Wczoraj otwarto oferty przetargowe na przygotowanie raportu oddziaływania na środowisko dla bydgoskiej spalarni. Zgłosiło się trzech chętnych.
<!** Image 2 alt="Image 154549" sub="Przeciwnicy spalarni chcą, by na specjalnej sesji sprawą zajęła się Rada Miasta Fot. Dariusz Bloch">Otwarcie kopert wykorzystali przeciwnicy spalarni, którzy pod nową siedzibą spółki ProNatura, inwestora spalarni, zorganizowali konferencję prasową. - Chcemy, by we wrześniu zwołano specjalną sesję Rady Miasta Bydgoszczy i na niej przedyskutowano problemy związane z powstaniem spalarni. Zaczynamy zbiórkę podpisów pod tym pomysłem. Akcję prowadzić będziemy głównie wśród mieszkańców Kapuścisk, Wyżyn, Łęgnowa i Glinek, którzy są przeciwni tej inwestycji.
Prace nad spalarnią idą w tej chwili dwutorowo. Równolegle do postępowania przed Naczelnym Sądem Administracyjnym, ProNatura zdecydowała się ponownie przygotować raport oddziaływania na środowisko. Pełna dokumentacja ma zostać przygotowana do końca roku.
<!** reklama>- Musimy być rozsądni i dbać o interes mieszkańców. Nie możemy ryzykować ich dobra, jeśli postępowanie sądowe będzie się przedłużało - argumentuje Mieczysław Serafin, prezes ProNatury. - Przypomnę, że uwzględniliśmy wolę mieszkańców Łęgnowa, by spalarnia powstała z dala od ich mieszkań. Co więcej, z punktu widzenia technologicznego, na terenie wokół spalarni będzie czystsze powietrze niż np. na Miedzyniu, gdzie wiele domów ogrzewanych jest piecami węglowymi. Chcemy zastosować najczystsze technologie, dostępne na rynku.
Nie byłoby jednak w ogóle problemu lokalizacji dla spalarni, gdyby w 2002 wybudowali ją Włosi. - Mielibyśmy uporządkowaną gospodarkę odpadami, zapewnioną termiczną utylizację osadów z oczyszczalni Kapuściska, zrekultywowane pola irygacyjne i ciepło w EC II – mówi były prezydent miasta, Roman Jasiakiewicz. Głęboko oburzyły go zarzuty podniesione we wczorajszym wydaniu „Expressu”, że to przez jego zeznania w sądzie miasto przegrało z włoskim konsorcjum proces, który zakończył się karą finansową. - Chyba urzędnik ratusza, Jerzy Woźniak, nie sugeruje, że powinienem złożyć przed sądem fałszywe zeznania? Prawda jest taka, że wszystko było dopięte na ostatni guzik i Włosi mieli pełne prawo sądzić, że do realizacji przedsięwzięcia dojdzie - uważa były prezydent. - Zerwanie umów z Włochami było decyzją polityczną. Wtedy panował stereotyp, że wszystko, co powstało za Jasiakiewicza, było złe. Tymczasem już w tamtych latach ostrzegałem, że zerwanie umowy skończy się dla miasta fatalnie. To była dobra inwestycja, udało się przekonać Włochów do naszych warunków. Nasza delegacja sprawdziła na miejscu, jak wygląda ich technologia, czy są solidnym partnerem. Oni przyjechali na rozmowy z wiceprezesem banku, który miał kredytować inwestycję. Wzięli na siebie likwidację pól irygacyjnych, bo tam miał stanąć zakład, mieli sfinansować też utylizację odpadów z oczyszczalni. Miasto nie wydałoby na to grosza. O tym, że pracę znalazłoby nawet 80 osób, a miasto nie straciłoby twarzy w oczach inwestorów, mówić nawet nie trzeba.
Te firmy złożyły oferty
- InterBis Kraków - 172 tysiące złotych netto
- Sawona Project Tarnów - 108 tysięcy zł netto
- Socotec Polska - 198 tysięcy zł netto
