https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykle dzielna kobieta

Renata Napierkowska
Los w przeszłości niejeden raz ciężko doświadczył Beatę Żabicką. Mimo tego, potrafiła znaleźć w sobie tyle miłości, by obdarzyć nią Kubusia, ciężko chorego chłopca porzuconego przez matkę.

Los w przeszłości niejeden raz ciężko doświadczył Beatę Żabicką. Mimo tego, potrafiła znaleźć w sobie tyle miłości, by obdarzyć nią Kubusia, ciężko chorego chłopca porzuconego przez matkę.

<!** Image 2 alt="Image 167957" sub="Beata Żabicka choć nie urodziła Jakuba, to w pełni czuję się jego matką i traktuje go jak własne dzieci. A Kubuś za miłość odpłaca jej uśmiechem Fot. Renata Napierkowska">Jak doszło do tego, że Pani, samotnie wychowując trójkę własnych pociech, stała się matką dla czwartego dziecka?

Kubuś trafił do mnie przypadkowo. Dokładnie było to 9 maja 2006 roku. Przyszła do mnie 17-letnia dziewczyna, córka mojej znajomej. Jej mama niedawno zmarła. Przyniosła do mojego domu malutkie dziecko i powiedziała, że nie mają się we dwójkę, gdzie podziać. Mimo że mieszkam w malutkim dwupokojowym mieszkaniu, powiedziałam, że niech zostanie, dopóki czegoś sobie nie znajdzie. No i została. Dziewczyna miała problemy z opieką nad dzieckiem, bo Kuba był chory, miał rozszczepienie podniebienia miękkiego. Trzeba go było karmić w specyficzny sposób, by pokarm trafiał do żołądka, a nie był wydmuchiwany przez nos, więc trochę jej pomagałam. Pewnego dnia matka Kubusia zrobiła mleko, postawiła je na stole, wyszła z mojego domu i już nie wróciła. I tak Kuba został w naszej rodzinie.

Nie mogła go Pani przecież tak sobie zostawić. I kiedy Pani podjęła decyzję, że dziecka nie odda do placówki opiekuńczej?

Próbowałam nawiązać kontakt z matką Kubusia. Jednak nie odbierała komórki, miała wyłączony telefon. Zgłosiłam więc sprawę na policję. Przyszli urzędnicy i chcieli zabrać małego do ośrodka, ale się nie zgodziłam. Wystąpiłam do sądu i po dwóch dniach przyznano mi opiekę nad Kubą. Potem była walka w sądzie o przyznanie statusu rodziny zastępczej. Sąd ograniczył matce Kuby władzę rodzicielską. W 2009 roku wystąpiłam o odebranie jej praw rodzicielskich, bo się w ogóle nie interesowała dzieckiem, nie kontaktowała. Utrudniało nam to życie, bo w przypadku każdego leczenia, jakiegoś zabiegu czy leczenia, musiałabym prosić ją o zgodę. Tak było w przypadku paszportu i wyjazdu za granicę. Wtedy z nią po raz ostatni rozmawiałam i zapytałam, dlaczego porzuciła dziecko. Nie potrafiła mi odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że zrobiła tak dlatego, że była bardzo młoda, a macierzyństwo i związane z tym obowiązki, ją przerastały.

<!** reklama>

A Pani się nie przestraszyła obowiązków, jakie wzięła na swoje barki? I kiedy dowiedziała się Pani, jak bardzo chory jest Kubuś?

O chorobach Kuby dowiedziałam się zaraz, jak jego mama się ode mnie wyprowadziła. W jego wózku znalazłam wypis ze szpitala. Były tam wypisane wszystkie choroby wykryte przez lekarzy u Kubusia: rozszczep podniebienia, wodogłowie zanikające, obustronny niedosłuch, porażenie mózgowe, uszkodzenie nerwu wzrokowego i wada serca. Na tę ostatnią chorobę cierpi też mój syn Radek. Według lekarzy, Kubuś miał być warzywem. Na szczęście tak się nie stało. Nie policzę u ilu lekarzy byliśmy i szukaliśmy pomocy. Do dziś Kuba pozostaje pod opieką 13 specjalistów. A obowiązków się nie przestraszyłam. Jak wcześniej jeździłam z moim synem Radkiem po szpitalach, to widziałam tyle dzieci chorych, niepełnosprawnych i co najgorsze niechcianych. W przeszłości pracowałam w sanatorium, później byłam przedstawicielem handlowym i rozprowadzałam sprzęt rehabilitacyjny. Wszędzie stykałam się z chorobą, niepełnosprawnością i nieszczęściem. Gdyby Kuba trafił do domu opieki społecznej, to na pewno by się dziś nie uśmiechał. Tam, takie dzieci, jak on są skazane na wegetację, bo nikt im nie okazuje czułości i miłości.

