https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dlatego lubię tę robotę

Jarosław Jakubowski
Marnie płacą, a po paru latach dźwigania torby wysiada kręgosłup. Za to nad głową nikt człowiekowi nie stoi - przyjrzeliśmy się pracy bydgoskich listonoszy.

Marnie płacą, a po paru latach dźwigania torby wysiada kręgosłup. Za to nad głową nikt człowiekowi nie stoi - przyjrzeliśmy się pracy bydgoskich listonoszy.

<!** Image 3 align=right alt="Image 122815" sub="Listonosze Wojciech Urbański i Dariusz Skierski w pełnym rynsztunku w siedzibie Głównego Urzędu Pocztowego przy ul. Jagiellońskiej w Bydgoszczy Fot. Tadeusz Pawłowski">Mariusz od niedawna jest listonoszem w bydgoskim Śródmieściu. Ma do obejścia rejon kilku ulic. Ale dużo czasu musi minąć, zanim z torbą pełną przesyłek wyrusza w miasto. - Zaczynam dzień o 7.30. Najpierw muszę posegregować pocztę do przegródek, według ulic i numerów domów. W tym czasie cały czas dochodzą nowe przesyłki. Potem wpisuję do zeszytu przekazy pocztowe - ile gotówki pobieram, w jakich banknotach i monetach. Następnie segreguję listy polecone. Jak już mam to wszystko rozdzielone, wkładam do torby w kolejności obchodu. Osobno duże, osobno małe przesyłki. W dużych mam też gazety z prenumeraty. Dopiero wtedy mogę iść w miasto. W ciągu dnia mam takich obchodów kilka, nie mniej niż trzy. Chodzi się po 6-7 godzin. Po powrocie na pocztę trzeba się rozliczyć, zdać gotówkę, wpisać do zeszytu doręczone i niedoręczone listy polecone - opisuje swój dzień pracy listonosz.

- Za nadgodziny nam nie płacą - dodaje. Bywa, że młodzi doręczyciele (to bardziej „techniczna” nazwa zawodu) chodzą po rejonach do godz. 21. A z kolei ci bardziej doświadczeni i obyci z terenem potrafią wyrobić się szybciej niż w ciągu 8 godzin. Bo tyle formalnie trwa dniówka listonosza.

Komu w drogę...

Obecnie w Bydgoszczy pracuje około 210 listonoszy. Każdy z nich pokonuje dziennie kilkanaście kilometrów, co w sumie daje dystans jak z Bydgoszczy do Warszawy. - Listonosze mogę obsługiwać swój rejon pieszo, rowerem, motorowerem, motocyklem lub samochodem, a jeżeli jest taka konieczność, dysponują bezpłatnymi biletami komunikacji miejskiej do użytku służbowego - mówi Dorota Niklewicz, rzecznik prasowy Poczty Polskiej regionu bydgoskiego.

<!** reklama>W zwartej zabudowie dużego miasta pojazd się nie sprawdza. Swoje trzeba wychodzić. - Jeśli ktoś ma rejon w pobliżu urzędu pocztowego, to pół biedy, ale niektórym samo dojście z poczty na rejon zajmuje godzinę - dodaje pan Mariusz.

Zaglądamy do jego czarnej torby. Łatwiej byłoby napisać czego w niej nie ma, niż wyszczególnić zawartość. Przede wszystkim przesyłki listowe. Małe i duże, ale te największe nie mieszczą się w torbie. - W „erze allegro” ludzie przesyłają sobie niekiedy przesyłki wielkiego formatu. Ważą przepisowo do 2 kilogramów, ale w środku jest masa folii ochronnej, więc musimy to nieść w rękach - opowiada nasz rozmówca.

Ale listy to tylko część zawartości. Poza nimi pieniądze. Są limity, ile listonosz może przenosić, ale jest to objęte tajemnicą. I jeszcze czasopisma z prenumeraty. Ponadto kartki pocztowe, znaczki, bloczki awizo i inne papierki. Wszystko razem powinno ważyć maksymalnie 20 kilogramów. Ale prawdę mówiąc, nikt wychodzącemu w miasto listonoszowi nie waży torby. Nic dziwnego, że schorzenia kręgosłupa to zawodowa choroba doręczycieli.

Dokładne i samodzielne

Wymagania stawiane kandydatom na listonoszy wykraczają poza dotychczasowy wizerunek człowieka roznoszącego przesyłki: średnie wykształcenie, znajomość zasad bezpieczeństwa, technik sprzedaży, standardów obsługi klienta, umiejętność rozpoznawania fałszywych banknotów i dokumentów, sprawność fizyczna. Ponadto, według pani rzecznik, osoby zainteresowane powinny być „odpowiedzialne, dokładne, samodzielne oraz odporne na stres, a co najważniejsze - niekarane”. Odporność na stres przydaje się bardzo. Opowiada o tym Zbyszek, inny bydgoski listonosz: - Kiedyś pogryzł mnie pies, kiedy przyszedłem doręczyć list. Nie był szczepiony, więc przez dziesięć dni, kiedy pieska poddawano obserwacji, żyłem w niezłym strachu.

Złe psy to rzadkość. Częściej zdarzają się nieżyczliwi obywatele. Pomylisz się raz i wrzucisz list do innej skrzynki - obywatel śle skargę do przełożonego. Przekażesz przesyłkę siostrze adresata pod jego nieobecność - adresat pisze mailem donos do Warszawy.

- Każdy z nas ma na rejonie jednego, dwóch takich klientów. Ale z drugiej strony zdarzają się jeszcze ludzie, którzy dają nam napiwki, kiedy przynosimy im pieniądze. I przede wszystkim, nikt człowiekowi nad głową ciągle nie stoi. Dlatego lubię tę robotę - zaznacza Mariusz.

Liczby listonosza

  • Listonosz o krótkim stażu zarabia 1700 zł brutto
  • Przysługują mu odzież służbowa i buty oraz talon na obiad za 6 zł dziennie
  • Raz na 2 lata listonosz dostaje dofsinansowanie letniego wypoczynku
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski