https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

O Judymie, czyścicielu "žKotana"

Grażyna Ostropolska
Na ścianie budynku - portret Marka Kotańskiego, twórcy „Markotu” - sieci 150 ośrodków dla bezdomnych. Ryszard Torba, założyciel Kujawsko-Pomorskiego Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu „Judym”, czuje się kontynuatorem jego idei.

Na ścianie budynku - portret Marka Kotańskiego, twórcy „Markotu” - sieci 150 ośrodków dla bezdomnych. Ryszard Torba, założyciel Kujawsko-Pomorskiego Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu „Judym”, czuje się kontynuatorem jego idei.

<!** Image 2 align=right alt="Image 148386" sub="„Tyle jesteś wart, ile możesz pomóc drugiemu” - te słowa Marka Kotańskiego, zapisane na murach ośrodka stowarzyszenia „Judym” w Kołaczkowie to motto przyświecające działaniom prezesa Ryszarda Torby, który pomaga ludziom wyjść z bezdomności. Jedni uważają go za despotę, innym rygor wprowadzony w ośrodku wcale nie przeszkadza. / Fot. Tadeusz Pawłowski">I podobnie jak „Kotan” budzi kontrowersje. Jedni Torbę cenią, inni rzucają w jego kierunku obelgi. - Czują się skrzywdzeni, bo wyrzuciłem ich z ośrodka za picie, ćpanie lub kradzież. Już się przyzwyczaiłem, że piszą wtedy listy do redakcji, wymyślają niestworzone rzeczy - tłumaczy zainteresowanie dziennikarzy jego ośrodkiem.

W Kołaczkowie, koło Szubina, Ryszard Torba prowadzi schronisko dla bezdomnych. Stworzył je 8 lat temu, krótko po śmierci „Kotana”. Był prawą ręką tego człowieka legendy. Pomagał Kotańskiemu organizować nowe „Markoty”. - A potem byłem ich czyścicielem - wyznaje. - Jak się w jakimś ośrodku źle działo, „Kotan” powierzał mi misję naprawy. Zdarzało się, że wymieniałem całe kierownictwo schroniska.

<!** reklama>Torba trafił do „Kotana” w trudnym momencie swego życia. Nie wyszedł mu związek małżeński, chciał od nowa ułożyć sobie życie. - Błąkałem się po całej Polsce w poszukiwaniu pracy - wspomina - aż jesienią 1992 r. trafiłem do Kotańskiego. - Organizował wtedy w Warszawie pierwszy „Markot”, a ja znałem się na budownictwie, elektryce, mechanice i rwałem się do roboty. Lubię coś tworzyć. Bezczynność mnie zabija.

<!** Image 3 align=left alt="Image 148386" sub="Przed wybiegiem dla kur i kóz będzie trawnik. Chętnych do prac ogrodowych nie brakuje. / Fot. Tadeusz Pawłowski">Aniołem Torba nie jest. - Bezwzględny dyktator - mówią o nim w Kołaczkowie. Po cichu, bo tu wszyscy się go boją. Wprowadził w ośrodku ostry rygor. Zero alkoholu, żadnego ćpania, pozamałżeńskiego seksu ani buntu. Tego, kto nadużyje zaufania, potrafi wyrzucić w środku nocy. - I nie ma zmiłuj się. Tu są twarde zasady i trzeba się ich trzymać - potwierdza pan Paweł. Pilnuje w „Judymie” dyscypliny, sprawdza się w roli kierownika ośrodka. Trafił tu niedawno. Po czystce, jaką prezes zrobił we własnym gnieździe. Tuż po tym, jak sam przeżył kryzys i

chwilowe załamanie.

<!** Image 4 align=right alt="Image 148386" sub="W ogrzewanej „krystkiem” świetlicy jest nawet pianino / Fot. Tadeusz Pawłowski">W listopadzie prezes Ryszard Torba zniknął. Przez miesiąc nie dawał znaku życia. W ośrodku zawrzało. - Myśleliśmy, że to koniec, że „Judyma” zamkną, a nam każą się wynosić - wspominają bezdomni. Kołaczkowo jest ich domem, nie mają gdzie wracać.