Jak zareagowały na nowego członka rodziny i brata Pani dzieci? I jak dziś układają się ich relacje z Kubą?

Nie podjęłam tej decyzji sama, ale razem z dziećmi. Mam dwie córki i syna. Dziś najstarsza 24-letnia sama jest mamą 3-letniego Brajana, a młodsza córka 22-letnia uczy się i chce pomagać chorym dzieciom. Jest na kierunku opiekuńczo-wychowawczym. Radek mój syn, ma natomiast 14 lat. Dzieci od początku, jak tylko mama Kubusia zniknęła, powiedziały, że chcą, by został z nami. No i został. Wszystkie moje dzieci traktują Kubę, jak swojego młodszego braciszka. Nawet mój wnuk stara się nim opiekować i na przykład podnosi i podaje upuszczone przez Kubusia zabawki, daje mu butelkę, by się napił, ciastko.

Nie była to trudna decyzja dla samotnej matki z trójką dzieci?

Nie myślałam wtedy o trudnościach. Chciałam, by Kuba za nami został. Wbrew pozorom, to sporo już w życiu przeszłam. Mój mąż pił, zrobił nam w domu prawdziwe piekło. Wiele razy w nocy uciekaliśmy. Złożyłam wniosek o eksmisję męża z mieszkania i udało mi się je odzyskać. Ale zaczynaliśmy wtedy od przysłowiowej łyżki. Po rozwodzie musiałam z dziećmi urządzać wszystko od nowa. Decyzja z pozostawieniem Kubusia nie była trudna. Jak się kogoś kocha, to człowiek nie boi się obowiązków i trudu.

Odkąd Kuba jest z Wami, nie może jednak Pani pracować. Z czego więc żyjecie?

Walczymy o przyznanie świadczenia pielęgnacyjnego, bo stwierdzono, że nam się nie należy, gdyż nie jesteśmy spokrewnieni. Zaskarżyłam tę decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Poznaniu, ale została ona podtrzymana. Zwróciłam się do posła Krzysztofa Brejzy, który złożył interpelację w tej sprawie. Mam jednak informacje, że pewien pan z Iławy zaskarżył decyzję do Sądu Administracyjnego i wygrał, uznano, że należy mu się świadczenie pielęgnacyjne. Myślę, że mi też się uda. Żyję ze świadczeń przysługujących dzieciom, bo Kubuś wymaga całodobowej opieki i pomagają nam dobrzy ludzie. Dzięki Grzegorzowi Kaczmarkowi ze Społecznego Komitetu Dać Dzieciom Radość mamy chodzik i urządzenie do hydromasażu. Od niedawna mieszka z nami suczka rasy labrador Sara, która wykorzystywana jest do dogoterapii. Fakt, że rehabilitacja Kuby jest kosztowna. Turnus rehabilitacyjny kosztuje od 7,5 do 8 tysięcy złotych.

Dziś obchodzimy Dzień Kobiet. Jakie ma Pani marzenia, jako kobieta?

Dla mnie radością są moje dzieci. Cieszę się, gdy Kuba się uśmiecha, do dziś pamiętam, jak wielką niespodziankę mi sprawił, gdy usiadł czy nauczył się samodzielnie trzymać butelkę i pić herbatę. Jak pije to wszystko jest mokre, ale to się nie liczy. U zdrowych dzieci takich zmian się nie zauważa, bo one są naturalne. U takich, jak Kubuś, każdy postęp cieszy. Wierzę, że Kubuś będzie mówił. Właśnie wyjeżdżamy do Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu do Warszawy. Jak Kuba zakwalifikuje się do implantu ślimakowego to będzie słyszał i może nauczyć się mówić. Jedzie z nami Radek, on jest dla mnie wielką podporą w takiej podróży. Oprócz tego, że marzę, o tym by Kuba stał się jak najbardziej samodzielny, chciałabym mieć jeszcze większe mieszkanie, bo na tych 36 metrach jest ciasno, a w przyszłości stać się rodziną zastępczą dla może jeszcze jednego czy dwójki dzieci. To jest chyba moje życiowe powołanie.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski