Swoją drogą, wielość tego towaru wywalanego na ulicę to kawałek większego problemu – nadmiernej konsumpcji tandety, szybkiej mody, która zachęca nas do kupowania stert odzieży plastikowej, słabej gatunkowo, taniej, lecz za chwilę już niemodnej. A tymi zbiórkami czyścimy sobie, nomen omen, sumienia, pakując tam te niepotrzebne ciuchy, mając zbożną nadzieję, że trafią do potrzebujących - jeśli nie bezpośrednio, to może choć za pośrednictwem firm przerabiających to na inne produkty, dokładających się (?) do społecznych zbiórek. Jak jest w praktyce, każdy widzi. Bałagan.
Dotąd te działania miały charakter dobrowolny, od 2025 Unia Europejska zaostrza przepisy, co się pewnie wielu z nas nie spodoba. Z jednej bowiem strony umożliwi oddawanie tego towaru do kolejnych punktów (selektywnej zbiórki odpadów komunalnych - PSZOK-ów), z drugiej narzuci gminom obowiązek szczególniejszej kontroli tego, czy rzeczywiście nie robimy ze starymi ciuchami i pościelami, co nam się podoba. I może być przykro, jak wtedy, gdy na drzwiach mojej klatki pojawiło się ostrzeżenie ze strony spółdzielni, że „ujawniono” w naszych pojemnikach na bioodpady... opony, co się może skończyć zbiorową odpowiedzialnością finansową mieszkańców bloku. To, oczywiście nie moja ani moich sąsiadów wina, że jakiś kretyn podrzucił stosy gumy do wolno stojących pojemników. Ale to mała nauczka, że z taką zbiorową odpowiedzialnością za niedoskonałość wykonania przepisów może mieć do czynienia każdy. Gmina Bydgoszcz deklaruje, że PSZOK-ów będzie więcej, będą też zbiórki punktów mobilnych, ale... Pożyjemy, zobaczymy. Znane nam wszystkim kontenery też kiedyś miały być rozwiązaniem. Miało być dobrze, wyszło jak zawsze. Słabo.
