https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oficjalnie kłopot w szpitalach zniknął

Katarzyna Idczak
Ostre dyżury zostały zniesione, ale, jak się okazuje, to nie koniec problemów. Konflikty narastają, oddziały ratunkowe podrzucają sobie pacjentów, a komfort chorych może zależeć od... pogody.

Ostre dyżury zostały zniesione, ale, jak się okazuje, to nie koniec problemów. Konflikty narastają, oddziały ratunkowe podrzucają sobie pacjentów, a komfort chorych może zależeć od... pogody.

Kilka tygodni temu pisaliśmy w „Expressie” o porozumieniu bydgoskich szpitali, które, m.in., ze względu na oszczędności wprowadziły system ostrych dyżurów. Nasz reporter odwiedził „Jurasza”, „Biziela” i szpital wojskowy. Pacjenci narzekali, że izby przyjęć są przepełnione i pracują chaotycznie. Ale najpoważniejszy zarzut dotyczył tego, że szpitale odsyłają ludzi, jeśli w danym dniu nie przypadał ich dyżur...<!** reklama>

- Prawo nie przewiduje ostrego dyżuru - alarmowała Barbara Nawrocka, rzeczniczka bydgoskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, a za tymi słowami poszły upomnienia. - W połowie września wysłaliśmy do dyrekcji szpitali listy z prośbą o usunięcie ze stron internetowych grafików ostrych dyżurów, aby nie wprowadzać pacjentów w błąd. Mamy nadzieję, że te praktyki się zakończą. Ale pacjenci muszą też pamiętać, że izba przyjęć to nie przychodnia na kółkach.

Ze wskazaniem na...

Aby sprawdzić się, czy nowy porządek rzeczywiście wpłynął na jakość pracy, ponownie odzwiedziliśmy szpitalne oddziały ratunkowe (SOR). W środę o godzinie 20 w poczekalni w „Bizielu” siedzi tylko dwóch pacjentów. - Jak na razie, czekamy na badanie specjalisty jakieś 5 minut. Przyjechaliśmy z Nakła. Syn może mieć złamaną rękę - mówi Waldemar Chamerski i po chwili jest proszony do gabinetu.

- Pół godziny i po sprawie. Nikt nie próbował nas odesłać - opowiada inny ojciec, którego córka skręciła nogę.

Godzinę później w szpitalu im. Jurasza też względny spokój. Na izbie czeka zalewie dwóch chłopców z podejrzeniem złamania, którym towarzyszą mamy. Zastanawiająca jest tylko jedna wypowiedź. - Dwoniłam do przychodni „Zdrowie dla Ciebie” pytając, gdzie się udać i powiedziano mi, że dziś właśnie tu jest ostry dyżur - mówi pani Anna. Na kanapach przy wejściu siedzą rodziny ofiar wypadku, a przed telewizorem bliscy pozostałych pacjentów. Czekają na wyniki badań. Wszyscy pacjenci zostali przywiezieni do „Jurasza” karetką.

- Lepiej pracuje się bez ostrych dyżurów - pytamy ratowników? Jeden z panów uśmiecha się. - Prawda jest taka, że dyspozytor kieruje karetki ze wskazaniem do konkretnego szpitala - odpowiada tajemniczo.

- Ja mam na to lekarstwo. Jak lekarz nie che przyjąć pacjenta, to mówię, że może warto skonsultować to z koordynatorem powiatowym - dodaje drugi ratownik.

Betonowy NFZ

Pracownicy izb przyjęć zwracają jednak uwagę, że nie zawsze jest taki spokój jaki był w środę. Wystarczy zmiana pogody, gołoledź na drodze albo wahania ciśnienia, powstaje nawał przypadków i bałagan.

- Betonowy NFZ pokazuje tylko paragrafy, a to, co było uporządkowane, stało się nieuporządkowane. Nawał pracy jest dużo większy. Każdego dnia w gotowości musi być cała obsada, w związku z czym za mało mamy pielęgniarek i sanitariuszy - twierdzi dr n. med. Jacek Tlappa, szef SOR w szpitalu „Biziela”. - Najwięcej pracy mają ortopedzi. Wcześniej jeden przyjmował tylko na izbie przyjęć, a teraz w czasie „tępego” dyżuru, kiedy na oddziale jest na przykład dwóch specjalistów, jeden musi schodzić do izby i spadają mu planowe zabiegi.

Nieostry pacjent

Lekarze powtarzają też, że nie każdy pacjent, który przychodzi do szpitala to ostry przypadek.

- Zauważyliśmy, że większość ludzi przychodzi tylko po badania. W takich przypadkach może więc przestaniemy wydawać wyniki i będziemy dawać tylko świadectwo, że nie stwierdzono nagłego zagrożenia zdrowotnego - planuje dr n. med. Przemysław Paciorek, dyrektor ds. lecznictwa w szpitalu im. Jurasza.

Koniec równości

Koniec ostrych dyżurów to początek przepychanek pomiędzy szpitalami.

- Na dowód mam skierowania od pacjentów i ich oświadczenia, że sugerowano im naszą izbę. Wiem, że w szpitalu wojskowym pierwszy filtr jest na szlabanie - mówi Przemysław Paciorek i jako wojewódzki konsultant ds. medycyny ratunkowej zapowiada, że zainteresuje problemem wojewodę. - To, co robi NFZ, to czepianie się szczegółów. Konieczne są dyżury, nazwijmy to, bardziej ostre. Na przykład każdy szpital co drugi dzień będzie deklarował lepszą gotowość. Ale niech będą to wewnętrzne ustalenia, które dotyczą tylko przypadków przywożonych przez pogotowie.

<!** Image 2 align=none alt="Image 179817" sub="Wczoraj na izbie przyjęć nie było tłumów, ale jak twierdzą lekarze, nie ma na to wpływu zniesienie ostrych dyżurów.
Fot. Dariusz Bloch">

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski