Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obrachunki pijackie i śmieciowe

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
I tak ucieknie z domu latem/Jak co rok/ Na szosie złapie jakiś autostop/Jak dobrze trafi to facet zafunduje jej hotel/Na wybrzeże dotrze za dni pięć czy sześć/Ukochany jej bas gitarzystą jest w zespole/Który gra pod wielkim namiotem/ Ucieka od bla, bla, bla...”

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >I tak ucieknie z domu latem/Jak co rok/ Na szosie złapie jakiś autostop/Jak dobrze trafi to facet zafunduje jej hotel/Na wybrzeże dotrze za dni pięć czy sześć/Ukochany jej bas gitarzystą jest w zespole/Który gra pod wielkim namiotem/ Ucieka od bla, bla, bla...”

Tak śpiewał 31 lat temu Grzegorz Markowski z Perfectem, na słynnym „białym albumie”, który tylko do końca 1981 roku kupiło około miliona fanów. „Przydarzy pewnie się/Noc co drugiemu z was/Będziecie dzieci mieć za 18 lat/Znajdujcie dla nich czas i próbujcie je zawsze zrozumieć” - ciągnie swój moralitet wokalista Perfectu. Ktoś, kto miał mieć wtedy dzieci za 18 lat, ma je dziś w wieku lat 13. Tyle właśnie wiosen liczyła sobie panienka, która w poniedziałek dała nóżkę z domu na Kapuściskach. I choć tamtejsza policja zapewnia, że dziewczyna nie czmychała od przemocy domowej ani innej patologii, to jednak coś złego musiało się w jej życiu przydarzyć. Uciekinierkę wraz dwojgiem rodzeństwa ponoć wychowuje samotna matka. Może więc zabrakło właśnie tego, o co apelował Grzegorz Markowski, śpiewając o dzieciach: „Znajdujcie dla nich czas i próbujcie je zawsze zrozumieć”.

<!** reklama>Charakterystyczna jest natomiast zmiana sposobu postrzegania wolności, jaka zaszła pomiędzy 1981 i 2012 rokiem. Bohaterka utworu „Bla, bla, bla” autostopem ucieka nad morze, by połączyć się z ukochanym, który gra na gitarze w jakiejś sezonowej dyskotece. Nasza Kinga (tak ją ochrzcił reporter „Expressu”) następnego dnia po ucieczce została odnaleziona w galerii Focus Mall. Policjantom zeznała, że noc spędziła w... śmietniku.

Mam nadzieję, że krótką odyseję Kingi przeczytali szefowie centrów handlowych w całej Bydgoszczy. Szanowni państwo, wiemy, że klient to dla was pan i wychodzicie ze skóry, by tego pana ściągnąć w skromne progi oraz zatrzymać jak najdłużej. Jednak nastoletni uciekinierzy, wagarowicze czy małe wiercipięty dobrymi klientami stają się najczęściej dopiero wtedy, gdy okradną rodziców, kolegów albo innych klientów waszej krainy dostatku - ewentualnie, jak bohaterki filmu „Galerianki”, gdy się sprostytuują lub sprzedadzą swe usługi zorganizowanej przestępczości. W interesie galerii nie jest zatem przymykanie oka na „snujów” z mlekiem pod nosem, tylko pomoc w ich wychwytywaniu, zanim poważnie zgrzeszą. Takiego „ojcowskiego” nastawienia marketowej ochrony do tej pory nigdzie nie zauważyłem.

345 osób (w tym 183 rowerzystów) namierzyła drogówka w naszym regionie, gdy w długi weekend mknęli za kierownicą mniej lub bardziej napruci. Jeśli 345 pomnożymy przez 16 (tyle jest w Polsce województw), otrzymamy ponad pięć i pół tysiąca. Czyli ponad średnią - jeśli zważyć, że ogólnie w Polsce wpadło nieco ponad pięć tysięcy „wczorajszych” królów szos, zaś Kujawsko-Pomorskie nie należy do najludniejszych regionów w kraju.

<!** Image 3 align=none alt="Image 189333" sub="Kontrole drogówki z alkoholizmu nie wyleczą FOT. Archiwum">A propos „wczorajszych”: w ogólnym utyskiwaniu na coraz bardziej astronomiczne liczby pijanych za kółkiem wielokrotnie wysłuchałem mantry o „niefrasobliwości” kierowców, którzy wsiedli do auta następnego dnia po biesiadzie, błędnie sądząc, że już wytrzeźwieli. Nie wiem, jaki interes ma drogówka w tworzeniu takich mitów. Wierzy pan, panie aspirancie, w bełkotliwe tłumaczenia złapanych na gorącym oddechu: „Panie władzo, jak Boga kocham, wypiłem tylko dwa piwka”? Nie wierzy pan. No to niech pan także nie wierzy i nie powtarza bajeczek o „niefrasobliwości” po wczorajszej uczcie. Średnie spalanie alkoholu przez człowieka o przeciętnej posturze wynosi 7 gramów na godzinę. Jeśli zatem przyjąć, że ktoś usiadł za stołem o godzinie 19 i do północy wypił butelkę wina o przeciętnej mocy (czyli dwunastoprocentowego), to taki amator trunków następnego ranka jest już świeżutki jak szczypiorek na wiosnę i gotów do jazdy.

Jeśli natomiast ktoś, kto ma z tyłu głowy konieczność pracy za kółkiem następnego ranka, wlewa w siebie wieczorem więcej niż butelkę wina, to nie jest to człek „niefrasobliwy”, tylko, niestety, alkoholik. A alkoholik często bywa nie do upilnowania - ni dla siebie, ni dla innych. Jak go żona obserwuje przy stole, to niepostrzeżenie (alkoholik ma dużą tolerancję na procenty) łyknie sobie na boku. Warto o tej smutnej prawdzie pamiętać, zanim znów zakrzykniemy gromkim głosem, że kary za jazdę po pijanemu są w Polsce zbyt łagodne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!