Przerażone zwierzę połamało nogi, kiedy wpadło do niecki w oczyszczalni ścieków, ale upadek przeżyło. Nikt jednak mu nie pomógł, a wciąż tylko... telefonowano.
<!** Image 2 align=none alt="Image 189318" sub="Pracownicy oczyszczalni ścieków nie mogli sami pomóc jelonkowi. Zwierzę wreszcie padło Fot. Jarosław Hejenkowski">Jelonek w ubiegły piątek wpadł do wybetonowanej, ale niemal pustej niecki na terenie mątewskiej oczyszczalni ścieków.
- Możliwe, że coś go spłoszyło, albo chciał pić, a tam była woda - zastanawiają się pracownicy, którzy zaczęli dzwonić w poszukiwaniu pomocy.
Z ich relacji wynika, że zetknęli się z typową spychologią, choć władze miasta zapewniają, że istnieje wypracowany system reakcji na takie przypadki.
- Mamy umowę dotyczącą wyłapywania bezdomnych zwierząt - zapewnia wiceprezydent Ireneusz Stachowiak.
Procedury być może są, ale raczej nikt ich tydzień temu nie zrealizował. Pracownicy oczyszczalni wykonali kilka telefonów, ale za każdym razem odsyłano ich do kogoś innego.
<!** reklama>- Najpierw był telefon do schroniska, ale odmówili i kazali dzwonić do straży miejskiej. Tam z kolei powiedzieli, że do lekarza weterynarii. Ten odmówił. Robiliśmy, co mogliśmy, ale nikt nie chciał nam pomóc - mówi Marian Dombek z inowrocławskich wodociągów, które zarządzają oczyszczalnią.
Tymczasem w ciągu tego telefonowania w poszukiwaniu ratunku dla zwierzaka, 3-letni jelonek wyzionął ducha.
Irena Nowakowska z „animalsów” ocenia, że odpowiedzialne za takie sprawy instytucje nie zachowały się odpowiednio. Przecież zwierzęciu można było dać zastrzyk usypiający, strażacy by je wyciągnęli i wtedy ktoś by zdecydował, czy można je wyleczyć, czy też należy uśpić.
- A tak to „wśród najlepszych przyjaciół psy zająca zjadły” - mówi Irena Nowakowska, nawiązując do cynicznego w wymowie wiersza Krasickiego. - Na dodatek jestem zbulwersowana, bo gdy rozmawiałam na miejscu z policjantami, to jeden mi powiedział, że jestem niepoważna, bo robię aferę z powodu jednego jelonka.
Szefowa „animalsów” wybiera się do prezydenta Ryszarda Brejzy na skargę w tej sprawie. Jego zastępca, Ireneusz Stachowiak już zapowiada spotkanie odpowiednich służb poświęcone problemowi. - Trzeba będzie przeanalizować, jak to się stało i dlaczego.
Półtora miesiąca temu radni przyjęli tegoroczny program opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt na terenie Inowrocławia. Na jego realizację przeznaczono 460 tysięcy złotych, ale mowa jest tylko o psach, kotach oraz zwierzętach domowych. Nie wspomniano o dzikich, a problemy z nimi także w mieście się zdarzają. Choćby w Mątwach kilka lat temu sfora zdziczałych psów zagryzła sarnę.