Z 40 do 90 wzrosła liczba kuracjuszy sanatorium „Energetyk”, u których wystąpiły objawy zatrucia. Pracownicy sanepidu nadal próbują ustalić, co spowodowało przykre dolegliwości.
<!** Image 2 align=left alt="Image 3998" >Pod koniec ubiegłego tygodnia część kuracjuszy z inowrocławskiego sanatorium „Energetyk” zaczęła uskarżać się na niedyspozycje ze strony przewodu pokarmowego. Objawy polegały na tym, że u chorych pojawiły się nudności, bóle żołądka oraz biegunka.
Początkowo uskarżało się na nie niespełna 40 osób, teraz liczba chorych wzrosła już do dziewięćdziesięciu. Mimo wcześniejszych zapowiedzi do wczoraj nie udało się jednoznacznie ustalić przyczyny zatrucia.
- Jedna osoba przebywała w szpitalu, ale już stamtąd powróciła. Objawy u kuracjuszy są trochę nietypowe i dlatego trudno jednoznacznie stwierdzić, jakie bakterie je wywołały.
Na razie wykluczone zostało to, że dolegliwości miały podłoże wirusowe - mówi dyrektor Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Inowrocławiu Jacek Obitko.
O tym, że to właśnie wirus wywołał niedyspozycję przekonywało, początkowo kierownictwo „Energetyka”.
- Byłbym bardzo ostrożny, by mówić o zatruciu. Kuracjusze jedli to samo co ja, a u mnie nie wystąpiły żadne dolegliwości - tłumaczył prezes Janusz Roch.
Inspektorzy z sanepidu jednoznacznie stwierdzili, że nie ma mowy o wirusie, a to oznacza, że do organizmu kuracjuszy wraz z pokarmem musiały przedostać się bakterie chorobotwórcze. - Stan żadnego z kuracjuszy nie jest na tyle poważny, by konieczna była hospitalizacja. Wszyscy leczeni są na miejscu - informuje dyrektor Jacek Obitko.
Wstępnie wyklucza się zakażenie salmonellą, chociaż dokładnie będzie można to potwierdzić, po zakończeniu wszelkich analiz. Pracownicy inowrocławskiej stacji prowadzą badania pokarmów, które w ostatnich dniach przed wystąpieniem objawów chorobowych pojawiły się w sanatoryjnej stołówce. Teoretycznie zatrucie mogło spowodować wszystko: mięso, drób, jajka, a nawet pomidory. Pobierane są także wymazy od pracowników obsługi i kuchni oraz kał do badania.
Jak informuje szef miejscowej stacji, badania prowadzone są równolegle przez pracowników inowrocławskiego i bydgoskiego sanepidu. Ich wyniki będą prawdopodobnie poznamy jeszcze dzisiaj.