https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

On tak strasznie krzyczał...

Maorzata Oberlan
Nie odbierze świadectwa, nie wyjedzie na wakacyjny obóz, nie popędzi z kolegami nad jezioro. Szesnastoletni Bartek, uczeń Zespołu Szkół Leśnych w Tucholi, walczy o życie w szpitalu. 8 czerwca wyskoczył z okna internatu. Dlaczego?

 

Nie odbierze świadectwa, nie wyjedzie na wakacyjny obóz, nie popędzi z kolegami nad jezioro. Szesnastoletni Bartek, uczeń Zespołu Szkół Leśnych w Tucholi, walczy o życie w szpitalu. 8 czerwca wyskoczył z okna internatu. Dlaczego?

<!** Image 2 align=right alt="Image 151658" sub="Koledzy Bartka z internatu modlą się za jego zdrowie i wierzą, że wróci do szkoły. Na razie stan nastolatka jest bardzo ciężki. Lekarze ze szpitala wojskowego w Bydgoszczy robią wszystko, by go uratować. / Zdjęcia: Grzegorz Olkowski">Gdy masz szesnaście lat, często nie widzisz szarości. Jest czarne i białe. Słodkie i gorzkie. Gorące i zimne. Czy tak świat widział Bartek z Włocławka, uczeń klasy Ib tucholskiej szkoły leśników? We wtorek, 8 czerwca, około godz. 18, wszedł do pokoju numer 218 w szkolnym internacie. - Przekażcie Lidce, że mi na niej zależało - powiedział dwóm mieszkającym tu kolegom. I wszedł na parapet okna.

 

Jak to możliwe?

Internat to duży czteropiętrowy budynek w centrum Tucholi. Ulicą Pocztową popołudniami przechodzą dziesiątki osób. To ich głosy najpierw usłyszeli inni siedzący w pokojach uczniowie. Wyjrzeli przez okna. Zobaczyli zbiegowisko, przysłaniające kogoś leżącego na chodniku.

<!** reklama>- „To z 218”, usłyszeliśmy. Potem dojrzeliśmy Bartka. Leżał tak jakoś bokiem. Z głowy płynęła krew. Gdy przyjechało pogotowie, oprzytomniał. Krzyczał tak strasznie, że... Nie mogliśmy tego słuchać. Zamknęliśmy okno - relacjonuje Wiktor, uczeń mieszkający w pokoju na drugim piętrze.

<!** Image 3 align=left alt="Image 151658" >Ten krzyk wciąż słyszą. Śni się po nocach. Wiktor przypomina sobie, że na początku myśleli, że może doszło do jakiegoś wypadku - może Bartka potrącił samochód. Leżał przecież tak blisko ulicy. Gdy dowiedzieli się, że wyskoczył, przeżyli wstrząs. Jeszcze niedawno rozmawiali z sobą, żartowali i śmiali się, więc jak to możliwe?

Policję zaalarmował anonim. - Męski głos. Zadzwonił około godz. 18, nie przedstawił się. Powiedział, że szedł ulicą Pocztową i widział, jak młody człowiek wyskoczył z drugiego piętra budynku. Dyżurny wezwał pogotowie i wysłał policjantów. Chłopak leżał na ulicy. Błyskawicznie został przetransportowany do szpitala w Bydgoszczy - informuje Brygida Zimnoch, rzeczniczka tucholskiej policji. Nie kryje, że nawet mundurowi są poruszeni. - Też mamy dzieci...

W wojskowej lecznicy Bartek przeszedł operację i walczy o życie. Jego stan określany jest jako ciężki.

<!** Image 4 align=right alt="Image 151658" sub="Dziś Aniela Czyżyk, dyrektorka Zespołu Szkół Leśnych w Tucholi, koncentruje się na wsparciu uczniów, którzy byli świadkami tragicznego zdarzenia 8 czerwca">Dziewczyna z klasy

Prokuratura wszczęła śledztwo, biorąc pod uwagę artykuł 151 Kodeksu karnego: „Kto namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. - Jeśli te okoliczności zostaną wykluczone i ustalimy, że chłopiec sam podjął decyzję o samobójczym kroku, śledztwo będzie umorzone - mówi Zenon Wędzicki, zastępca prokuratora rejonowego w Tucholi.

Policjanci pod prokuratorskim nadzorem przesłuchali już dwóch uczniów, którzy byli w pokoju numer 218. To z ich relacji wiadomo, że ostatnie słowa przed tragicznym wydarzeniem Bartek poświęcił Lidce. Dziewczynie z klasy, którą darzył uczuciem. Ona natomiast zeznała, że relację z Bartkiem postrzegała ostatnio inaczej niż on. Jako przyjaźń, a nie związek uczuciowy. Jest zszokowana tym łańcuchem zdarzeń.

Uczniowie różnie mówią o tym, co łączyło jego i ją. „Chodzili ze sobą” albo „przyjaźnili się” - padają określenia. Pewnym jest, że kontakty obojga niebawem mogły się rozluźnić. Lidka wycofała swoje dokumenty ze szkoły. Chodziła już z obiegówką. Od września Bartek nie byłby już blisko niej.

Sam też miał kłopoty z nauką. Największe - z chemią. W ocenie prokuratora to nie one jednak, a zawód miłosny jest bardziej prawdopodobnym motywem.