Członek zarządu, który przejął kierowanie placówką, nie ukrywał, że sytuacja stawała się tragiczna; kończyły się pieniądze na wynagrodzenia dla pracowników ośrodka, nie było dostępu do konta, a komórka prezesa nie odpowiadała.

Prześledził transakcje na koncie i wyszło mu, że Torba wypłacił z niego 500 zł w Makowie Mazowieckim. „Obawiam się, że może wyczyścić całe konto” - w lokalnej gazecie „Pałuki” ukazała się wtedy taka wypowiedź członka zarządu. Pojawiły się sugestie, że prezes mógł wpaść w trans alkoholowy.

<!** Image 5 align=left alt="Image 148386" sub="Pokoje mieszkanek ośrodka (nazywają to miejsce swoim domem) wygladają schludnie...">Torba nie kryje oburzenia. - Alkoholu nie piję, bo mi szkodzi. A słowa o wyczyszczeniu konta po prostu mi uwłaczają - twierdzi. O swojej ucieczce mówi tak: - Pracuję w piątki i świątki. Chyba należy mi się relaks?

Zostawił magazyny pełne żywności i wyjechał z Kołaczkowa. Bez jednego słowa, bez instrukcji. Przyznaje, że ktoś, z kim współpracował, bardzo go wtedy zdenerwował. - Przyszło zwątpienie, czy to, co robię, ma sens - wyznaje. Mógłby prowadzić własną firmę, mieć spokój, pieniądze. - Nie chcę, bo „Kotan” zaraził mnie ideą pomocy bezdomnym i już się z tego nie wyleczę - wyjaśnia swój powrót.

Przyjechał do Kołaczkowa przed świętami Bożego Narodzenia. Kazał zabić dwa tuczniki. - Mieliśmy mięsa i kiełbasy w bród. Wszyscy mieszkańcy ośrodka najedli się do syta - mówi Torba.

<!** Image 6 align=right alt="Image 148386" sub="Prezes Ryszard Torba jest dumny z ośrodka w Kołaczkowie, ale jego marzenia sięgają wyżej. Marzy o własnej ziemi...">Jest dumny ze swojego gospodarstwa. Posadzili ziemniaki i warzywa. Mają własne świnie, kozy, indyki, kury i kurczaki. Zajmują się nimi bezdomni. Niektórzy bardzo to lubią. Choćby pan Janek... Mieszkał na wsi. Po śmierci matki, brat wygnał go z gospodarstwa. - Trafiłem tu trzy lata temu - mówi. - Teraz

tu jest mój dom.

Pan Janek to bohater naszej publikacji sprzed kilku lat. Pisaliśmy o jego konflikcie z bratem, o bezradności i szykanach, jakich doświadczał. Zainteresowaliśmy jego losem GOPS. To on skierował pana Janka do Kołaczkowa.

- Mam telefony z urzędów gmin w całej Polsce. Pytają, czy mamy wolne miejsca, bo wiedzą, że pobyt w naszym ośrodku jest bardzo tani - chwali się Ryszard Torba.To, co prezes uważa za tani pobyt, mieszkańcom ośrodka wydaje się zbyt drogie.

<!** Image 7 align=left alt="Image 148386" sub="Pan Paweł na tle portretu niezapomnianego „Kotana”. - To był mój idol - wyznaje mieszkaniec ośrodka / Fot. Tadeusz Pawłowski">- Zabierają mi 620 zł z renty. Mam tylko 50 zł na własne potrzeby - żali się starsza kobieta. Trafiła do Kołaczkowa w listopadzie. - Córka mnie wygnała. Odchowałam jej dzieci i stałam się niepotrzebna - mówi. Pretekst do wystawienia rzeczy matki za drzwi był taki: - Córce zginęło 5 zł z portfela i posądziła mnie o kradzież - twierdzi kobieta. Miała czworo dzieci, żadne jej teraz nie chce.

