Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieszlachetna paczka

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Dariusz Bloch
Szał na zakupy w Internecie spowodował wysyp szalonych kurierów, przez drogi i bezdroża wyciskających wszystkie soki z silnika, by jak najszybciej dotrzeć z przesyłką z wirtualu do realu.

Gdy widzę, jak piłują drugi bieg, podskakując na muldach gruntowej drogi koło mego domu, zastanawiam się, jak długo żyją. Nie kurierzy, uchowaj Bóg, ale ich rącze paczkowozy. I czy menedżerowie motywują ich do wysiłku następującymi wskazówkami: „Najważniejsze, byś dotarł na czas, o samochód się nie martw”?

Kto wreszcie kupuje te flotowe, zajeżdżone rumaki? Czy na pewno kupuje ze świadomością, że bierze wóz po królu nadwiślańskich szos? Tak sobie mogę rozmyślać, gdy ciężarówkę spokojnie oglądam sobie przez okno domu. Na drodze na myślenie nie ma czasu. Gdy dostrzegasz kuriera, trzeba natychmiast zmykać na prawy skraj jezdni, bo za chwilę może być różnie - skoczyć może nie tylko ciśnienie. Zaprawdę, powiadam wam, zaprawdę, nie pijanych, lecz zarobionych za kółkiem lękać powinniście się najbardziej.

Drugi krzyż pański z szalonymi kurierami to odbiór przesyłki. Mało kto ma tyle szczęścia, by dobrą pracę znaleźć po drugiej stronie ulicy. Najczęściej trzeba się do niej długo fatygować. Moje skromne osiemnaście kilosów to w skali kraju żaden wyczyn.

Wystarczająco daleko jednakże, by niemal nigdy nie udało mi się umówić z kurierem na odbiór przesyłki w zadowalającym mnie czasie i miejscu. Najczęściej bywa tak, że ten bystrzak, który dzwoni, ma już wysłaną do mnie przesyłkę załadowaną za swoimi plecami. I pech albo mądrość logistyki sprawia, że rejon obsługiwany przez bystrzaka z moją paczką to inny rejon niż ten, w którym leży mój zakład pracy. Negocjacje terminu nie wchodzą w rachubę.

Najczęściej obcy głos w telefonie, przekrzykując wizg silnika, zawiadamia: „Panie, ja już jestem w drodze, za kwadrans będę u pana!”. Jeśli więc akurat nie ma w domu żony, to po powrocie znajdę tylko awizo w skrzynce na listy. Ze wskazaniem miejsca odbioru paczki w bazie doręczyciela - w miejscu, które teściowa zwykła określać „u diabła na kuliczkach”. Czyli na przykład w okolicach Osowej Góry.

Szczęście w postaci żony w domowych pieleszach nie zawsze też gwarantuje miłe i bezbolesne odebranie paczki. Kontakt z kurierem wymaga bowiem posiadania cech tradycyjnie uznawanych - z góry przepraszam feministki - za męskie. Przede wszystkim tak zwanej twardej rury, czyli pewności siebie, przyprawionej pospolitym chamstwem.

Przykład sprzed roku. Uprzedzam żonę, że właśnie dzwonił kurier. Z internetowego sklepu wiezie dla mnie tablet. Będzie za chwilę. Elektroniczne cacko kosztuje pięć stówek. Instruuję żonę, by przed rozliczeniem się z kurierem sprawdziła, czy w paczce nie ma kawałka złomu. Za czas jakiś żona znów dzwoni, niemal z płaczem.

- Odebrałaś? - pytam. Potwierdza. - Zapłaciłaś? Potwierdza. - Sprawdziłaś? Brak potwierdzenia. Dowiaduję się, że kurier nie pozwolił zajrzeć do paczki przed uregulowaniem rachunku. A gdy żona zapłaciła, odczekał chwilkę, by upewniła się, że pudełku jest coś, co rzeczywiście przypomina tablet. Ale czy jest to tablet i czy na pewno jest to sprawny tablet, tego już żona nie ustaliła. Dlaczego? - Powiedział, że się bardzo śpieszy i jakby coś było nie tak, to przecież towar można zwrócić - odpowiada żona. Z tabletem rzeczywiście było coś nie tak. Nie można go było naładować. Ceregiele związane z odbiorem towaru i naprawą zajęły około trzech tygodni. Czmychający kurier, mam nadzieję, zdążył na czas do innych klientów.

Zabawy w pogoń za paczką, a jakże, odbywają się pod hasłem „szybciej, taniej, wygodniej”. Otóż ja gwiżdżę na taką wygodę. Niestety, jest to dźwięk gwiżdżącego na puszczy. W sklepach internetowych zazwyczaj jesteśmy skazani na obsługę przez rączych i pyskatych kurierów, zwykle bez możliwości wyboru firmy kurierskiej.

Światełkiem w tunelu może być umowa Poczty Polskiej z PKN Orlen. Dzięki niej od kwietnia paczki można odbierać także na wybranych, całodobowych stacjach benzynowych. Na razie w Bydgoszczy usługę taką oferują tylko trzy stacje. Dobry los sprawił, że jedna z nich znajduje się przy mojej codziennej drodze z pracy do domu. Nie łudzę się, że na Orlenie ktoś będzie rozkładał przede mną czerwony kobierzec. Cieszę się jednak, że będę tam mógł dotrzeć bez stresu, o dowolnej porze i spokojnie obejrzeć zawartość przesyłki, zanim zabiorę ją do domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!