Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odżyła głośna sprawa bydgoskiego myśliwego z koła „Złoty Róg”, który pod Barcinem zastrzelił psa

Grażyna Ostropolska
Pani Sylwia z roczną Mojrą. Pies został zastrzelony, gdy właścicielka jeździła konno, a czworonóg hasał po łące w pobliżu
Pani Sylwia z roczną Mojrą. Pies został zastrzelony, gdy właścicielka jeździła konno, a czworonóg hasał po łące w pobliżu otoz.pl
W 2013 r Sąd Okręgowy w Bydgoszczy wymierzył Henrykowi P. pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata, a miesiąc temu Okręgowy Sąd Łowiecki w Toruniu orzekł, że łowczy jest... niewinny.

- To skandal i kolesiostwo! - oburza się część myśliwych. - To sprawiedliwy wyrok! - oceniają inni. Dyskusja na temat tego, czy myśliwy ma prawo strzelić do psa, gdy ten spuszczony ze smyczy biega po lesie, nie milknie, choć w Ustawie o ochronie zwierząt jest już zapis zabraniający tego czynu, nawet gdy pies zasadza się na dzikiego zwierza.

Obrońcy Henryka P. mówią, że kiedy ten zastrzelił pod Barcinem Mojrę, rocznego owczarka belgijskiego, należącego do pani Sylwii z Bełchatowa, zakaz taki nie obowiązywał, więc łowczy nie popełnił przestępstwa. Sądy: szubiński i bydgoski były innego zdania, a ich wyrok surowy, bo myśliwy z 45-letnim stażem nigdy nie okazał skruchy, ani nie przeprosił.

Myśliwy atakuje

- Wręcz przeciwnie. Straszył kobietę, że jeśli złoży doniesienie do prokuratury, zostanie ukarana za puszczanie psa luzem, a gdy ta się nie ugięła, faktycznie złożył donos - wspominają przedstawiciele animalsów, obserwujący proces.

Pani Sylwia występowała tam jako oskarżyciel posiłkowy. Śmierć ukochanej suczki była dla niej ogromnym ciosem. Mieszkanka Bełchatowa zabrała ją na wakacje w okolice Barcina. Mojra padła od strzału myśliwego, gdy na moment oddaliła się od właścicielki, zażywającej konnej przejażdżki po lesie.

- Najpierw łowczy tłumaczył, że pomylił psa z dzikiem, potem sugerował, że owczarek polował na sarnę, więc zabił go w jej obronie - zeznawała pani Sylwia w sądzie.

Media cytowały wówczas wypowiedź oskarżonego: „Popełniłem tylko jeden błąd: myślałem, że to jeden z tych burków wiejskich”. To rozsierdziło internautów tak, że nie zostawili na Henryku P. suchej nitki.

Te same słowa inaczej odbierają koledzy łowczego z Zarządu PZŁ w Bydgoszczy: - Wtedy wolno było strzelać do wałęsających się psów i Henryk P. zrobił to z pełnym przekonaniem, bo zwierzak kłusował na łowisku, gdzie było dużo danieli, którym wiejskie psy, zebrane w watahy, urządzały rzeź - tłumaczą.

O wyroku sądu łowieckiego, uniewinniającym kolegę, słyszeli, ale nie znają uzasadnienia, bo Henryka P. sądzono w Toruniu. Dlaczego nie w Bydgoszczy? - Syn łowczego zasiadał w naszym sądzie łowieckim, więc by uniknąć podejrzeń, sprawę skierowano do Torunia - słyszymy.

- Nie można jeszcze mówić o uniewinnieniu, bo decyzja Okręgowego Sądu Łowieckiego nie jest prawomocna, ponieważ ja - jako rzecznik dyscyplinarny PZŁ w Toruniu - złożyłem apelację od wyroku do Głównego Sądu Łowieckiego w Warszawie - mówi myśliwy Sławomir Łuczak.

Argumentów z apelacji nie zdradzi, ale zaznacza: - Jestem zdania, że skoro sąd powszechny Henryka P. skazał, to sąd łowiecki nie powinien go uniewinniać.

Związek rządzi się swoim prawem

- Mamy nadzieję, że ten wyrok się nie utrzyma - słyszymy od animalsów. Z Henrykiem P. nie udaje się nam skontaktować, ale jego syn Tomasz, prezes koła łowieckiego „Złoty Róg”, chętnie się na temat wyroku wypowiada: - Należy stanowczo rozgraniczyć prawo powszechne od tego, które obowiązuje w PZŁ, bo według prawa łowieckiego łowczy Henryk P. nie popełnił czynu zabronionego, zaś jego skazanie w sądzie powszechnym nastąpiło w oparciu o Ustawę o ochronie zwierząt - mówi.

Henryk P. jest nadal łowczym koła łowieckiego „Złoty Róg”, ale nie poluje, bo zgodnie z prawomocnym wyrokiem SO w Bydgoszczy odebrano mu pozwolenie na broń. Bezterminowo - decyzją komendanta wojewódzkiego policji i tylko on może mu to pozwolenie przywrócić, ale dopiero po upływie zasądzonej kary i karencji, niezbędnej do zatarcia wyroku.

- W regulaminie polowań zapisano, że myśliwy nie strzela do celów nierozpoznanych, a w statucie PZŁ, że przewinieniami łowieckimi są także przestępstwa stwierdzone prawomocnym wyrokiem sądu powszechnego, więc wyrok toruńskiego sądu uniewinniający Henryka P. można podważyć - twierdzą jego oponenci.

W Polsce jest teraz głośno o innej myśliwskiej aferze. Początkujący myśliwy z województwa lubuskiego zastrzelił golden retrivera, psa rasy słynącej z łagodności.

- Zabiłem go, bo biegał wokół mojego auta i nie pozwolił mi z niego wyjść - twierdzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!