Pracownicy ośrodka radzą, by opowieści ich podopiecznych nie traktować zbyt serio. Wystarczy posłuchać ich bliskich, by poznać drugą stronę medalu. Trafiają do Kołaczkowa alkoholicy, z którymi wspólne życie było gehenną. I osoby chore psychicznie, dla których zabrakło miejsca w specjalistycznych placówkach. - Zdarza się, że urzędnik błaga, by przyjąć chorego psychicznie tylko na dwa tygodnie, aż gmina znajdzie w tym czasie odpowiednie dla niego miejsce. Problem w tym, że na obietnicach się kończy i chory u nas zostaje - twierdzi Torba. Jak sobie z takimi ludźmi radzi? - Kupujemy leki, pilnujemy, by dostawali je regularnie, zgodnie z zaleceniem lekarza.

<!** Image 8 align=right alt="Image 148392" sub="Pan Janek trafił do ośrodka
w Kołaczkowie przed trzema laty">Bezdomni mają zapewnione trzy posiłki dziennie, dach nad głową... - Gdy mi ktoś marudzi, że 620 zł to za drogo, radzę mu, aby przeniósł się do DPS, gdzie miesięczna stawka za pobyt wynosi 2200 zł - mówi prezes. Ma w ośrodku bezdomnego, który otrzymuje 2 tys. zł emerytury, mógłby wynająć w mieście pokój, ale woli tu mieszkać. - Wie, że tam wszystko by przepił - zauważa prezes - a tu będzie miał reżim i

musi być abstynentem.

Wystarczy, że ktoś kupi w sklepie denaturat, a w ośrodku natychmiast o tym wiedzą. - Mamy ze sprzedawcami umowę. Dzwonią do nas, a my sprawdzamy delikwenta za pomocą alkomatu albo wieziemy go na badanie krwi. Po Kołaczkowie nie mogą się pętać pijani pensjonariusze ośrodka i psuć nam opinię - mówi pan Paweł i zaznacza: - O 16.00 wszyscy muszą być na miejscu.

<!** Image 9 align=left alt="Image 148392" sub="Pani Melania wraz z 13-letnim synem uciekła od męża alkoholika. Zatrudniono ją w kuchni ośrodka. ">Jednym taki reżim nie przeszkadza, inni odchodzą, a na ich miejsce natychmiast pojawiają się następni - pracownicy ośrodka sprawdzają, czy nie są poszukiwani przez policję, pytają o ich zachowanie w innych schroniskach. - Niedawno dwaj panowie z Koronowa próbowali nas okraść - wspomina prezes Torba. Łup w reklamówkach schowali za płotem. Wyśledziły ich czujne spojrzenia mieszkańców. Odjechali w asyście policji.

W „Judymie” jest niewiele rodzin. Wyjątek stanowią 23-letnia Karolina i 40-letni Przemek. Są tu od niedawna. Próbowali już zamieszkać w Kołaczkowie wcześniej, ale tu nie przyjmują par bez ślubu. Więc poszli do urzędu, zawarli związek małżeński i „Judym” stanął przed nimi otworem. - Na mieszkanie nas nie stać, szukamy pracy, jesteśmy tu tymczasowo - mówią.

<!** Image 10 align=right alt="Image 148392" sub="Pani Karolina i pan Przemek są
w Kołaczkowie tymczasowo">- Czterech bezdomnych wysłaliśmy na kursy budowlanki do Nakła. Są młodzi, mają szansę wyjść z bezdomności. Pod warunkiem, że przestaną pić - zaznacza pan Paweł. Parę osób skierowano na odwyk do Gniezna. Czy skuteczny, wkrótce się okaże. Pani Melania wie, że alkoholizm to straszna choroba. Uciekła od męża pijaka i sadysty. - Przeżyłam horror i nie chcę go wspominać - mówi. Przyjechała do Kołaczkowa z 13-letnim synem. Pracuje w kuchni ośrodka. Gotuje. - Robię to, co lubię - zaznacza.

