Niegdyś były obiektem pożądania wszystkich lokatorów bloków. Dziś przyblokowe ogródki albo straszą swoją brzydotą, albo stają się zarzewiem sąsiedzkich konfliktów.
<!** Image 3 align=none alt="Image 218785" sub="Najczęstsze skargi sąsiadów dotyczą ogródków przy blokach, których roślinność nadmiernie się rozrosła, blokując dostęp do światła i powodując wilgoć w mieszkaniach (Fot.: Tomasz Czachorowski)">
- Sąsiad z parteru ma ogródek, w którym rosną drzewa. Nie miałem nic przeciwko, jak były małe ale po latach zrobiła się z nich mała, dżungla. Żeby mieć w domu widno, o godz. 16 włączam światło. Prosiłem o zajęcie się tą sprawa, ale sąsiad nic sobie z tego nie robi - skarży się nasz Czytelnik z Bartodziejów.
<!** reklama>
Chemia na korzenie
Podobny problem ma mieszkaniec 3 piętra w bloku na Wyżynach.
- U sąsiada rosną jakieś krzewy, a po ścianach wspina się bluszcz. W domu mamy pełno robali i wilgoć. Czekam do jesieni, jeśli krzaki nie zostaną podcięte, a bluszcz usunięty, którejś nocy po prostu wyleję na korzenie jakąś chemię i problem zostanie rozwiązany - odgraża się bydgoszczanin.
- W naszej spółdzielni wiele ogródków przy blokach zostało zaniedbanych i opuszczonych. Część osób, która się dotychczas nimi zajmowała, nie ma już na to ochoty - a częściej z racji wieku - po prostu siły. Jeśli widzimy taki zaniedbany ogródek, zwykle rekultywujemy teren i wysiewamy trawę, by łatwiej było o niego zadbać. Część ogrodów nadal jest jednak użytkowana i są ozdobą osiedla - tłumaczy Jarosław Skopek, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Zjednoczeni.
Wystąpić musi spółdzielnia
Prezes zapewnia, że w związku z ogrodami nie ma większych konfliktów sąsiedzkich.
- Jeśli się pojawiają, staramy się sprawy wyjaśniać. Na szczęście spółdzielcy wiedzą, że ogródek nie jest po to, by robić sąsiadom na złość, tylko żeby na osiedlu było ładniej - twierdzi prezes.
Problemu z ogródkami nie mają też w Robotniczej Spółdzielni Mieszkaniowej „Jedność”. - Nie mamy przepisów, które regulują sposób użytkowania ogródków pod blokami. Zwyczajowo dbają o nie mieszkańcy parterów, a jedynymi opłatami, które ponoszą, są koszty zużytej do podlewania wody - informuje Marek Łudziński, prezes spółdzielni.
Tymczasem osoby, które opiekują się ogródkami, nawet gdyby chciały, drzew same usunąć nie mogą, o to postarać muszą się spółdzielnie.
- Nie jest istotne, czy drzewo rośnie w ogrodzie pod blokiem, przy ulicy, czy w innym miejscu. Jeśli podlega przepisom ustawy o ochronie przyrody, na jego wycięcie potrzebna jest zgoda administracyjna - mówi Hanna Pawlikowska, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Bydgoszczy.
Formalnie potrzebna jest decyzja administracyjna na wycięcie drzewa, które ma ponad 10 lat. Nie dotyczy to drzew owocowych.
Cień to żaden powód
- O decyzję powinien wystąpić właściciel terenu, a więc spółdzielnia, a nie użytkownik ogródka. Przy czym muszą zaistnieć przesłanki wskazane w ustawie, żeby decyzja na wycięcie drzewa została wydana. Wśród tych przesłanek nie ma ani cienia, które rzuca drzewo, ani tym bardziej konieczności sprzątania liści, które z niego spadną jesienią - zauważa Hanna Pawlikowska. - A wiele uzasadnień wniosków właśnie takie sformułowania zawiera.
***
Kiedy można wyciąć drzewo?
Okolicznościami, które uprawniają do podjęcia decyzji o usunięciu drzewa mogą być, między innymi, zagrożenie dla budynku, zagrożenie dla ludzi albo martwota drzewa. Za wycięte drzewa należy posadzić - niekoniecznie w tym samym miejscu - inne.