Rzadko pokazują swoje hobby. Kolekcjonerzy broni unikają kontaktów z policją w obawie o swoje zbiory.
<!** Image 2 align=none alt="Image 174389" sub="Broń, którą zgromadził 64-letni bydgoszczanin, zarekwirowali policjanci z komendy wojewódzkiej Fot. KWP w Bydgoszczy">
Jeden z karabinów miał dorobioną kolbę, aby łatwo było go ukryć. Dodatkowo wyposażony został w tłumik, aby wyciszyć strzał, a także w celownik optyczny. To jedna ze sztuk broni znalezionej w ubiegłym tygodniu w nielegalnym arsenale w bydgoskim Fordonie. Po co ta broń 64-letniemu właścicielowi domu?
- Był myśliwym i zamożną osobą. Może połączył pasję łowiecką z nielegalną jego stroną - kłusownictwem - słyszymy od policjantów.
64-latek zgromadził 22 sztuki broni długiej. Wśród nich były karabiny z okresu II wojny światowej oraz repliki broni czarnoprochowej z połowy XIX wieku. Mundurowi znaleźli też broń krótką, 2 sztuki broni w kształcie długopisów oraz ponad 4000 sztuk różnego rodzaju amunicji. - Właściciel nie miał zezwolenia na posiadanie takiej kolekcji. Mężczyzna został zatrzymany w policyjnym areszcie. Śledczy przedstawili 64-latkowi zarzut nielegalnego posiadania broni i amunicji. Za to przestępstwo grozi do 8 lat więzienia - wyjaśnia Maciej Daszkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji.
Podobną pasję ma mieszkaniec Solca Kujawskiego. W swoim domu gromadził niewybuchy i niewypały. Raz doprowadził do eksplozji. Już trzykrotnie był zatrzymywany przez policję. Ostatni raz w połowie maja. Jak dotychczas kary w jego przypadku nie skutkują.
<!** reklama>
W 2010 roku kujawsko-pomorscy policjanci zakończyli 136 spraw dotyczących nielegalnego posiadania broni i amunicji. Tylko w Bydgoszczy było 60 oskarżeń. W tym roku tego typu spraw jest znacznie mniej. W województwie 28, w Bydgoszczy - 10.
Takie osoby psują reputację kolekcjonerom, którzy często traktowani są jak przestępcy. - W moim przypadku donos na mnie złożył policji handlarz starociami - opowiada pan Andrzej, kolekcjoner z powiatu bydgoskiego. - Mundurowi przyszli po mnie do pracy. Mogę być wdzięczny, że nie założyli mi kajdanek i nie pojechaliśmy na sygnale.
Jest posiadaczem, m.in., karabinu Enfilda z okresu I wojny światowej. Na piecu stoi radziecki DP - ręczny karabin maszynowy, a na ścianie wiszą resztki niemieckiego sturmgewehr 44. Duża część jego kolekcji została zarekwirowana.
- Nawet lufa czy zamek może wzbudzić podejrzenia, bo stanowi istotną część broni - twierdzi pan Andrzej. - Trzy lata trwała walka o odzyskanie zbiorów. Ile pism, wyjaśnień musiałem składać. Jedyny plus, że broń została przez policjantów dobrze zakonserwowana.
Jego zbiory znalazły się w policyjnej ewidencji, tzw. czerwonej książeczce. Musiał też zdać egzamin (strzelanie pominięto), przejść psychotesty.
- Sprawdzano, czy nie rzucę się z karabinem na sąsiada - śmieje się. - No cóż, kosztowało mnie to ponad 1500 złotych. Pieniądze mogłem wydać na zbiory. Nie będzie też łatwo chociażby wymieniać się z innymi kolekcjonerami.