- Byłam w tej sprawie w wydziale gospodarki komunalnej i ochrony środowiska chyba sześć razy. Sąsiadka, pani S., też chodziła. Dopiero jak przed Euro 2012 zrobiła awanturę na spotkaniu z prezydentem Bruskim, który przyjechał do naszej szkoły, by porozmawiać z mieszkańcami Jarów, to pojemnik zniknął na jakiś czas, ale potem znowu się pojawił - mówi Monika T., mieszkająca u zbiegu ulic Madalińskiego, Czerwonego Krzyża i Tetmajera. Pojemnik na używaną odzież fundacji Eco-Textil ze Skarżyska-Kamiennej stoi przy płocie jej posesji.
[break]
Nie byłoby problemu - jak mówią mieszkańcy - gdyby chodziło tylko o pojemnik, który od czasu do czasu niszczą bezdomni i chuligani, wyrzucając na ulicę jego zawartość. Dużo większym zmartwieniem mieszkających tu ludzi jest dzikie wysypisko, które od dwóch lat tworzy się wokół kontenera na odzież. Nasz reporter, który był na Madalińskiego w piątek rano, zastał na miejscu worki ze śmieciami i rozrzucone w pobliżu odpady rozmaitego pochodzenia - od szmat po zepsutą żywność. Monika T. twierdzi, że dodatkową „atrakcją” są gnieżdżące się tu szczury i karaluchy.
- Zaczęło się od tego, że ktoś wystawił tu w czasie Euro 2012 stary telewizor. Dzisiaj ludzie regularnie wystawiają tu stare sprzęty, a do tego wywalają wory ze śmieciami. Ja już nie mam siły tego sprzątać. Jak jest wietrzny dzień, to cały ten syf fruwa w powietrzu. Chyba się stąd wyprowadzę, bo naprawdę nie da się tu żyć - mówi kobieta. Jest bliska płaczu.
Zadzwoniliśmy do wydziału gospodarki komunalnej i ochrony środowiska bydgoskiego ratusza, gdzie usłyszeliśmy, że temat faktycznie znany jest w Urzędzie Miasta.
- Sprzątamy ten teren regularnie, po sygnałach od mieszkańców. Ale sytuacja się powtarza - mówi Krystian Noskowski, kierownik referatu utrzymania miasta. W tym roku referat przyjął 497 zgłoszeń o dzikich wysypiskach w Bydgoszczy. Do uprzątnięcia pozostały 64.
Okazuje się, że problem śmieci to nie wszystko. W wydziale mienia i geodezji dowiedzieliśmy się, że pojemniki Eco-Textilu, nie tylko przy Madalińskiego, stoją w mieście nielegalnie.
- Firma nie ma z miastem zawartych żadnych umów - usłyszeliśmy.
Sprawa nie trafiła jeszcze do sądu, ale niewykluczone, że Bygdoszcz, idąc za przykładem innych miast, w których występuje identyczny problem, wejdzie w spór prawny z właścicielem pojemników.
Próbowaliśmy porozmawiać z kimś z fundacji Eco-Textil lub spóki Wtórpol (faktyczny właściciel kontenerów i fundacji), ale pod żadnym z pięciu numerów telefonów nikt nie odpowiadał.