13-letnia niedosłysząca dziewczynka wracała sama ze szkoły w Bydgoszczy do domu w Borównie (gmina Dobrcz). To było w czwartek, 7 grudnia. Kupiła u kierowcy bilet na PKS. Autobus miał zatrzymać się na przystanku Borówno-skrzyżowanie. Taka zresztą informacja widnieje na bilecie. Kierowca - nie wiadomo dlaczego - nie zatrzymał się w tym miejscu.
- Powiedział córce, że skoro nikt inny nie wysiada, to on wysadzi ją na następnym przystanku - mówi tata. - Zatrzymał się około 5 km dalej, w szczerym polu, blisko drogi ekspresowej S5. Było ciemno. Córka nie wiedziała, gdzie się znajduje. Błądziła, płakała. Żona i ja byliśmy jeszcze w pracy w Bydgoszczy.
13-latka zadzwoniła do starszej siostry. - Starsza córka pomogła jej włączyć lokalizację w telefonie i udało się namierzyć młodszą na tym odludziu - dodaje ojciec. - Mój teść już z moją żoną pojechali po wnuczkę, zanim wróciłem.
Przedstawiciele PKS przepraszają, chociaż przedstawiają inną wersję. Wg nich, autobus zatrzymał się na osiedlu domów. - Obowiązkiem pasażera jest powiadomienie, gdzie zamierza wysiąść, ale musi zrobić to z wyprzedzeniem - podkreśla przełożony kierowcy. - Kierowca zwolnił blisko przystanku. Nie zauważył w lusterku nikogo, kto chciałby wysiąść, więc jechał dalej. Po chwili dziecko prawdopodobnie zorientowało się, że minęło przystanek. Między przystankami nie wolno natomiast wysadzać pasażerów. Dziewczynka nie podeszła do kierowcy. Wysiadła na najbliższym przystanku.
Skończyło się dobrze, a mogło tragicznie, jak w przypadku 14-letniej Natalki z Andrychowa, która zamarzła na parkingu przy sklepie.