<!** Image 5 align=left alt="Image 151658" sub="Bartek upadł na chodnik przed internatem przy ul. Pocztowej. Jego koledzy są w szoku.">- Od jakichkolwiek zdecydowanych ocen jesteśmy jednak dziś dalecy. To bardziej złożona sprawa niż można było się spodziewać. Czekamy na możliwość przesłuchania chłopca. Ale kiedy pozwoli na to stan jego zdrowia, dziś nie wiemy - dodaje prokurator Wędzicki. - Niestety, ale to zdarzenie nie jest ewenementem. Młodzież nie wytrzymuje dziś wyścigu szczurów. Na to nakładają się problemy wieku dojrzewania i osobiste przeżycia na różnych życiowych polach.

Weekend w internacie

Zeznania złożyła już także matka Bartka. Ojciec pracuje i mieszka za granicą. W maju był w Polsce i widział się z synem. Relacje rodzinne, choć przełamane emigracją, śledczy uznają za normalne. Podobnie jak styl życia Bartka. Z zeznań kolegów wiedzą, że szesnastolatek nie pił, nie palił, nie zażywał narkotyków. Czy w krytycznym momencie też był trzeźwy? Pobrano krew do badania, ale prokuratura nie ma jeszcze wyników.

Ostatnie swoje zdjęcie Bartek zamieścił 23 kwietnia tego roku (piątek) na internetowym portalu Nasza Klasa. Pozuje na nim razem z dwoma kolegami, z którymi mieszkał w pokoju 220. Ciemnoblond włosy obcięte na jeża, szary T-shrit, uśmiech. To on. Tytuł fotki: „Weekend w internacie”. Zdjęcie dodano o godz. 23.12.

Komentują je znajomi. - Jak ja Cię dawno nie widziałam - to Żaneta.

- Ty żyjesz? - to Daria.

<!** Image 6 align=right alt="Image 151658" sub="Jeszcze tylko kilka dni i przyszli leśnicy zaczną wakacje. To najsmutniejszy koniec roku od wielu lat.">Kwadrans po północy następnego dnia (sobota) kumpel z pokoju dopisuje: - Taa... oczywiście grubo było.

Dalej dodaje Natalia: - Jakie pokemony, nie, no ładnie; pewnie po jakimś winiaczu w pokoju 220...

Kończy Pat Zet, brunetka w ciemnych okularach z Włocławka (rodzinnego miasta Bartka): - Ooo, ja już znam te twoje weekendy w interku.

Kto spędza soboty i niedziele w internacie? Odpowiedzi jest przynajmniej kilka. Ci, którym nieśpieszno do domu. Ci, którzy najbliższych znajomych mają już tu, w szkole. Ci, których nie stać na podróż. Wreszcie ci, dla których wyrwanie się spod rodzinnej kurateli to okazja do zakosztowania dorosłych rozrywek. W której grupie znalazł się kwietniowego weekendu Bartek? Odpowiedź zna tylko on.

Wychowawcy nie mieli szans

Aniela Czyżyk, dyrektorka Zespołu Szkół Leśnych w Tucholi, obawia się nie tylko o życie i zdrowie Bartka. Tu, na miejscu, pedagodzy koncentrują się teraz na wsparciu jego kolegów. Tych, którzy tragiczne wydarzenie widzieli, i tych, którzy tylko o nim słyszeli. Wstrząśnięci są wszyscy.

Jeszcze we wtorkowy wieczór, z inicjatywy młodzieży, spotkali się na różańcu. Nazajutrz na mszy świętej. Uczniowie objęci zostali specjalną opieką pedagoga i psychologa. - Rozmawiamy też na bieżąco z rodzicami. Osobne rozmowy odbywają z uczniami wychowawcy w internacie - podkreśla dyrektorka. - W krytycznym momencie, czyli ok. godz. 18 w dzień powszedni, obowiązywał tak zwany czas cichej nauki, który uczniowie mają poświęcać na czytanie i powtarzanie we własnych pokojach. Wtedy wychowawcy starają się im nie przeszkadzać. Nie wchodzą do nich.

Tego popołudnia, jak zapewnia Aniela Czyżyk, internatowe życie toczyło się normalnie. Wychowawcy byli na miejscu. W powietrzu wisi pytanie: Czy mogli w jakikolwiek sposób zapobiec nieszczęściu? Odpowiedź wydaje się jasna: Nie. Byli bez szans. Prawdopodobnie tak samo, jak dwaj nastolatkowie, którzy ostatni widzieli Bartka w pokoju.

Czego najbardziej boją się dziś w Zespole Szkół Leśnych w Tucholi? Naśladownictwa. Bo to nie pierwszy tragiczny krok ucznia w historii tej placówki. Koniec roku, wystawianie ocen, rozstania z bliskimi kolegami to sytuacje, które u nastolatków mogą wywołać ogromny stres. Specyfiką szkoły jest jej profil i fakt, że większość uczniów to młodzież z innych miejscowości. Próbę życia w internacie, w wieku 16 lat, nie każdy przechodzi pozytywnie. Choć od lat życie tu zorganizowane jest tak, by uczniowie czuli się współgospodarzami przyszkolnego lokum.

* * *

Słoneczne południe na szkolnym boisku. Pierwszoklasistkom w szkolnych zielonych mundurkach tężeją twarze. - Bartek? Chyba nikt z nas nie zna odpowiedzi na pytanie: Dlaczego? Wierzymy, że do nas wróci.

PS Imiona dziewczyny z klasy i kolegi z internatu zostały zmienione.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski