Radziejów połączymy z Włocławkiem, Żnin przerzucimy na północny zachód, a powiat bydgoski połączymy z inowrocławskim i żnińskim. Czytając te słowa, w wyobraźni widzę Charliego Chaplina w filmie „Dyktator”, który bawi się lekkim jak balon globusem. Owszem, można nawet Wąbrzeźno przyłączyć do Sępólna Krajeńskiego, tylko co z tego wyniknie?
Moim zdaniem wszystkie propozycje podziału województwa na okręgi wyborcze wychodzą z wątpliwej jakości założenia, że Kujawsko-Pomorskie, niczym USA przed wojną secesyjną, dzieli się na Północ i Południe oraz że zarówno Północ, jak i Południe łączy jakieś swoiste poczucie jedności.
Tymczasem ja wątpię, czy gdyby w regionie wybuchła wojna secesyjna, to np. Sępólno czy Tuchola gotowe byłyby przelewać krew pod flagą Bydgoszczy. Nie wiem także, czy Włocławek gotów jest bić się pod toruńskim sztandarem. Zakładam, że nie. Podejrzewam, że stronnictwa w sejmiku najbardziej cementują obiecane pieniądze. A najbardziej przekonujący w obietnicach jest zwykle ten, kto ma do nich najbliżej.