywidualne zasady przyjęć, m.in.: nieprzekraczanie wyznaczonego procentowego obłożenia, określenie kryteriów dla tych pacjentów, którym przed przyjęciem wykonywany jest test na obecność koronawirusa, zachowany jest też pełen reżim sanitarny.
- Część pacjentów, nadal mając pewne obawy związane z zakażeniem COVID19 woli jeszcze wstrzymać się przyjściem do szpitala na planowy zabieg i prosi o przesunięcie terminu - mówi Marta Laska. - Jednak zapewniam, że jest bezpiecznie. Mamy procedury hospitalizacji w okresie pandemii, które mają jak najskuteczniej zabezpieczyć pacjenta podczas pobytu w klinice. Na terenie szpitala obowiązuje nakaz zakrywania nosa i ust oraz zachowywanie dystansu. Nie brakuje nam sprzętu ochrony osobistej dla personelu i środków dezynfekujących. Pacjenci mogą bez obaw zapisywać się na planowe zabiegi.
W szpitalu Biziela pracę wznowiły prawie wszystkie poradnie. - Każdy przypadek rozpatrywany jest indywidualnie - tłumaczy Kamila Wiecińska. - Gdy pacjent musi mieć wypisaną receptę lub jest potrzeba omówienia wyników, preferowane są teleporady. Gdy konieczne jest np. badanie, umawiamy go na wizytę na konkretną godzinę.
Jak dobry jesteś?