Pan Paweł ma wizję rozbudowy ośrodka: - Można by tu dostawić osobne kontenery dla takich jak pani Melania czy pan Janek. Ich nie trzeba pilnować, nie piją, są pracowici i chcą być bardziej samodzielni.

Ryszard Torba studzi jego nadzieje. - To miejsce tylko nam użyczono - mówi. Życzliwy dla jego idei właściciel nieruchomości (po „Bacutilu”) co roku odnawia umowę ze stowarzyszeniem, ale taka tymczasowość rozwojowi ośrodka nie sprzyja. Torbie marzy się

kawałek ziemi na własność.

<!** Image 11 align=left alt="Image 148392" sub="Ośrodek ma swój tartak. Tu trafia drewno kupowane
w nadleśnictwie. Bezdomni przygotowują polana na opał.">- Tylko tyle mi trzeba, bo z całą resztą sobie poradzę - mówi. Potrafi pozyskać sponsorów, zdobyć materiał na stworzenie przytuliska, zaangażować w jego budowę bezdomnych. Ma doświadczenia z budowy „Markotów” w całej Polsce. Potrzebny jest mu hektar ziemi albo dwa. Daleko od miasta i wsi. - Moje doświadczenie wskazuje na to, że im mniej mieszkańców doooła, tym lepiej - mówi. Z nostalgią wspomina czasy Kotańskiego: - Jego nazwisko czyniło cuda. Przekazywano nam ziemię i budynki. Do „Markotów” trafiały tiry pełne materiałów budowlanych, a markety same prosiły, by odbierać od nich żywność.

Dziś sponsorów jest znacznie mniej. Muszą odprowadzać podatek od darowizny. Liczą każdy grosz. Torba też go liczy. W „Judymie” o 8.00 wyłącza się prąd. Światło włącza się o zmierzchu. - Energia podrożała, zabiłyby nas rachunki za włączone telewizory, grzałki itp. - wyjaśnia Torba. Mieszkańcom się to nie podoba, ale wiedzą, że nie ma przymusu, nie podoba się, mogą odejść.

Teraz jest w Kołaczkowie ponad 30 osób. Mieszkają w 3-, 4-osobowych pokojach. Zimą liczba pensjonariuszy ośrodka wzrosła trzykrotnie. - Zmajstrowaliśmy piętrówki. Moja skłonność do chomikowania spowodowała, że przechowałem stare poszpitalne łóżka. Tej zimy były jak znalazł - mówi prezes. Dwa samochody transportowe sam złożył. - Jeszcze nam posłużą - mówi.

Dzień ludzi bezdomnych

Daj siebie innym

14 kwietnia obchodzimy w Polsce Dzień Ludzi Bezdomnych. To inicjatywa Marka Kotańskiego, legendarnego założyciela „Monaru” i „Markotu”. Obchody zainaugurowano w 1996 r.

Pod koniec ubiegłego wieku w ośrodkach Ruchu Wychodzenia z Bezdomności „Markot” przebywało 50 procent polskich bezrobotnych. Głośne akcje Kotana, takie jak „Daj siebie innym”, „Okruchy z pańskiego stołu”, pozwoliły przetrwać tysiącom bezdomnych.

W „Markotach” nie sprawdzili się wolontariusze. Kotański postawił na bezdomnych. W warszawskim szpitalu, który stworzył, pracowali, m.in., bezdomna lekarka z Rosji, bezrobotny czarnoskóry internista i medyk wyrzucony za alkoholizm. Ryszard Torba pamięta jak do „Markotu” na Żeraniu zwożono dzień w dzień 50 bezdomnych z dworca. Zapewniano im kąpiel, odzież i posiłek. - Rano zostawało już tylko dziesięć osób - wspomina.

Marek Kotański, psycholog z wykształcenia, uczył się trudnej pomocy bezdomnym na własnych błędach. Zginął latem 2002 r. w wypadku samochodowym. Po jego śmierci ruch osłabł. Zaczęły się podziały i kłótnie.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski