Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„O dziecku myślę Korczakiem i Freinetem". Edukacja alternatywna, rola nauczyciela i odejścia z zawodu w rozmowie z "Babką od histy"

Magdalena Konczal
Magdalena Konczal
Prywatyzacja edukacji, odejścia z zawodu nauczyciela, rzeczywistość pracy w tym zawodzie i poszukiwanie własnej drogi edukacyjnej – o tym wszystkim porozmawialiśmy z Agnieszką Jankowiak-Maik, czyli "Babką od histy".
Prywatyzacja edukacji, odejścia z zawodu nauczyciela, rzeczywistość pracy w tym zawodzie i poszukiwanie własnej drogi edukacyjnej – o tym wszystkim porozmawialiśmy z Agnieszką Jankowiak-Maik, czyli "Babką od histy". Archiwum prywatne Agnieszki Jankowiak-Maik
Nauczyciele odchodzą ze szkół. Z placówek publicznych do prywatnych, z tradycyjnych do alternatywnych czy wreszcie ze szkolnictwa do zupełnie innej branży. Z okazji Dnia Nauczyciela o poszukiwaniu własnej drogi edukacyjnej, cichych odejściach nauczycieli i nierównościach w szkole porozmawialiśmy z Agnieszką Jankowiak-Maik – nauczycielką historii w interencie znaną jako Babka od histy.

Zdecydowałaś się zmienić szkołę tradycyjną na alternatywną. Dlaczego?
Zanim podjęłam tę decyzję, byłam dwa lata na urlopie macierzyńskim, więc miałam trochę odpoczynku od szkoły i wówczas już intensywnie działałam w internecie. Wtedy doszłam do wniosku, że wiele niezwykle dla mnie ważnych rzeczy, które chciałabym zrobić w szkole, nie będą możliwe do zrealizowania. I to wcale nie wynika ze złej woli dyrekcji, ale z systemu.

O jakich rzeczach mowa?
Szkoła, w której uczyłam, kładzie bardzo duży nacisk na wyniki, a ja zaczęłam zupełnie odchodzić od takiego myślenia o edukacji. Od początku specjalizowałam się w pracy z tzw. uczniem zdolnym. Oczywiście rozwijanie kompetencji wśród młodych ludzi jest niezwykle ważne, ale z drugiej strony mam takie poczucie, że równie ważna jest wolność w edukacji. Poza tym w związku z tym, że w mojej poprzedniej pracy duży nacisk kładziono na realizację olimpiad, konkursów czy dużych projektów, to miałam świadomość, że jako młoda mama mogę temu nie podołać.

I wtedy pojawiła się perspektywa pracy w Publicznej Szkole Podstawowej Cogito…
Tak, odezwała się do mnie Marzena Kędra – dyrektorka Szkoły Cogito w Poznaniu. To jest szkoła w duchu idei Celestina Freineta – oparta na wolności, zaufaniu i bardzo dużej autonomii nauczycielskiej. Nie ma tam zadań domowych i ocen cząstkowych wyrażanych cyfrą. Bardzo mi się spodobało to, że nacisk kładziony jest na ocenę opisową i to właśnie ona jest stosowana do większości działań. Tylko zaliczenia działu wyrażane są oceną cyfrową, po to, żeby przygotować dzieci do pracy w innych szkołach.

Co jeszcze spodobało Ci się w tej placówce?
Właśnie to, że jest czas, by pojawiła się informacja zwrotna. Poza tym niezwykle ważna jest dla mnie idea, by to dzieci mówiły zdecydowanie więcej, niż nauczyciel oraz stworzenie im przestrzeni do zadawania pytań. To jest też istotna lekcja dla nas-nauczycieli, musimy się odszkolnić, nauczyć się, by nie od razu odpowiadać na pytania, ale dać dziecku przestrzeń do samodzielnego znalezienia odpowiedzi. Uznałam, że praca w takiej szkole może być dla mnie ciekawym wyzwaniem. Jak zawsze powtarzałam, że lubię myśleć o dziecku Korczakiem, tak teraz mówię, że lubię myśleć o dziecku też Freinetem (śmiech).

Zauważasz jakieś różnice między funkcjonowaniem w szkole tradycyjnej a alternatywnej?
Jest duża swoboda. Nikogo nie dziwi to, że dziecko w czasie lekcji idzie usiąść na kanapę. U nas to wygląda tak, że klasy są przyporządkowane do sal, w związku z tym uczniowie mają swoją własną przestrzeń, np. półki i szafki. Wiele klas ma też kanapy, pufy albo maty.

Dziecko w czasie trwania lekcji może z tego wszystkiego korzystać. Oczywiście będąc nauczycielem, trzeba się do tego przyzwyczaić (śmiech), bo jednak w szkole tradycyjnej jest kładziony duży nacisk na dyscyplinę, a tutaj inaczej to wygląda. Jeśli dziecko ma potrzebę, żeby się poruszać, może to zrobić.

Swobodnie podchodzi się też do, nie wiem czemu kontrowersyjnego, wychodzenia do toalety. Nie jest tak, że publicznie trzeba się pytać, czy można wyjść. Co prawda uczniowie i tak pytają, ale nie ma takiego obowiązku. Szkoła jest mniejsza, bo są tylko trzy klasy w roczniku, więc dobrze się wszyscy znamy.

Uczniowie z góry dostają w rozpisce, czego będą się uczyli przez najbliższy miesiąc albo dwa. Mają także listę miejsc dodatkowych, z których mogą skorzystać, jeśli chcą poszerzyć wiedzę. Mogą zadziałać samokształceniowo, oczywiście, jeśli chcą.

A chcą?
Nie chciałabym robić takiej laurki, że wszystkie dzieci chcą tylko się uczyć i są grzeczne… W zasadzie słowo „grzeczne” w ogóle nie występuje w szkołach freintowskich. Tak naprawdę uczniowie są różni, ale wszyscy bardzo otwarci. Chętnie wyrażają swoje zdanie, bo wiedzą, że nie spotka ich za to żadna kara. Do tego też musiałam się przyzwyczaić. Poza tym uczniowie zadają bardzo dużo pytań, czasami takich mocnych, o sens. Ale też chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami.

Coś cię zaskoczyło w nowej szkole?
Uderzyło mnie, gdy podczas jednych zajęć wprowadzałam ćwiczenie psychologiczne, to zgłosiła się uczennica i powiedziała: „O, niedawno robiłam to na terapii u mojego psychologa”. Nie przypominam sobie przez trzynaście lat pracy w innej szkole, żeby ktoś tak na luzie, publicznie powiedział o tym, że pracuje z psychologiem. A tutaj większość dzieci jest pod opieką psychologa, w szkole również mają możliwość skorzystania z pomocy psychologiczno-pedagogicznej i dla nich to jest takie znormalizowane i naturalne. Dzieci są bardzo otwarte i to mi się szalenie spodobało.

Powiedziałaś, że w szkole jest dużo swobody. Niektórzy twierdzą, że przez takie podejście dzieciom trudno będzie samodzielnie wyjść z inicjatywą nauki. Jakie jest twoje doświadczenie w tym temacie?
Uczniowie są różni, i tak jest w każdej szkole. Ja jestem daleka od idealizowania i mówienia, że szkoła alternatywna jest dla wszystkich. U mnie też są różne dzieci, każde ma nieco odmienny stosunek do lekcji i obowiązków. Ale widzę więcej chęci.

Oczywiście to nie jest tak, że nagle wszyscy chcą się uczyć historii i kochają ten przedmiot, ale jednocześnie sporo osób przychodzi i pyta, czy może przeprowadzić lekcję odwróconą, bo zainteresował ich jakiś temat. Moim zdaniem ta inicjatywa jest duża.

Ty odeszłaś z publicznej szkoły średniej na rzecz publicznej szkoły podstawowej, wciąż jednak słyszy się o różnych innych odejścia, czy to w ogóle ze szkolnictwa, czy z placówek publicznych do prywatnych. Jak myślisz, z czego te odejścia wynikają?
Według mnie to jest potężny problem. I nie chodzi mi o te głośne odejścia, czyli o osoby, które w przestrzeni publicznej są bardziej znane i ogłaszają, że zmieniają szkołę czy w ogóle odchodzą ze szkolnictwa. To są pojedyncze, choć wciąż przykre, przypadki. Ale jest jeszcze całe ogromne zjawisko cichych odejść.

Czym ono jest?
Chodzi o osoby, które pozostają w szkołach, ale działają na minimum. Są sfrustrowane, bo były bardzo źle traktowane i robią tylko to, co jest od nich wymagane. Jeżeli w mediach się forsuje informację, że nauczycielski etat to 18 godzin, oni mówią, że wreszcie będą rzeczywiście tylko tyle pracować.

Nie wspominam już o niby banalnych rzeczach, ale naprawdę nie znam drugiego zawodu, który by coś takiego robił, a mianowicie korzystanie w pracy z prywatnych materiałów, kupowanych za własne pieniądze. W pewnym momencie to staje się naprawdę bardzo przytłaczające.

Mam wrażenie, że większość dobrych rzeczy, które dzieją się w edukacji, jest właśnie poza tym minimum, czyli w momencie, kiedy my jako nauczyciele i nauczycielki pracujemy, ale nie jest to traktowane jako nasz czas pracy. Mam tu na myśli wszystkie zajęcia dodatkowe, projekty, wycieczki. Ciche odejścia mogą sprawić, że szkoła będzie jeszcze bardziej szara, mniej nowoczesna, bo ludziom po prostu przestaje się chcieć i ja ich rozumiem.

Odchodzenie nauczycieli, którym „jeszcze się chce” (ale też uczniów, którzy mają taką możliwość) ze szkół publicznych do szkół prywatnych może skomplikować sytuację edukacyjną w Polsce…
Mnie to napawa ogromnym smutkiem. Można zauważyć, że ludzie coraz częściej zaczynają uciekać do edukacji alternatywnej i nie ma w tym nic złego, jeśli mówimy o szkole dostępnej i bezpłatnej.

Natomiast większość szkół alternatywnych to szkoły płatne, a więc są one jedynie dla wąskiej grupy osób. I te ucieczki tworzą różnice, a edukacja powinna różnice niwelować, wyrównywać. Nie dość, że pandemia nam pogłębiła różnice społeczne, to teraz jeszcze takie przeniesienia do sektora prywatnego sprawiają, że szkoła naprawdę stanie się przechowalnią ludzi, których nie stać na edukację prywatną. To jest straszne i to się mija z misją szkoły.

Ja mam w sobie takiego ducha socjalistki (śmiech) w tym znaczeniu, że dobro publiczne, bezpłatna i dostępna edukacja czy opieka zdrowotna powinny być według mnie podstawą. W tej chwili w Polsce tak nie jest. Kiedy te dzieci za dziesięć lat wejdą w świat dorosły, to zobaczymy, jak wielka będzie między nimi przepaść m.in. ekonomiczna czy pod kątem kulturowego kapitału. Jednocześnie chciałabym zaznaczyć, że nikogo nie oceniam. Sama mam małe dziecko i nie wiem jeszcze jakimi ścieżkami edukacyjnymi będzie szło. Nie poszczególne osoby, ale system doprowadza do takiej tragedii.

Wspomniałaś o tym, że nauczyciele sami muszą sobie organizować sprzęt do pracy. I może to wydawać się właśnie taką błahą sprawą, a jednocześnie osoby, które z zawodu odchodzą, otwarcie przyznają, jak wielkiego szoku doznały, gdy poszły do innej pracy i tam dostały służbowego laptopa czy nawet zwykły długopis…
Ja też przez to przeszłam. Po strajku zmniejszyłam etat w szkole i zaczęłam pracować jako redaktorka naczelna w serwisach internetowych. Na dzień dobry dostałam nowego laptopa, papier, drukarkę do użytku – to był dla mnie naprawdę szok. Już nie mówiąc o tym, że za każdą podróż służbową mogłam odbierać wolne, co w szkole w ogóle się nie dzieje.

Ani się nie płaci za te godziny, bo nie ma skąd, ani nie można odebrać, bo traciłoby się lekcje. Jest dużo takich sytuacji, że jak ktoś przechodzi do jakiegokolwiek innego sektora zawodowego, to przeciera oczy ze zdumienia. Ja też tak miałam.

Dziś Dzień Nauczyciela. Corocznie temu świętu towarzyszy podniosła atmosfera, na ręce nauczycieli składane są kwiaty, prezenty i podziękowania, a później jest powrót do szarej rzeczywistości. Co by musiało się zmienić, by nauczyciele mogli ze spokojem wykonywać swój zawód, nie myśląc o zmianie branży i czerpiąc satysfakcję z nauczania?
Często, a może nawet najczęściej o odejściach nauczycieli decydują czynniki ekonomiczne. Ja wielokrotnie czytałam wypowiedzi zrozpaczonych nauczycielek, które wspominały, że w tej chwili ich pensja, przy obecnej inflacji pokrywa ratę kredytu, która gwałtownie wzrosła. Nie mogą więc pracować na pełen etat, tylko po to, żeby zapłacić za kredyt.

Przede wszystkim musi się zmienić podejście systemowe do nauczycieli i nauczycielek. Od kilku lat obserwujemy straszną nagonkę na ten zawód. Z jednej strony na ustach przedstawicieli ministerstwa pojawiają się wielkie, patetyczne słowa, a z drugiej – wiemy, jak jest…

W przestrzeni publicznej pojawiają się głosy, że nauczyciele cały czas dostają podwyżki. Nie przypomina się jednak, że pensje nauczycieli początkujących wynoszą tyle, co minimalna krajowa albo mniej i później trzeba wypłacać wyrównanie. Podejście systemowe i odgórne musi się zmienić. Co ciekawe w badaniach zaufania społecznego zawód nauczyciela idzie w górę, ale jednocześnie jest on bardzo deprecjonowany przez polityków.

A później społeczeństwo patrzy na nauczycieli głównie przez pryzmat tego, co pojawia się w przestrzeni publicznej…
Matactwa i kłamstwa na temat zarobków, które w rzeczywistości są skandalicznie niskie – to wszystko służy temu, żeby społeczeństwo miało zupełnie inne wyobrażenia o naszej pracy. Jeżeli nic się nie zmieni, to trudno w ogóle mówić o jakiejś godności w tym zawodzie. Ludzie oglądają telewizję, słuchają radia, czytają gazety i jeżeli słyszą cały czas o tym, jak to nauczyciele dużo nie zarabiają, to mają właśnie takie, a nie inne wyobrażenie o tej grupie zawodowej.

Później są sprostowania, jakiś czas temu wygłosił je minister Piontkowski, bo podał wygórowaną kwotę zarobków nauczycieli, ale przecież tych sprostowań już nikt nie czyta. To jest po prostu upokarzające. A jak do tego wszystkiego dodamy Dzień Nauczyciela i te słynne prezenty, które się otrzymuje, to sytuacja wydaje się wręcz komiczna. Często w przestrzeni publicznej pojawiają się też informacje na temat drogich upominków, które są wręczane nauczycielom. To wszystko jeszcze bardziej potęguje niechęć.

Jest dużo czynników, które sprawiają, że ludzie w tym zawodzie czują się bardzo źle i podejrzewam, że życzenia czy drobne prezenty, jak zdjęcie w ramce mogą sprawić, że ktoś jeszcze rok wytrzyma w tym zawodzie, bo przez chwilę poczuje się doceniony. Ale to nie rozwiązuje problemu. Wszystko, o czym mówimy, jest bardzo smutne, miałam nadzieję, że może jakiś bardziej optymistyczny wydźwięk będzie miała ta rozmowa, ale skoro w edukacji jest smutno, to nie da się inaczej.

Czego życzyłabyś sobie i innym nauczycielom z okazji Dnia Edukacji Narodowej?
Dobrych relacji ze wszystkimi podmiotami, które tworzą szkołę. Z jednej strony satysfakcję się czerpie z zaplecza finansowego, ale ogromną satysfakcję można czerpać wówczas, gdy jest nam dobrze ze sobą, w społeczności, w której żyjemy. I to potrafi uratować niejedną sytuację. Nauczycielom życzę więc dobrych relacji z rodzicami, z uczennicami i uczniami, z dyrekcją, administracją. Takiego poczucia, że tworzymy wspólnotę, jesteśmy jednym organizmem. Warto przede wszystkim zadbać o te relacje.

A systemowo życzę nam takiego ministerstwa, które mądrze pokieruje edukacją w kierunku nowoczesności, docenienia, adekwatnych zarobków i pomoże w przeprowadzeniu reformy, która jest potrzebna w polskiej szkole.

- - -

Agnieszka Jankowiak-Maik – nauczycielka historii i wiedzy o społeczeństwie, tutorka, trenerka, publicystka oraz aktywistka edukacyjna, znana w sieci jako Babka od histy. Autorka książki „Historia, której nie było”. Laureatka XIV edycji Nagrody im. Ireny Sendlerowej „Za naprawianie świata”, „Medalu Wolności Słowa” Grand Press w kategorii „Obywatel(ka)” oraz tytułu Wielkopolski Nauczyciel Roku 2021. Promotorka nowoczesnych metod nauczania, społeczeństwa obywatelskiego i kobiecej strony historii.

od 12 latprzemoc
Wideo

Akcja cyberpolicji z Gdańska: podejrzani oszukali 300 osób

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „O dziecku myślę Korczakiem i Freinetem". Edukacja alternatywna, rola nauczyciela i odejścia z zawodu w rozmowie z "Babką od histy" - Strefa Edukacji