Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykły poród, turyści w fontannie i męskie opresje - pamiętne interwencje służb „specjalnych”

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Piotruś, Adaś, Bartek i Michał - czworaczki, będące dumą rodziców państwa Czerwińskich i... personelu Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 w Bydgoszczy
Piotruś, Adaś, Bartek i Michał - czworaczki, będące dumą rodziców państwa Czerwińskich i... personelu Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 w Bydgoszczy Dariusz Bloch
Na co dzień - rutynowo, profesjonalnie niosą pomoc. Ale zdarzają się sytuacje, które i ich, zawodowo odpornych, wzruszają, zaskakują lub... bawią. Opowiadają nam o nich rzecznicy różnych instytucji.

Kamila Wiecińska ze Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 w Bydgoszczy żartuje, że personelowi lecznicy najbardziej z pewnością utkwiłaby w pamięci sytuacja, gdyby z NFZ lub Ministerstwa Zdrowia spłynęły niezapowiedziane dotacje. - To byłby cud - śmieje się rzeczniczka. - Poważnie jednak, za najbardziej wzruszające wydarzenie roku uważamy szczęśliwe narodziny bydgoskich czworaczków, z którymi zdążyliśmy się zżyć przez półtora miesiąca ich pobytu u nas. Taki poród zdarza się raz na sześćset tysięcy przypadków i jest niezwykłym wydarzeniem. Tym bardziej śledzimy losy dzieci i bardzo cieszymy się z ich zdrowego rozwoju.
[break]

Przeglądając ubiegłoroczne raporty bydgoskich strażników miejskich, obok działań jak najbardziej poważnych (pomoc w ściganiu przestępców czy ratowanie życia samobójcom), zdarzają się interwencje dla postronnych anegdotyczne. Strażnicy zatrzymali na przykład złodzieja bombki z miejskiej choinki, kogoś, kto (w styczniu!) obnażał się przed fordońskim kościołem, ale też powstrzymali turystów, którzy próbowali sobie zrobić zdjęcie w fontannie. - Bywa, że niektóre zgłoszenia bawią i nas - komentuje Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy. - Tak było, gdy jedna z bydgoszczanek próbowała „zamówić” nas do uruchomienia jej samochodu - nazajutrz, dokładnie na godzinę szóstą. Dysponujemy odpowiednim sprzętem i świadczymy nieodpłatnie taką pomoc w razie potrzeby, ale dzieje się to doraźnie, na bieżąco, nie możemy też nigdy obiecać, że dotrzemy natychmiast. Obrażona pani uznała, że to będzie nasza wina, gdy spóźni się do pracy...

Praca strażników ma z definicji charakter porządkowy, ale często współdziałają oni w służbie z policjantami.

- Z minionego roku najbardziej utkwiła mi w pamięci historia uratowania kierowcy ciężarówki z Wąbrzeźna, który doznał udaru na parkingu we Francji - wspomina nadkomisarz Maciej Daszkiewicz z Zespołu Prasowego KWP w Bydgoszczy. - Chory nie znał francuskiego, udało mu się skontaktować z firmą w Polsce, ta powiadomiła dyżurnego policji, a potem, dzięki współpracy z Interpolem, do poszkodowanego na czas dotarła pomoc medyczna. To nietypowa akcja, zakończona happy endem dzięki wzorcowej współpracy.

Jak jednak mówi nadkomisarz Daszkiewicz, to taka służba, że nie da się wyuczyć wszystkich zachowań. - Każda interwencja może się rozwinąć niestandardowo. Jak w pamiętnej sytuacji w Żołędowie, kiedy policjanci pojawili się na oględzinach zwłok starszej pani. Na skutek pomyłki lekarskiej wystawiony już akt zgonu był... nieaktualny. Pacjentka żyła...
Wywodzący się z Bydgoszczy starszy brygadier Paweł Frątczak, rzecznik prasowy komendanta głównego Straży Pożarnej, z bogatego doświadczenia zawodowego wie, że czasami „nietypowe” sytuacje stają się tak typowe, że aż przysłowiowe. - Dziś jesteśmy już na przykład do tego stopnia kojarzeni ze ściąganiem kotów z drzew, że nawet w książeczkach dla dzieci przedstawia się dobrego strażaka nie przy gaszeniu pożaru, a podczas takiej interwencji - opowiada Paweł Frątczak. - Anegdotyczne są w naszym działaniu na pewno interwencje, w których musimy okazać się skuteczniejsi od... chirurgów. Choćby wtedy, gdy „pomysłowi” panowie zakładają sobie na genitalia różne nakrętki. Do ich rozcięcia i ściągnięcia potrzeba specjalistycznego sprzętu strażackiego. Pamiętamy takie zdarzenia z Bydgoszczy i Świecia.

Rzecznik pamięta też nietypowe podziękowania za interwencję. - Kiedyś w Białych Błotach doszło do arcygroźnie wyglądającego wypadku drogowego. Jeden z ratowników musiał mocno nakrzyczeć na histeryzującą ofiarę, bo inaczej nie można było jej udzielić pomocy - a trzeba było przeciąć blachę auta, w którym ranna była zakleszczona. Poskutkowało. Kiedy już transportowano ją do karetki, powiedziała strażakom: „Dzięki. Ale robotę macie prze...”...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!