[break]
Wiele lat temu, zgodnie w wytycznymi ministra zdrowia z 2004 roku, Punkt Pomocy Osobom Nietrzeźwym, powołany przy bydgoskim Schronisku dla Bezdomnych Mężczyzn, przejął część zadań, które wykonywały zlikwidowane wcześniej izby wytrzeźwień. W Bydgoszczy punkt dysponuje 18 łóżkami i czynny jest całodobowo. Ale funkcjonowanie tej instytucji nie zmniejszyło problemu, z którym walczą szpitale.
Dodatkowy obowiązek
- Izby wytrzeźwień zostały zlikwidowane, dlatego to my zaczęliśmy opiekować się pijanymi, najczęściej bezdomnymi pacjentami - słyszymy w jednym z bydgoskich szpitali. - Oczywiście, nikt nam na wywiązywanie się z tego obowiązku nie dał pieniędzy.
Osoby nietrzeźwe, zabierane z ulicy, trafiają najczęściej do trzech szpitali, w których jest tomograf komputerowy i neurochirurgia. Chodzi o to, by w przypadku stwierdzenia urazów można było dokładnie zdiagnozować pacjenta.
PRZECZYTAJ:Ratować, ale nie tam [DZIEŃ DOBRY]
- Niektórzy mają tomografię robioną co kilka tygodni, bo zawsze przywożeni są do nas w stanie upojenia alkoholowego i mają rany na głowie. Inni, pacjenci czekają w kolejce na przeprowadzenie tego badania znacznie dłużej - twierdzi nasz rozmówca i dodaje pół żartem, pół serio. - Dlatego, jak ktoś chce mieć szybko wykonane badania, powinien upić się do nieprzytomności i mieć kilka ran na głowie.
Szpitale za diagnostykę pijanego bezdomnego płacą z własnych pieniędzy, rzadko bowiem zdarza się, by taka osoba była ubezpieczona. Koszt przeprowadzenia podstawowej diagnozy wynosi od 500 do 700 złotych, nie licząc pobytu w szpitalu, jedzenia, mycia i odkażania.
Zginął minioddział
- Oprócz izby wytrzeźwień, w budynku pogotowia ratunkowego przy ulicy Markwarta były pomieszczenia, do których przywożono pijanych pacjentów. Funkcjonował tam minioddział ratunkowy, na którym udzielono pierwszej pomocy. Pijani do nas nie trafiali - wspomina nasz rozmówca.
Stali bywalcy „Jurasza”
Dziś jest inaczej. Pacjenci, nie tylko pod wpływem alkoholu ale i innych środków odurzających, w tym narkotyków, przywożeni są najczęściej do bydgoskich szpitali klinicznych.
- Trafiają do nas osoby, który są po spożyciu alkoholu, mają drobne urazy, które wymagają interwencji medycznej - przyznaje Marta Laska, rzecznik Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. dr. Antoniego Jurasza. - Bardzo często są to te same osoby. Można by powiedzieć, nasi stali bywalcy. Oprócz pomocy medycznej prawie za każdym razem trzeba pacjenta wykąpać, przebrać w czyste ubrania, zdezynfekować…
Policjant na ratunek
Pracownicy szpitalnych oddziałów ratowniczych często mówią też o tym, że pijani (nie tylko bezdomni) sprawiają wiele innych problemów. Nierzadko są bardzo agresywni; biją się lub atakują personel szpitala. Wówczas lekarzom muszą pomagać policjanci.
- Takie sytuacje zdarzają się bardzo często, praktycznie codziennie mamy takie zgłoszenie - przyznaje podkom. Przemysław Słomski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Osoby, które są w stanie upojenia alkoholowego lub pod wpływem innych środków i odurzających, nierzadko naruszają nietykalność cielesną ratowników. Czasami policjant musi jechać w karetce, by zapewnić bezpieczeństwo pracownikom pogotowia.