Zobacz wideo: Drogówka zabiera auta piratom drogowym
W ostatniej drodze na cmentarzu przy ul. Ludwikowo Romanowi Kałużnemu towarzyszyli bliscy i znajomi. - Pracowaliśmy razem - mówi Marek Jeleniewski, były rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Bydgoszczy. Mówi, że poznał Romana Kałużnego w 1978 roku, kiedy ten zaraz po skończeni szkoły podoficerskiej rozpoczął służbę w Bydgoszczy. Był dzielnicowym na Błoniu. Marek Jeleniewski dodaje, że on sam w tamtym czasie również miał posadę dzielnicowego, ale na Osowej Górze.
W roku 1985 Roman Kałużny ukończył szkołę oficerską w Szczytnie. Wrócił do służby w bydgoskiej milicji jako kierownik referatu w komisariacie na Kapuściskach. Kolejny etap kariery to stanowisko naczelnika wydziału prewencji w komendzie wojewódzkiej. Znajomi i byli podwładni insp. Kałużnego podkreślają jednak, że mówić o "stanowisku" w kontekście stylu pracy, jaki go cechował, to sformułowanie co najmniej nietrafione.
To Cię może też zainteresować
Policjant z charyzmą
- Z patroli oficerskich z nim zawsze można było wyciągnąć jakąś anegdotę - mówi Jeleniewski potwierdzając, że insp. Roman Kałużny uchodził - a nie była to opinia bez pokrycia - za "prawdziwego policjanta". - Był przy tym był bardzo otwarty na ludzi. Dobry człowiek. Być może nawet czasami za dobry na naczelnika wydziału. Jednak w tej formacji trzeba być czasem trochę ostrzejszym, a on nie był. Choć, oczywiście nie można powiedzieć, że nie był wymagający.
